Ewa Drzyzga w fałszywej reklamie. "Kolejny raz mój wizerunek został wykorzystany. Tym razem przez naciągaczy, którzy chcą Wam wmówić, że warto zainwestować u nich pieniądze" - pisze dziennikarka na Instagramie. O wszystkim dowiedziała się od swoich fanów.
- Powiem krótko. To jest kłamstwo, oszustwo i po prostu nie dajcie się nabrać naciągaczom. Bądźcie czujni. Wszystko to, co piszą o tym, że jakoby namawiam ludzi do finansowych inwestycji jest totalną bzdurą, nieprawdą - mówi Ewa Drzyzga, prowadząca "Dzień Dobry TVN" w rolce na Instagramie. W rozmowie z tvn24.pl opowiada, jak - po raz kolejny - padła ofiarą internetowych oszustów.
Ewa Drzyzga w fałszywej reklamie
Dziennikarka zamieściła na Instagramie screeny fałszywej reklamy, która wyświetla się użytkownikom platform społecznościowych. - Zaczęłam je dostawać od obserwatorów swoich kont w social mediach z pytaniem, czy to prawda - mówi Drzyzga w rozmowie z tvn24.pl. W tytule chwytliwe hasła: "Tragiczny koniec Ewy Drzyzgi" albo "Ewa Drzyzga stanie przed sądem oskarżona przez PKO [nie ma takiego banku - red.] za komentarze na wizji". Tekst zaczyna się od słów: "Szokująca prawda ujrzała światło dzienne. Sama Ewa Drzyzga tego żałuje, ale sprawy poszły już za daleko". Jako źródło podane znane portale. Dalej jest sfabrykowany wywiad Kuby Wojewódzkiego z Ewą Drzyzgą, w którym dziennikarka rzekomo zdradza sposób na to, jak "zbiła fortunę w przeciągu trzech lat". W artykule jest zamieszczony link, który przenosi użytkownika do internetowej platformy. Tam trzeba wpłacić do depozytu co najmniej 1,5 tys. złotych. - Uznałam, że sprawa jest poważna i postanowiłam działać. Być może są ludzie, którzy w to weszli i nie wiadomo, co dzieje się z ich pieniędzmi - mówi Drzyzga tvn24.pl. To nie pierwszy raz, gdy jej wizerunek został wykorzystany przez internetowych oszustów. W 2021 roku rzekomo reklamowała środki na odchudzanie. Wtedy przy jej zmontowanym zdjęciu ukazał się zmyślony wywiad. Sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy. - Usłyszałam, że to jest mała szkodliwość czynu. Straciłam zaufanie do działań państwa w takiej sytuacji. Jest mi z tego powodu bardzo przykro. Państwo powinno chronić nas w sytuacjach, w których sami nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Tak się buduje patriotyzm, a nie apelami czy rocznicowymi pochodami. Państwo, które pokazuje taką bezradność, daje oszustom zielone światło. Czują się bezkarni, bo wiedzą, że się nikt nimi nie zajmie - mówi Drzyzga.
CZYTAJ TEŻ: Mieli zajmować się oszustwami internetowymi, odpowiedzą przed sądem. Mają od 17 do 21 lat
Fałszywa reklama - jak ją rozpoznać
Na początku grudnia 2023 roku w programie "Uwaga!" ukazał się materiał o profesorze Krzysztofie Bieleckim, znanym chirurgu-onkologu, który padł ofiarą podobnego oszustwa. Na Facebooku wyświetlała się reklama z wykorzystaniem wizerunku i głosu lekarza. Przekierowywała do strony internetowej, gdzie można było zamówić preparat przedstawiany jako innowacyjny lek. - Ukradziono mój wizerunek, ukradziono mój głos. To nie jest moja inicjatywa. To jest brutalne podszycie się, wykorzystanie mojej sylwetki - mówił Bielecki reporterce "Uwagi!". Zgłosił sprawę na policji. Prokuratura wszczęła śledztwo, ale po miesiącu umorzyła postępowanie z powodu niewykrycia sprawców: profil na Facebooku, na którym wykorzystano wizerunek lekarza, był już nieaktywny.
Jak rozpoznać fałszywe reklamy? W materiale "Uwagi!" tłumaczył to Michał Istel, dziennikarz redakcji Konkret24, która zajmuje się sprawdzaniem różnych publikacji m.in. pod kątem manipulowania obrazem i dźwiękiem. - Kiedy przeglądamy sobie Facebooka czy inne media społecznościowe i wyświetla nam się reklama, warto zawsze zwrócić uwagę na źródło. Powinno nas zaniepokoić, co to jest za strona. Ona nie ma polskiej nazwy, więc jedyne, co możemy zrobić, to wpisać ją albo do wyszukiwarki Google albo na Facebooku - tłumaczy. - Wchodzimy na tę stronę i widzimy, że to jest sklep z nakryciami głowy. Dlaczego strona z nakryciami głowy miałaby reklamować leki? Patrzymy też na numer telefonu, zaczyna się od kierunkowego +86, to jest kierunkowy do Chin. Coś tu jest nie tak, więc od razu powinna nam się zapalić czerwona lampka - dodaje. CZYTAJ TEŻ: Nagrała intymny czat wideo. Potem zażądała 20 tysięcy złotych
Źródło: TVN24, uwaga.tvn.pl
Źródło zdjęcia głównego: Instagram