Sytuacja na świecie nie jest teraz najlepsza. Bardzo mocno się zmienia i widać falę ekstremistów prawicowych. Obserwujemy też, co szczególnie we mnie jako Niemcu budzi strach, umacniający się faszyzm. Ważne jest, żeby przypominać ludziom co się stało - powiedział w rozmowie z tvn24.pl niemiecki aktor Daniel Brühl. Gwiazda takich filmów jak "Good bye Lenin!", "Wyścig" czy "Bękarty wojny" powraca w roli zaślepionego nazizmem zoologa w filmie "Azyl" w reżyserii Niki Caro.
"Azyl" to hollywoodzka opowieść o bohaterskim małżeństwie z Warszawy. Antonina i Jan Żabińscy, właściciele warszawskiego zoo, uratowali życie kilkudziesięciu Żydów, których udało się wydobyć z piekła, jakie panowało w getcie.
Film powstał na podstawie książki Diane Ackerman pt. "Azyl. Opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim ZOO". W głównej roli pojawiła się dwukrotnie nominowana do Oscara Jessica Chastain. Aktorka jest również koproducentką filmu.
Niegdysiejszego przyjaciela rodziny, berlińskiego zoologa, a po wybuchu II wojny światowej głównego zoologa III Rzeczy - dr Lutza Hecka - zagrał Daniel Brühl. Niemiecki aktor, którego świat pokochał za rolę Alexa w "Good bye Lenin!", ma na koncie ponad 70 różnych kreacji. Za jedną z ostatnich, legendarnego kierowcy rajdowego Nikiego Laudy, otrzymał nominacje do Złotego Globu i nagrody BAFTA.
Postać doktora Lutza Hecka jest pierwszym czarnym charakterem w karierze 39-letniego Niemca. I jak przekonywał w rozmowie z tvn24.pl aktor - ostatnim na pewien czas.
Brühl: Heck staje się z czasem nienawistnym potworem
Tomasz-Marcin Wrona, tvn24.pl: W filmie "Azyl" wcielasz się w postać dr Lutza Hecka. Możesz powiedzieć coś więcej o tej postaci?
Daniel Brühl: Gram niemieckiego zoologa, który podchodzi do tego bardzo ambitnie. Był bardzo utalentowanym naukowcem i odnosił wiele sukcesów w Niemczech. Później pochłonęła go ideologia nazistowska. Miał swoje megalomańskie marzenie, żeby odtworzyć gatunek tura. Chciał stworzyć również wielką nazistowską puszczę, w której byłoby wiele różnych gatunków zwierząt. To było jego życiowe wyzwanie. To co wydało mi się w nim interesujące, to przemiana jaką przechodzi. Poznajemy go jako elokwentnego, sympatycznego naukowca, przyjaciela polskich właścicieli zoo. Później staje się nienawistnym potworem.
Myślisz, że takie historie, jak historia małżeństwa Żabińskich, są ciągle potrzebne? Że kino powinno nadal po takie opowieści sięgać?
Sądzę, że tak. Widzimy, że sytuacja na świecie nie jest teraz najlepsza. Bardzo mocno się zmienia i widać falę ekstremistów prawicowych. Obserwujemy też, co szczególnie we mnie jako Niemcu budzi strach, umacniający się faszyzm. Ważne jest, żeby przypominać ludziom, co się stało. Trzeba mówić jasno, że nie chcemy powtórki z tych wydarzeń.
Czyli należy przypominać ludziom, że powinniśmy sobie nawzajem pomagać, tak jak robili to Antonina i Jan?
Tak, absolutnie. Ich solidarność - fakt, że ryzykowali wszystko, własne życia, życie własnego dziecka, utratę tego co posiadali. Pokazali swoją bardzo ludzką stronę. I to jest absolutnie godne pochwały.
Zoo w tym filmie staje się pewną metaforą. Sam powiedziałeś, że grasz potwora, bestię. Miałeś jakieś trudności ze stworzeniem tej postaci?
Czułem się zdystansowany do tej postaci. Zazwyczaj utożsamiałem się z osobami, które grałem. Z czasem aktor lubi odgrywaną postać. Nie w przypadku Lutza Hecka. Jednak mimo wszystko, to powolne stawanie się bestią, zwierzęciem, było dla mnie szczególnie interesujące. O tym bardzo dużo mówimy w tym filmie. Odnosimy się do życia zwierząt w zoo i na wolności - mówimy o pewnej nieprzewidywalności, która temu towarzyszy.
Szerszej publiczności znany jesteś z zupełnie innych filmów np. "Good bye Lenin!", "Edukatorzy" czy "Bękarty wojny". To pierwszy w twojej karierze czarny charakter, prawda?
Tak, zgadza się. Bardzo mnie zaciekawiło, że ludzie spoza Niemiec widzieli mnie w bardzo różnych rolach, w różnych pomysłach jakie postaci mogę zagrać. Jest to dla mnie bardzo "odświeżające". Zaczynało mnie nudzić, że byłem obsadzany jako "miły facet", co zaczęło się wraz z filmem "Good bye Lenin!". To właśnie ten film przykleił mi etykietę miłego gościa.
W tym samym czasie byli także "Edukatorzy", gdzie zagrałeś zupełnie inną postać - buntownika, anarchistę. Teraz wcielasz się w nazistowskiego potwora.
Dla aktora możliwość zmiany i zagrania różnych postaci jest czymś, co motywuje. Dlatego jestem bardzo szczęśliwy, że nie muszę zawsze grać tych samych rzeczy. Jeśli to zależałoby to tylko ode mnie, zmieniałbym się cały czas. Myślę, że na razie skończyłem z postaciami takimi jak Lutz Heck. Następne rzeczy będą zupełnie inne.
Znałeś historię Żabińskich zanim otrzymałeś scenariusz?
Tak, słyszałem, co zrobili. Oczywiście zachwyciłem się ich odwagą, walecznością i sposobem, w jaki to wszystko wypracowali. Nie wiedziałem jednak zbyt wiele o swojej postaci. Musiałem zrobić porządny research, żeby móc wejść w jego umysł. Heck był autorem kilku książek zoologicznych, które świetnie oddawały wyobrażenie, jakim był człowiekiem. Był bardzo pewnym siebie człowiekiem (śmiech), czarnym charakterem.
Autor: Tomasz-Marcin Wrona // tka / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl