Trochę śmiesznie, trochę strasznie – trudno inaczej opisać zarządzenie burmistrza podlaskiego miasta Sejny. Na cmentarzu zaczyna brakować miejsca, na nowe grunty nie ma pieniędzy. Włodarz zakazuje więc... umierania. - Jest natura, która rządzi i nie ma zmiłuj się – komentują "zakaz" radni.
Sejny. Miasto na Podlasiu, tuż przy granicy. Niewielkie, zamieszkuje je około 6 tysięcy osób.
Średnio rocznie w mieście odbywa się około 100 pochówków. I tu pojawia się problem, bo na cmentarzu zostało jedynie około 200 miejsc. Co oznacza, że już za dwa lata kwatery się skończą.
Remedium na ograniczone miejsce znalazł burmistrz Arkadiusz Nowalski i podczas konferencji prasowej "zarządził" … zakaz umierania.
- Młody, myśli że nie umrze i to dlatego – komentuje jedna z mieszkanek.
"Nie ma zmiłuj się"
- Jakby miał moce nadprzyrodzone. Jest natura, która rządzi i nie ma żadnego zmiłuj się – mówi miejski radny Romuald Jakubowski.
A to właśnie radnych za całą sytuację wini burmistrz. Problem braku miejsc na cmentarzu rozwiązałby bowiem zakup gruntów. Tego jednak zakazała Regionalna Izba Obrachunkowa, bo miasto ma już gigantyczny dług. Na razie spłaca odsetki, a na zakup 4 hektarów gruntu potrzeba aż 300 tys. złotych.
- Trzeba rozmawiać z parafią, proboszczem, ościennymi gminami – sugeruje radny Jakubowski.
Burmistrz sugestii nie słucha i radnych krytykuje. - Myślą, że jak zamkną oczy, jak dzieci, że ich nie widać – mówi.
- Cały czas walka trwa bo rada stara a burmistrz nowy – komentują mieszkańcy.
Do zakazu ustosunkowywać się nie chcą. Bo przecież o śmierci decydują wyższe władze.
Autor: mmw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24