Postępowanie w sprawie śmierci strażaka-nurka zaangażowanego w poszukiwania Grzegorza Borysa trwa już od 5 miesięcy. Prokuratura wciąż czeka na wyniki sekcji zwłok i opinię biegłego z zakresu nurkowania i sprzętu, jaki był do tego wykorzystany. Bez tych dokumentów związane ręce ma też komisja strażacka powołana do sprawy.
Przypomnijmy, że do wypadku, w którym zginął strażak, doszło 1 listopada ubiegłego roku, w trakcie poszukiwań Grzegorza Borysa, które były prowadzone w zbiorniku wodnym Lepusz w Gdyni. 27-latek należał do Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno-Nurkowego "Gdańsk".
Postępowanie w sprawie jego śmierci trwa już od 5 miesięcy. Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura w Gdańsku, ale zostało ono przeniesione do Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Do sprawy powołano też specjalną komisję strażacką.
Jak informują strażacy, spora część ustaleń jest już gotowa, ale komisja ekspercka nie może zamknąć swojego raportu bez odpowiednich dokumentów, o które poprosiła prokuraturę. Przez to jej działalność została zawieszona.
- Ona [prokuratura - przyp. red.] wstrzymuje się ponieważ dalej prowadzi własne postępowanie. Z tego co wiemy, nadal przesłuchiwani są świadkowie. Przewodniczący komisji interweniuje, przypomina się, prowadzi korespondencję. Musimy cierpliwie czekać - mówi bryg. Jacek Jakóbczyk, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku.
Część świadków zeznaje kolejny raz
Sama prokuratura wciąż czeka na opinię biegłego z zakresu nurkowania dotyczącą sprzętu, jaki był do tego wykorzystywany, a także na wyniki sekcji zwłok.
Wciąż przesłuchiwani są świadkowie. Niektórzy po raz kolejny. Potwierdzają to strażacy, który zostali ostatnio wezwani do prokuratury w Bydgoszczy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, Google Maps