Odkąd przed dwoma laty Daniel Craig pożegnał się z rolą Jamesa Bonda, nie ustają spekulacje na temat jego następcy. Bardzo długo faworytem fanów bondowskiej serii był Henry Cavill, najbardziej znany z tytułowej roli w "Wiedźminie" i "Człowieku ze stali", w którym wcielał się w Supermana.
Niestety, w wywiadzie udzielonym ostatnio brytyjskiemu dziennikowi "Daily Express" Martin Campbell, reżyser kilku filmów o Bondzie, wyznał, że Cavill nie ma szans na zagranie agenta 007. Aktor właśnie skończył 40 lat i tym samym stał się dla producentów za stary.
Przy okazji Campbell zdradził, że Cavill już ubiegał się o tę rolę po odejściu Pierce'a Brosnana. Mało tego, wypadł znakomicie, a producenci byli pod wrażeniem jego prezencji i talentu.
Najpierw za młody, teraz za stary
Dlaczego więc Henry Cavill (bezsprzecznie przystojniejszy od Craiga, którego wybór długo budził opory), choć zrobił świetne wrażenie, roli w "Casino Royale" z 2006 roku nie dostał? Powód był banalny - był po prostu na nią jeszcze zbyt młody. W trakcie przesłuchań miał zaledwie 21 lat, zaś agent 007 wkracza na arenę jako mężczyzna dojrzały, choć wciąż jeszcze młody. To właśnie zdecydowało, że 37-letni wówczas Daniel Craig, a nie on, dostał angaż.
Campbell wyjaśnił też, że aktor wybrany do roli Bonda, przyjmując rolę, podpisuje kontrakt wieloletni, uwzględniający kilka filmów. Tak było w przypadku Brosnana, który od razu wyraził zgodę na udział w trzech produkcjach, a także Craiga, który - jak wiemy - zagrał ostatecznie w aż pięciu. Zdradził też, że wybór aktora do roli agenta 007 odbywa się "bardzo demokratycznie" . Reżyser, producenci, reżyser obsady i inni muszą być być jednomyślni w swojej decyzji po przesłuchaniu kandydata.
Paradoks polega na tym, że gdy niemal dwie dekady temu był za młody, teraz, gdy stuknęła mu czterdziestka, jest za stary, by przez kolejnych kilkanaście lat wcielać się w Bonda. Campbell zażartował wręcz, że Cavill miał pecha i "urodził się w niewłaściwym czasie".
Kiedy poznamy nowego Bonda?
Tego, czy Martin Campbell ma rację i Henry Cavill rzeczywiście nie ma już szans, z racji daty urodzenia, na wcielenie się w najsłynniejszego agenta Jej Królewskiej Mości, dowiemy się prawdopodobnie jeszcze w tym roku. Warto jednak zauważyć, że Pierce Brosnan, gdy zagrał w pierwszym z trzech filmów o Bondzie, był starszy niż Cavill obecnie - miał 42 lata. Jego poprzednik Roger Moore, był jeszcze starszy - miał już bowiem 45 lat. Mało tego, po raz ostatni zagrał 007 w "Zabójczym widoku", mając aż 58 lat.
Jak widać, wymagania co do wieku Jamesa Bonda nie zawsze były przestrzegane zbyt gorliwie. Inna sprawa, że postać samego agenta ewoluowała przez dekady, a kult młodości zdominował kino w stopniu wręcz obsesyjnym, w zasadzie we wszystkich gatunkach. Sam Campbell przyznał jednak w rozmowie z "Daily Express", że Cavill wygląda nadal fantastycznie i jest w znakomitej formie.
To, jak bardzo nazwisko nowego Bonda rozgrzewa brytyjskich kinomanów, pokazują zakłady bukmacherskie. Według kursów z ostatnich dwóch tygodni na czele długiego peletonu usadowił się właśnie 33-letni Aaron Taylor-Johnson. Jego akcje poszybowały gwałtownie w górę po ukazaniu się zwiastuna filmu "Kraven the Hunter", w którym prezentuje waleczność i doskonałą sylwetkę, czyli najważniejsze atuty szpiega Iana Fleminga.
Na jego korzyść przemawia też fakt, że nie jest utożsamiany jeszcze z żadną rolą tak bardzo, jak choćby Cavill z "Wiedźminem", po trzech sezonach głośnego serialu. Producenci Bonda starają się bowiem wybierać do roli aktorów, którzy nie zdążyli jeszcze opatrzyć się publiczności.
Źródło: "Variety", "Daily Express", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Warner Bros