26 lat temu Marty McFly i szalony profesor Emmett Brown - bohaterowie trylogii "Powrót do przyszłości" - wsiedli do sportowego DeLorean DMC-12 i po chwili znaleźli się w miasteczku Hill Valley. Był 21 października 2015 roku, czyli dziś. Więcej w "Faktach z zagranicy" o godz. 20 w TVN24 Biznes i Świat.
Poszukiwacze zaginionej arki (1981), E.T. (1982), Łowca androidów (1982), Terminator (1984), Pogromcy duchów (1984), Powrót do przyszłości (1985).
Te sześć tytułów sprzed 30 lat prawdopodobnie w największym stopniu ukształtowało dzisiejsze wyobrażenia o kinie łączącym w sobie (w różnych wariantach) science fiction, przygodę i sensację. To w pierwszej połowie lat 80. w Hollywood powstały obrazy, na których wychowali się dziś tworzący swoje filmy reżyserzy, scenarzyści i nowe gwiazdy kina.
"Powrót do przyszłości"
Dzisiejsi 30-, 40- a nawet 50-latkowie, od USA po Japonię, żyjący lub choć częściowo stykający się z amerykańską kulturą popularną, poznali wtedy bohaterów filmów, z którymi utożsamili kino i dziś za takim jego kształtem tęsknią.
Środa 21 października 2015 r. to absolutnie wyjątkowy dzień w historii kina i być może najlepszy dzień na to, by wieczorem spędzić go przed telewizorem. Dzisiaj wyobrażenia o świecie przyszłości z dzieciństwa i okresu dorastania, zetkną się bowiem z rzeczywistością.
26 lat temu Marty McFly - 17-letni bohater trylogii „Powrót do przyszłości” - w swoim czterokołowym wehikule czasu przeleciał w ułamku sekundy do nowej epoki i o godz. 16.29 wraz z towarzyszącym mu profesorem Emmettem Brownem i swoją dziewczyną wylądował w samym środku wymyślonego miasteczka Hill Valley w Kalifornii. W Warszawie będzie to godz. 1.29 w nocy ze środy na czwartek.
Jeżeli nasz świat w całym swym szaleństwie jest choć trochę normalny, to Marty w Kalifornii dziś się nie pojawi. Szkoda, bo przekonałby się, że trzy dekady później jest absolutną gwiazdą, której przygody odtwarzają znów w pamięci w ostatnich dniach setki tysięcy, a może miliony fanów trylogii na całym świecie.
Przyjęcie na powitanie
Przed rokiem kilka osób stworzyło na Facebooku stronę, którą zatytułowało w najprostszy sposób: Przyjęcie powitalne Marty’ego McFly’a. Przez rok wieść o przyjęciu roznosiła się po świecie. Dziś ponad 400 tys. ludzi wymienia się informacjami o imprezach, jakie nie tylko w Kalifornii, ale i w innych miejscach globu zorganizują fani „Powrotu…”. Towarzyszy też temu olbrzymia kampania marketingowa producenta filmu.
Inny poziom rozrywki
„Powrót do przyszłości” (1985) i jego kontynuacje z 1989 oraz 1990 roku (Marty przenosi się do 2015 roku w drugiej odsłonie cyklu) to filmy z perspektywy lat oceniane jako te, w których przygoda łączyła się z dowcipem w doskonałych proporcjach. Przy całym skomplikowaniu fabuły, są też one w jakiś sposób proste i przedstawiają widzom historię ujmującą pewnym rodzajem niewinności.
Libijscy terroryści w centrum amerykańskiego miasta strzelający na wiwat jedynie śmieszą, deskorolki unoszące się nad ziemią i latające samochody z pewnością śmieszą, a całość dowcipu współgra z obecnym w opowieści absurdem. Sama nazwa miasteczka - Hill Valley - to w końcu oksymoron oznaczający Górzystą Dolinę.
Co więcej - a może przede wszystkim - Marty McFly nie jest w zderzeniu z „modelem” dzisiejszego filmowego, amerykańskiego nastolatka spędzającego większość czasu na siłowni, przesadnie męski. Jest po prostu nastolatkiem - chudym, wiecznie zdziwionym, ale na tyle rozgarniętym, by dopiąć swego.
Marty McFly nie musiał więc być ponad 20 lat temu 100-letnim wampirem udającym 17-latka, by zainteresowała się nim dziewczyna ("Saga: Zmierzch"), nie musiał też być najpopularniejszym, najprzystojniejszym (zawsze dyskusyjne) chłopakiem w szkole, by stać się w ogóle godnym miana bohatera filmowej opowieści (jakieś 300-400 filmów z ostatnich lat). Nie musiał nawet ściągnąć podkoszulka.
Dodatkowo, bohater "Powrotu do przyszłości", czy to trafiając do 1855, 1955 czy 2015 roku, spotyka na swojej drodze wciąż te same postacie, co oznacza, że Marty jako nastolatek przede wszystkim mierzy się po prostu ze światem dorosłych - innym, dziwnym, trochę strasznym, ale zawsze w gruncie rzeczy podobnym.
30, 25 lat temu taka opowieść wystarczyła widzom. Marty mający uratować dzieci, miasto (na poziomie symbolicznym - świat) był po prostu bohaterem bajki lub przypowieści wchodzącym w dorosłość.
Dziś największą wartością „Powrotu do przyszłości” jest przede wszystkim czysta rozrywka, jaką ze sobą niesie.
Oglądanie go z perspektywy lat zawsze też jednak będzie związane ze spojrzeniem w inną, odległą epokę. Marty McFly się zestarzał, ale nie jest tym "ostatnim dinozaurem", bo sentyment za hollywoodzkim kinem opowiadającym historie w innym tempie i z większym sensem niż dziś, pewnie nie przeminie.
W środę warto świętować, bo 21 października 2015 r. już się więcej nie powtórzy. Chyba.
Autor: Adam Sobolewski / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Universal Pictures