W poniedziałek Główny Inspektorat Weterynarii potwierdził, że w większości próbek pobranych od chorych kotów wykryto wirusa ptasiej grypy. - Nie spodziewaliśmy się, że akurat ten wirus okaże się przyczyną choroby - mówił na antenie TVN24 wirusolog prof. Krzysztof Pyrć. Jak podkreślił, zarówno koty, jak i psy nie powinny stać się jego pierwszym celem. Naukowiec wyjaśniał, co należy robić, by zmniejszyć ryzyko zakażenia. Do sprawy odniósł się też prof. Krzysztof Rypuła z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Od kilku dni mówi się o tajemniczej chorobie, która zabija koty. Informacja na ten temat rozeszła się dzięki udostępnianiu ostrzeżeń w mediach społecznościowych przez weterynarzy, pracowników schronisk i fundacji, a także hodowców i prywatnych właścicieli zwierząt. Na Facebooku powstała nawet specjalna grupa dochodzeniowa, która we wtorek rano zrzeszała już 5,1 tys. osób.
W poniedziałek, po przebadaniu 11 próbek Główny Inspektorat Weterynarii potwierdził, że w dziewięciu wykryto wirusa ptasiej grypy H5N1.
Do tej sytuacji w programie "Wstajesz i wiesz" w TVN24 odniósł się wirusolog prof. dr hab. Krzysztof Pyrć z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
- W tym momencie mamy wyniki nie tylko z jednego laboratorium, tylko większej ich liczby, które sugerują, że faktycznie przyczyną choroby jest wirus ptasiej grypy H5N1, który jest z nami już od ponad 20 lat. Wiemy, że ma potencjał do przenoszenia się pomiędzy ptakami a ssakami i jest również w stanie zakażać ludzi, jednak do tej pory nie przenosił się pomiędzy nimi efektywnie. To sprawia, że co jakiś czas widzimy wśród nich przypadki zachorowań i zgonów, natomiast nie mamy takiej sytuacji pandemicznej, jak mieliśmy w przypadku wirusa SARS-CoV-2 - powiedział na antenie TVN24.
Podkreślił, że można się spodziewać, że zacznie dochodzić do takich transmisji.
Specjaliści rekomendują, co robić
Zapytany, dlaczego wirus dotyka jak na razie wyłącznie koty, a nie psy, odparł, że ani jedne, ani drugie nie powinny być pierwszym celem tego wirusa.
- To było trochę nieoczekiwane. Nie spodziewaliśmy się, że akurat ten wirus okaże się przyczyną choroby, natomiast tutaj głównym pytaniem jest to, w jaki sposób ten wirus zakaża koty. Pojawiają się różne hipotezy, zajmujemy się ich weryfikacją. Myślę, że Państwowa Inspekcja Weterynaryjna również już to testuje. Bo albo ten wirus dostaje się bezpośrednio od ptaków, na które polują koty, albo przez pożywienie. Wirus grypy jest niestabilny, w związku z czym w żywności utrwalonej, pasteryzowanej nie przetrwa. Natomiast na mięsie surowym jest jak najbardziej w stanie się utrzymać - podkreślił profesor.
Jak wskazywał, na razie trudno ustalić procedurę leczenia. Zachęcił jednak do stosowania wszelkich środków ostrożności, tj. niewypuszczania kotów na zewnątrz, niedopuszczania do kontaktu z dzikimi ptakami, niekarmienia zwierząt surowym mięsem, chowania lub odkażania butów, oraz obserwacji kota pod kątem występowania niepokojących objawów.
O tym, co robić, by zminimalizować ryzyko zakażenia mówił też prof. Krzysztof Rypuła z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. - Wirusy grypy mają to do siebie, że mają sezonowość. Pojawiają się i znikają. Na dzień dzisiejszy na pewno ważną rzeczą jest, abyśmy zachowali ostrożność, tak jak to miało miejsce przy dotychczasowych epidemiach, czyli zachowali higienę, myli ręce, przestrzegali środków bezpieczeństwa. Starajmy się nie wyprowadzać kotów, zachować czystość obuwia. Te rzeczy zdecydowanie obniżą możliwość zakażenia - wymienił badacz.
Pyrć mówił o tym, jak rozpoznać, że kot mógł zostać zakażony. - Tutaj bardzo charakterystyczne, z tego co opisują właściciele, weterynarze i literatura, są objawy neurologiczne, objawy ze strony układu oddechowego, a także letarg, ospałość tych zwierząt. Widać po nich, że coś jest nie tak, co warto skonsultować z weterynarzem - powiedział profesor.
Jak dodał prof. Rypuła, specjaliści dokonają na miejscu oceny potencjalnego ryzyka.
- Mogą pobrać próbki do badań, ponieważ jak wiemy, na dzień dzisiejszy, nie we wszystkich przypadkach potwierdzono obecność zakażenia. Te objawy mogą pochodzić z innego tła. Zarówno zakaźnego, jak i niezakaźnego - wskazał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24