Gwiazda muzyki pop Demi Lovato przyznała, że w trakcie pobytu w szpitalu, do którego trafiła po przedawkowaniu narkotyków w 2018 roku, doznała trzech udarów oraz zawału serca. We fragmencie promującym film dokumentalny zaznaczyła, że z efektami tamtych wydarzeń boryka się do dziś.
Demi Lovato, która szerszą rozpoznawalność zyskała dzięki występom w filmach dla młodzieży, została w lipcu 2018 roku znaleziona nieprzytomna w swoim domu w Hollywood Hills w Los Angeles, po tym jak prawdopodobnie przedawkowała opioidy. 25-letnia wówczas Lovato w przeszłości zmagała się z uzależnieniem od narkotyków. Kilka miesięcy wcześniej świętowała sześć lat trzeźwości.
We fragmencie promującym dokument na swój temat, Lovato przyznała, że w trakcie hospitalizacji doznała trzech udarów oraz zawału serca. – Lekarze powiedzieli mi, że miałam pięć, może dziesięć minut – wspominała.
- Mój mózg jest nadal uszkodzony i ciągle odczuwam tego skutki – powiedziała piosenkarka w rozmowie z Associated Press. Jak wyjaśniła, dotyczy to między innymi problemów ze wzrokiem, przez które nie może prowadzić samochodu i które utrudniają jej czytanie.
"Chciałam postawić sprawę jasno"
Wokalistka w przeszłości mówiła o swoich problemach z odżywianiem. W wieku 18 lat po raz pierwszy trafiła na odwyk, gdzie zdiagnozowano u niej chorobę dwubiegunową.
- Przez ostatnich kilka lat słyszałam wiele historii na temat mojego życia i tego, co według ludzi wówczas się stało. Chciałam postawić sprawę jasno i wyjaśnić wszystko moim fanom – powiedziała Lovato.
Powrót do muzyki
Lovato powróciła do śpiewania w 2020 roku. Wystąpiła wówczas na gali nagród Grammy. Zaśpiewała również amerykański hymn na meczu finałowym rozgrywek futbolowych Super Bowl.
20 stycznia tego roku była jedną z gwiazd, które wzięły udział w koncercie "Celebrating America" po inauguracji prezydentury Joe Bidena.
Źródło: BBC, Reuters