Europejska premiera "Bosego imperatora" - satyry politycznej Jessiki Woodworth i Petera Brosensa - otworzyła w piątek 35 Warszawski Festiwal Filmowy. Publiczność w ciągu 10 dni obejrzy 180 filmów ze 122 krajów. Do najbardziej oczekiwanych pozycji należą: szokujący "Malowany ptak" Vaclava Marhoula według Jerzego Kosińskiego, objawienie z Wenecji "Babyteeth" Shannon Murphy czy "Talasoterapia" Guillaume'a Nicloux.
Jak zwykle najbardziej prestiżową sekcją warszawskiej imprezy jest Konkurs Międzynarodowy, w którym tym razem o Warsaw Grand Prix rywalizować będzie 15 tytułów z całego świata. Wśród nich są "Brylantowe stopy" Amerykanina Micaela Preyslera, rumuńskie "5 minut za późno" Dana Chisu i "Jutro przejdę na drugą stronę" irańskiej reżyserki Sepideh Farsi.
W konkursie znalazły się trzy polskie tytuły: "Dolina Bogów" Lecha Majewskiego, "Proceder" Michała Węgrzyna oraz "Pan T." Marcina Krzyształowicza. Inne polskie akcenty w konkursie to Andrzej Chyra w japońskim filmie Kei Ishikawy "Słuchaj wszechświata" - zagrał jurora konkursu pianistycznego, a także Daniel Olbrychski w "Stanie wyjątkowym" Vinko Bresana - wcielił się w chorwackiego prezydenta.
Filmy w konkursie międzynarodowym oceni pięcioosobowe jury, w którym zasiadają: Małgorzata Bela – polska modelka i aktorka, Hanna Slak - słoweńska reżyserka i artystka multimedialna, Oana Giurgiu - rumuńska producentka i reżyserka, Bujar Alimani – albański reżyser oraz Michał Leszczyłowski - polski montażysta i reżyser od lat mieszkający i pracujący w Szwecji.
180 filmów w 10 dni
Ten festiwal to od 35 lat wielkie święto przede wszystkim artystycznego kina, docenianego przez fanów X muzy, którzy ściągają tu tłumnie z odległych zakątków świata. Aż trudno uwierzyć, że zaczynał jako mały, lokalny festiwal w dobie PRL-u.
Wówczas był dla kinomanów rodzajem okna na świat. Dziś impreza ma status festiwalu klasy A i cieszy się wielkim uznaniem zarówno publiczności, jak i krytyków. Tę samą rangę ma tylko 14 festiwali filmowych na świecie.
Obok Konkursu Międzynarodowego mamy też Konkurs 1-2 - dla pierwszych i drugich filmów fabularnych w dorobku reżyserów oraz Konkurs Wolny Duch - "dla filmów niezależnych, nowatorskich, buntowniczych". Są ponadto niezwykle popularne wśród widzów sekcje niekonkursowe: Odkrycia i Pokazy Specjalne.
Jak wybrać spośród 180 tytułów te najbardziej warte zobaczenia? Najprościej zacząć od tych, o których już głośno.
W tym roku do takich tytułów należy na pewno oparty na prozie Jerzego Kosińskiego czesko-słowacko-ukraiński "Malowany ptak" Vaclava Marhoula, prezentowany na pokazie specjalnym. Epatująca okrucieństwem historia żydowskiego chłopca, tułającego się po Europie podczas II wojny światowej, doświadczającego cierpienia, które zdaje się nie mieć końca, podzieliła widzów festiwalu w Wenecji, gdzie miała światową premierę. Jedni pisali o serwowanej bez wytchnienia przez trzy godziny nieludzkiej przemocy i wychodzili z kina w trakcie seansu, inni (jak krytycy "Guardiana" czy "Independent") dawali filmowi 5 gwiazdek, nazywając "monumentalnym arcydziełem i fantasmagorycznym horrorem". W obsadzie filmu mamy takie gwiazdy jak Stellan Skarsgard, Harvey Keitel czy Udo Kier.
Zgoła odmienne przyjęcie (zachwyceni byli wszyscy), miała w Wenecji premiera "Babyteeth" australijskiej reżyserki Shannon Murphy, odtwórcę jednej z głównych ról nagrodzono tam za najlepszy debiut aktorski. To opowieść o ciężko chorej nastolatce, która zakochuje się w drobnym handlarzu narkotyków, co staje się koszmarem dla jej rodziców. Nie tak wyobrażali sobie chłopaka córki. Tyle tylko, że wraz z pierwszymi pocałunkami w dziewczynę wstępuje nieznane dotąd pragnienie życia. Tradycyjna moralność przestaje obowiązywać w obliczu śmierci, a bohaterka pokazuje rodzicom i wszystkim wokół jak żyć, gdy nie masz nic do stracenia. "Jak dobrze jest nie być martwym" - tłumaczy, przekraczając kolejne granice w ekstremalny sposób.
To na pewno jeden z tych tytułów, które mają szanse na przyznywaną co roku przez widzów Nagrodę Publiczności. Film trafił do sekcji Odkrycia.
W tej samej sekcji znalazł się nagrodzony na Sundance, głośny już dokument "Polityka pierwszego dziecka" dwóch chińskich reżyserek, opowiadający o ekstremalnym sposobie kontroli urodzeń w Chinach od końca lat 70. XX wieku aż do 2015 roku. Dokumentalistka Nanfu Wang właśnie po raz pierwszy została matką. Z tej perspektywy wspólnie z Jialing Zhang przyjrzała się procesowi radzenia sobie Chińczyków z wieloletnią traumą niszczycielskiego eksperymentu społecznego. Opowiada o praktykach porzucania noworodków, przymusowej sterylizacji i aborcji.
Na WFF nigdy nie brak też znakomitych komedii. Choćby takich jak ta, którą organizatorzy wybrali na zamknięcie festiwalu. W filmie "Talasoterapia" w reżyserii Guillaume'a Nicloux słynny pisarz Michel Houellebecq i aktor Gerard Depardieu spotykają się w nadmorskim spa i próbują przetrwać w obyczajowym "reżimie", który tam panuje. To swoista kontynuacja filmu z 2014 roku "Porwanie Michela Houellebecqa".
Festiwal wielkich odkryć
Warszawski Festiwal Filmowy, na tle goniących za wielkimi gwiazdami pozostałych festiwali klasy A, jest imprezą niezwykłą. Tutaj zawsze, co od lat podkreśla dyrektor Stefan Laudyn, najpierw jest selekcja filmów, a dopiero potem zapraszani są twórcy, a nie odwrotnie. Nie daje się też nagród za całokształt, by skłonić do przyjazdu znane nazwiska. Warszawski Festiwal Filmowy to przede wszystkim festiwal odkryć. Mnóstwo wielkich, sławnych twórców właśnie na WFF pokazywało swoje pierwsze filmy.
To tutaj na początku lat 90. przyjechał uwielbiany dziś w Cannes i Wenecji izraelski twórca Amos Gitai. Jego trylogia - "Berlin Jerusalem", "Estera" i "Golem" - tu właśnie miała światowe premiery.
Inny izraelski reżyser Ari Folman, zanim zrobił karierę dzięki "Walcowi z Baszirem", przedstawiał w Warszawie "Made in Israel" w roku 2001. Wtedy też przyjechał na warszawski festiwal nieznany nikomu rumuński reżyser Cristian Mungiu, który w 2007 roku wygrał festiwal w Cannes filmem "4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni". Na WFF odebrał wtedy także Grand Prix za film "Zachód".
W połowie lat 90. gościem młodej jeszcze imprezy był - mało wówczas znany - Michael Haneke, twórca "Pianistki", "Białej wstążki" i "Miłości", za sprawą której odebrał dwie Złote Palmy w Cannes.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: WFF, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Warszawski Festiwal Filmowy