Jeśli szmacianki kojarzyły się wam jedynie z Zuzią lalką niedużą (i na dodatek/całą ze szmatek), to czas sprawę przemyśleć. W rewelacyjnej animacji ze stajni Tima Burtona szmacianki walczą z Maszynami i usiłują przetrwać w świecie po apokalipsie. Do tego w świetnym stylu. "9" już w kinach.
W spustoszonym przez wojnę mieście panuje nienaturalna cisza. Słońce z trudem przebija się przez wiszący w powietrzu toksyczny pył, oświetlając przytłumionym, żółtawym światłem pobojowisko będące niegdyś tętniącym życiem miejscem. Między ruinami domów, wśród walających się zwłok i hałd śmieci, nieliczni ocaleni przemykają się cichcem, poszukując rzeczy mogących się jeszcze przydać. To niebezpieczne wyprawy, bo polują na nich złowieszcze maszyny, hybrydy zbudowane z metalu i kości…
To nie początek „Terminatora 5”. To rewelacyjna, wizualnie wbijająca w fotel (z fabułą nieco gorzej) animacja Shane’a Ackera, którą swoimi nazwiskami firmują też – jako producenci - Tim Burton ("Gnijąca panna młoda", "Jeździec bez głowy") i Timur Bekmambetow ("Straż dzienna", "Straż nocna", "Wanted"). Bohaterami "9" są szmaciane lalki, oznaczone numerami od 1 do 9, jedyne istoty pozostałe w wymarłym mieście po zagładzie ludzkości w wojnie z maszynami.
(Szmaciany) człowiek kontra maszyna
Stworzył je szalony naukowiec, umierając, tchnął w każdą z nich cząstkę swojej duszy. Tytułowy 9 (mówiący głosem innego małego outsidera postawionego przed zadaniem ponad siły – hobbita Frodo czyli Elijah Wooda) najpierw przypadkiem uruchamia ubermaszynę, przyczynę wszelkiego zła, a następnie wraz z pozostałą ósemką – m.in. niezależną wojowniczką, tchórzliwym samozwańczym przywódcą i jego tępawym ochroniarzem – musi stanąć do walki o przeżycie swoje i reszty przypadkowej rodziny.
Fabuła do najbardziej oryginalnych zdecydowanie nie należy (choć zaskakiwać może ilość drastycznych, jak na animację, scen, oraz liczba trupów), ale wykonanie jest powalające. Acker genialnie połączył estetykę steam punku, gotyckiego horroru, postapokaliptycznych fantazji i produkcyjniaków z lat 50 z obu stron żelaznej kurtyny.
Animacja na 6. A nawet 9
Postaci zanimowane są perfekcyjnie, liczne sceny walk z maszynami to majstersztyk animacji i montażu, ale prawdziwe perełki to fragmenty kronik sprzed wojny ludzi z maszynami. Widzimy władczych generałów o kwadratowych szczękach, naukowców w białych kitlach, ich cudowny wynalazek – niezwyciężoną broń, stworzoną oczywiście dla utrzymania wiecznego pokoju - i tragiczne skutki zastosowania owej „pokojowej” broni. Wszystko w świetnie sparodiowanym stylu socrealistycznych kronik i amerykańskich filmów klasy B sprzed półwiecza.
„9” to mistrzowsko wykonana animacja, z prostą i świadomie naiwną, ale sympatyczną fabułą, bardzo inteligentnie bawiąca się kinowymi konwencjami. Nie puszczająca przy tym nachalnie oka do widza, jak „Shrek” i kolejne jego klony nadmiernie eksploatujące formułę „weź dzieciaka do kina i baw się lepiej od niego”. Zabawa zdecydowanie dla dorosłych, za to przednia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Monolith