Często mówi się lub pisze o "absurdach rodem z filmów Barei". Staszek nie musiał "łowić" absurdów, bo cały system był jednym wielkim absurdem - mówił o nim aktor i publicysta Stanisław Tym. 35 lat temu zmarł reżyser Stanisław Bareja, autor kultowych komedii z lat 70. i 80. Poza pracą reżyserską angażował się też w działalność antykomunistyczną. Odszedł w Essen (RFN) 14 czerwca 1987 roku.
Stanisław Sylwester Bareja urodził się 5 grudnia 1929 roku w Warszawie. Po wojnie rodzina Barejów zamieszkała w Jeleniej Górze. W 1949 roku Stanisław rozpoczął studia na Wydziale Reżyserii Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi (obecnie PWSFTviT).
Kariera od lat pięćdziesiątych
Latem 1953 roku zrealizował etiudę "Drugie sumienie", opartą na motywach dramatu "Niemcy" Leona Kruczkowskiego. Przez ponad pół wieku film uznawany za utracony, został odnaleziony i zdigitalizowany przez łódzką uczelnię.
W sierpniu 1954 roku zadebiutował jako aktor w tak zwanej noweli kolarskiej Stanisława Lenartowicza w filmie "Trzy starty". Później grał epizodyczne role w większości swoich filmów, a także między innymi w serialu "Dom" Jana Łomnickiego i "Lalce" Ryszarda Bera. W latach pięćdziesiątych asystował reżyserom Janowi Rybkowskiemu i Antoniemu Bohdziewiczowi.
Pełnometrażowym debiutem Barei była komedia "Mąż swojej żony" (1960). Jego filmowymi odkryciami byli Elżbieta Czyżewska i Wojciech Pokora. Rok później zrealizował "Dotknięcie nocy" - pierwszy polski film kryminalny, a w 1965 roku - "Kapitan Sowa na tropie" - pierwszy polski serial kryminalny. Z kolei komedie muzyczne z lat sześćdziesiątych zdobyły dużą popularność wśród widowni, jednak później reżyser oceniał je krytycznie. W PRL-u komedia była uznawana za "niski", gorszy gatunek filmowy. W następnej dekadzie Bareja wprowadził elementy ostrej satyry skierowanej przeciw negatywnym zjawiskom życia społecznego i panującemu ustrojowi, którego nigdy nie zaakceptował. Scenariusze pisał wraz między innymi z Jackiem Fedorowiczem, ze Stanisławem Tymem oraz z Jerzym Skolimowskim i Ryszardem Berem (niezrealizowane).
Charakterystyczny "surowy" styl
Od początku lat siedemdziesiątych władza ingerowała w scenariusze, a publicyści redagowali na jej zamówienie negatywne recenzje. Nieprzychylne władze kinematografii znacznie ograniczały ilość taśmy filmowej przydzielanej reżyserowi, co wpływało na jego system pracy bez powtarzania ujęć (dubli) i nadawało filmom specyficzny, "surowy" charakter. Niektóre recenzje filmów Barei pisane na przykład przez byłych cenzorów z lat stalinowskich brzmiały jak paszkwile. W dobrym tonie było pisać źle o Barei - bezpartyjnym outsiderze, który nigdy nie zabiegał o względy peerelowskiej władzy. Mimo zohydzania jego filmy zajmowały czołowe miejsca w rankingach kinowej frekwencji i cieszyły się uznaniem widzów. Bareja prowadził swoją osobistą grę z cenzorami, przemycając ukryte pomiędzy skeczami aluzje. Głównych oponentów, Bohdana Porębę i Kazimierza Kutza, oraz innych nieprzyjaznych sobie filmowców portretował jako antybohaterów.
Stanisław Bareja realizował filmy szybko i sprawnie, nie cyzelował ich, co jeszcze bardziej akcentowało wszechobecną w PRL-u bylejakość. W marcu 2009 roku Stanisław Tym mówił: "Dziś często mówi się lub pisze o 'absurdach rodem z filmów Barei'. Staszek nie musiał 'łowić' absurdów, bo cały system był jednym wielkim absurdem".
Pod warstwą skeczowych scenek i gagów ukazywał rzeczywistość przefiltrowaną przez ironię i sarkazm. Dzięki celnym obserwacjom jego komedie mają także walor filmów dokumentujących codzienne realia epoki.
Działalność w opozycji i "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz"
Zapowiedziami przemian w jego twórczości były "Poszukiwany, poszukiwana" (1972) i "Nie ma róży bez ognia" (1974). Komedią z elementami kryminału był "Brunet wieczorową porą" (1976). Słowa "zatrzymany do dyspozycji prokuratora po udowodnieniu mu winy” celnie puentowały stan praworządności w PRL-u kilka miesięcy przed pacyfikacją protestów w Radomiu i Ursusie.
W 1977 roku reżyser nawiązał współpracę z demokratyczną opozycją, między innymi z Komitetem Obrony Robotników (KOR). Przez lata udostępniał piwnicę swojego warszawskiego domu przy ul. Fitelberga na potrzeby opozycyjnej Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA, a później NSZZ "Solidarność" Regionu Mazowsze. Z Essen przywiózł wydaną przez londyński "Aneks" "Czarną księgę cenzury PRL", "W cieniu Katynia" oraz inne wydawnictwa bezdebitowe.
Punktem przełomowym w twórczości reżysera było "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" według scenariusza Barei i Tyma. Ostrze satyry filmu było skierowane przeciw obłudzie gierkowskiej "propagandy sukcesu", cynizmowi i nadużyciom ze strony PZPR-owskich aparatczyków. Słowa "Dziękuję ci, Maciek!" wypowiedziane przez nadużywającego władzy dyrektora Krzakoskiego w trakcie rozmowy telefonicznej było dla ówczesnych widzów czytelną aluzją do Macieja Szczepańskiego, głównego realizatora gierkowskiej propagandy sukcesu prezentowanej w telewizji. Bareja punktował także negatywne zachowania społeczne: wszechobecne cwaniactwo, egoizm i brakoróbstwo. Uznawana w PRL-u za gorszy gatunek filmowy komedia ukazywała więcej prawdy niż produkcje innych, uznawanych i cenionych przez władzę twórców.
Po kolaudacji "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" w grudniu 1977 roku film został zablokowany przez działacza PZPR, późniejszego wiceministra kultury Janusza Wilhelmiego i trafił na półkę. W ataku na reżysera uczestniczył partyjny reżyser Bohdan Poręba. Kilka dni później Bareja przeżył pierwszy zawał serca. Po śmierci Wilhelmiego w katastrofie lotniczej reżyser skontaktował się z cenzorem i wynegocjował dopuszczenie filmu do dystrybucji pod warunkiem przerobienia nagranego materiału. Po wycięciu 12 procent scen nazwał "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" "kadłubkiem". 8 grudnia 1978 roku komedia trafiła na ekrany kin. Wcześniej na przemiał trafił niemal cały nakład promocyjnego plakatu przedstawiającego świnię z podpalonym lontem zamiast ogona. Graficzna aluzja do "uświnionego społeczeństwa" była dla decydentów PRL-u równie niepożądana jak treść komedii.
Autor kultowych komedii
Jesienią 1979 roku Bareja i Tym rozpoczęli zdjęcia do komedii "Miś". W wywiadzie dla Polskiego Radia (1981) reżyser opowiadał: "To jest opowieść o człowieku, który nie mówi słowa prawdy. Zresztą tak samo nie mówi słowa prawdy jego partnerka, nie mówią jego koledzy […] mistrzem kłamstwa jest on i dlatego wygrywa […]. Śmiech służy mi jako łatwiejszy sposób dotarcia do ludzi" .
Gdy ważyły się losy "Misia", reżyser przywiózł z Wiednia do Warszawy, na dachu własnego samochodu, powielacz offsetowy Roneo-Vickers dla powstającej "Solidarności". Między sierpniem 1980 roku a ogłoszeniem stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku, w trakcie tak zwanego karnawału Solidarności, można było powiedzieć więcej prawdy niż przez całe 36 lat PRL-u. "Miś" trafił zatem na ekrany kin po niewielkich ingerencjach cenzorskich.
Zdjęcia do serialu "Alternatywy 4" rozpoczęto tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego. Pomimo bojkotu telewizji wśród aktorów i innych twórców, za zgodą podziemnej wówczas "Solidarności", Bareja wznowił je w kwietniu 1982 roku. Tytułowy blok był "PRL-em w pigułce". Zamieszkiwali go recydywista, lekarz, robotnik, partyjny działacz i związany z podziemiem wykładowca. "Jednoosobową bezpieką" był dozorca Stanisław Anioł, grany przez Romana Wilhelmiego. Po wielu interwencjach cenzury serial trafił do emisji telewizyjnej pięć lat po rozpoczęciu zdjęć. Reżyser przeżył w tym czasie kolejny zawał i operację serca.
Ostatnia produkcja
Mimo pogarszającego się stanu zdrowia aktywnie uczestniczył w działaniach zdelegalizowanej przez reżim Jaruzelskiego Solidarności, udostępniając swój dom do konspiracyjnych zebrań. W piwnicy (pralni) budynku zorganizował pracownię fotograficzną, w której działacz opozycyjny Tomasz Michalak przygotowywał dokumenty dla konspiracyjnej Solidarności. Bareja pomagał również ukrywającemu się Zbigniewowi Bujakowi, współpracował także ze Zbigniewem Romaszewskim.
Operator Wojciech Jastrzębowski opowiadał w 2009 roku: "Staszek był człowiekiem skromnym, a przy tym niezwykle odważnym. Wiosną 1982 roku wznowiliśmy zdjęcia do serialu 'Alternatywy 4'. Zatrzymała mnie SB. Poszukiwali mojego brata, który był aktywny w Solidarności i od grudnia się ukrywał. Z budki przy Rakowieckiej, tuż obok gmachu MSW, zadzwonił tam z pretensjami, powiedział, że jest reżyserem i każdy dzień przestoju na planie filmowym to strata milionów złotych, i dlatego żąda, by natychmiast wypuścili operatora. Esbeków zamurowało, bo właśnie w stanie wojennym marnowanie państwowych pieniędzy było ostro potępiane przez Jaruzelskiego. Wypuścili mnie po godzinie, wsiadłem do taksówki i szybko na plan. O jego telefonie dowiedziałem się już wiele lat po jego śmierci. Nie chwalił się, że wyciągnął mnie z kłopotów".
Serial "Zmiennicy" (1986-1988) był ostatnią produkcją Stanisława Barei. W telewizji wyświetlono go po raz pierwszy już po śmierci reżysera.
Śmierć w Essen
Na początku 1987 roku Bareja otrzymał zaproszenie do RFN na trzymiesięczne stypendium w Museum Folkwang w Essen. Miał zrealizować film dokumentalny o zbiorach sztuki współczesnej i organizowanych wystawach. Przez kilka miesięcy SB blokowała mu wydanie paszportu.
6 czerwca reżyser przyjechał do Essen. Kilka dni później nastąpił u niego wylew krwi do mózgu. Jeden z pracowników muzeum znalazł go nieprzytomnego na korytarzu budynku. Reżyser trafił na oddział intensywnej terapii, nie odzyskując przytomności. W Warszawie bezpieka opóźniała wyjazd żony Hanny Kotkowskiej-Barei do RFN.
Stanisław Bareja zmarł 14 czerwca 1987 roku szpitalu St. Joseph przy Propsteistrasse 2 w Essen-Werden. Prochy filmowca sprowadzono do kraju i pochowano w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Czerniakowskim przy ulicy Powsińskiej.
26 września 2006 roku prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Stanisława Bareję Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za działalność konspiracyjną.
Bareja jest uznawany za czołowego reżysera komedii w kinematografii PRL-u.
Źródło: PAP