W Oświęcimiu odbywają się w piątek obchody 84. rocznicy pierwszej deportacji Polaków do niemieckiego obozu Auschwitz. W uroczystości bierze udział kilkunastu byłych więźniów.
14 czerwca uznawany jest za dzień, w którym obóz zaczął funkcjonować. W pierwszym transporcie do Auschwitz w roku 1940 przyjechało 728 więźniów. Część z nich przetrwała wojnę. Ostatni z ocalałych zmarł w 2020 roku w Irlandii.
Piątkowe obchody zostały zainaugurowane mszą św. w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach koło Oświęcimia.
"Tego się nie zapomina"
W eucharystii uczestniczyło kilkunastu byłych więźniów Auschwitz. Wśród nich Barbara Wojnarowska-Gautier. Powiedziała dziennikarzom, że wraca w to miejsce wciąż z tymi samymi emocjami: - Tego się nie zapomina. To siedzi w naszych głowach. Jesteśmy tu, bo to nasz obowiązek. Świat musi wiedzieć, że to się wydarzyło. Więźniowie z pierwszego transportu do ostatnich chwil przychodzili na uroczystości. Dla nich to była świętość. Teraz to spadło na nas, na młodszych, na "dzieci oświęcimskie" – podkreśliła.
Dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński powiedział, że 14 czerwca jest trudną datą. - Nie jest to moment pozytywny, jak rocznica wyzwolenia. Jest to początek tego piekła. Przyjazd 728 więźniów z Tarnowa; wyjeżdżało ich 729. Jeden uciekł z pociągu. Padły strzały. Nie są znane jego losy. Być może była to pierwsza ofiara Auschwitz, jeśli liczyć transport, jako część historii obozu. To data pierwszego transportu, ale wspominamy wszystkie ofiary. I tych, którzy tu zostali zamordowani, i tych, którzy przeszli przez to piekło, ale do końca życia nieśli to brzmię – podkreślił.
Z sześciu braci przeżyli trzej
Biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel w homilii zwrócił uwagę, że 14 czerwca przypada dzień pamięci o więźniach obozów, jak KL Auschwitz. - Znajdowali się w ekstremalnie trudnych warunkach. Przywiezieni i zamknięci za drutami obozu, ogołoceni ze wszystkiego, co daje poczucie godności, nieużywający już imienia i nazwiska, ale traktowani jak numery, pozbawieni choćby najmniejszego zabezpieczenia, z głową ogoloną i w poniżającym stroju, wyczerpani katorżniczą pracą, stale głodni i niedożywieni, chorzy i bezsilni wobec panującego terroru, nie mający nadziei na zmianę swojego statusu – mówił.
Duchowny wskazywał, że "kolejni więźniowie w jakimś momencie stawali się jakby nieobecni, pozbawieni jakiejkolwiek chęci do życia". - Niektórzy woleli skończyć ze sobą i rzucali się na druty. Inni próbowali desperacko ratować się za wszelką cenę. Jeszcze inni zdobywali się na heroizm, oddawali ostatni kęs chleba innemu albo swoje życie, by inny więzień mógł przeżyć dłużej choć chwilę. Nietrudno w takich warunkach o odrzucenie Boga i słowa (…): "po tym, co zobaczyłem w Auschwitz, dla mnie Bóg nie istnieje – wskazał.
Biskup podkreślił, że byli i tacy, którzy odnajdywali sens pobytu w tym miejscu. Podejmowali walkę albo ucieczkę. Szukali Boga. Szukali w modlitwie pomocy. Gdy ją znaleźli, pomagali innym. - Tegoroczny Narodowy Dzień Pamięci (...) wiąże się z pamięcią o sześciu braciach z rodziny Kupców z Poronina (…)” – zaznaczył. Tworzyli oni na Podhalu zręby ruchu oporu przeciwko niemieckiemu okupantowi. Wszyscy, wskutek denuncjacji, zostali aresztowani i trafili do Auschwitz. Jeden z nich – Bolesław - podczas przesłuchania wziął całą winę na siebie. Zginął, ale uratował swego brata Władysława. Przeżyli także Jan i Antoni. Wojny nie przetrwali Józef i Karol.
Złożenie wieńców i zniczy
Po mszy świętej uczestnicy upamiętnienia złożyli kwiaty przed tablicą poświęconą więźniom pierwszego transportu, która umieszczona jest na budynku Małopolskiej Uczelni Państwowej. W jej piwnicach Niemcy początkowo więzili deportowanych 14 czerwca Polaków. Obóz nie był gotowy jeszcze na ich przyjęcie.
Byli więźniowie, delegacje władz państwowych i samorządowych, a także organizatorzy obchodów, złożą także wieńce i znicze przed Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku 11 w byłym obozie Auschwitz I. Zabrzmiał hymn narodowy. Przed Ścianą Straceń Niemcy w czasie istnienia obozu rozstrzelali wiele tysięcy osób, głównie Polaków.
Patronat nad uroczystościami ma prezydent RP Andrzej Duda.
Obóz zagłady Auschwitz
14 czerwca 1940 r. do KL Auschwitz z więzienia w Tarnowie dotarł pierwszy transport 728 polskich więźniów politycznych. Wśród deportowanych byli m.in. żołnierze kampanii wrześniowej, którzy usiłowali przedrzeć się na Węgry, członkowie podziemnych organizacji niepodległościowych, gimnazjaliści i studenci. Wojnę przeżyło 239. Jako ostatni z nich odszedł Włodzimierz Bujakowski. Zmarł 11 października 2020 r. w Cork w Irlandii. Pozostali zginęli w obozie lub ich dalszy los nie jest znany.
W Auschwitz Niemcy uwięzili ok. 150 tys. Polaków. Połowa z nich tam zginęła, a wielu kolejnych po przeniesieniu do innych obozów.
W KL Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 miliona osób, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. Obóz Auschwitz został wyzwolony 27 stycznia 1945 r. przez Armię Czerwoną.
14 czerwca w Polsce jest Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady.
Źródło: PAP