Wezwaniem policji zakończył się incydent, do którego doszło w jednym z popularnych hipermarketów w Rzeszowie. Mama trójki małych dzieci nie zauważyła, kiedy jedno z nich podczas zakupów zjadło bułkę i nie zapłaciła za pieczywo. Obsługa sklepu na miejsce wezwała policję.
Kuriozalną sytuację opisała podkarpacka "Gazeta Wyborcza". Jak relacjonują dziennikarze, do zdarzenia doszło przed sylwestrem w hipermarkecie Biedronka przy ulicy Witolda w Rzeszowie.
- Do Biedronki poszłam razem z dziećmi (...). Dzieci były bardzo grzeczne. Przy dziale z pieczywem wzięły po jednej bułce, nawet nie zauważyłam, jak zaczęły je podjadać. Przy kasie jednej bułki już nie było i zapomniałam powiedzieć o niej kasjerowi. W normalnym sklepie, gdyby ktoś to zauważył, toby mi powiedział. Przecież nie kradłabym bułki. Nawet złodziejowi by się to nie opłacało, bułka była za 33 grosze - relacjonuje na łamach "Gazety Wyborczej" pani Justyna, mama trójki dzieci.
Kiedy pani Justyna pakowała zakupy do samochodu, podeszło do niej dwóch mężczyzn, dopytując o liczbę zakupionych bułek i paragon. - Wtedy okazało się, że za jedną nie zapłaciłam. Czy chcieli, żebym poszła do kasy za nią zapłacić? Nie. Poinformowali mnie że, oni muszą słuchać kierownika i żebym za nimi poszła. A ja głupia poszłam. Kierownik stwierdził, że on musi słuchać przełożonych i musi wezwać policję za kradzież bułki. Policja przyjechała po 10 minutach na sygnale - relacjonuje pani Justyna. - Dla dzieci była to bardzo stresująca sytuacja - dodaje.
Kobieta została pouczona
- Jesteśmy zobowiązani reagować na każde wezwanie i tak też było w tym przypadku. Mundurowi powiadomieni przez obsługę sklepu o zdarzeniu udali się na miejsce - mówi portalowi tvn24.pl podinspektor Adam Szeląg, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. Jak relacjonuje, policyjna interwencja przebiegła spokojnie, a mundurowi zastosowali wobec kobiety pouczenie.
Dementuje też informacje, jakoby policja przyjechała na interwencję "na sygnale". - Policyjny radiowóz stał przed sklepem, na czas interwencji miał włączone sygnały świetlne. To standardowa procedura. Policyjny samochód podczas interwencji musi być odpowiednio oznakowany - wyjaśnia Adam Szeląg.
"Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca" - sklep przeprasza
Jak informuje podkarpacka "Gazeta Wyborcza", pani Justyna o sytuacji, która ją spotkała, poinformowała Biuro Obsługi Klienta sieci Biedronka. - Sprawdziliśmy dokładnie całe zdarzenie wśród personelu oraz na nagraniach kamer wideo. Każde tego typu zgłoszenie do naszego Biura Obsługi Klienta traktujemy poważnie i zawsze analizujemy pod kątem zgodności z procedurami, ale także okoliczności towarzyszących danemu zgłoszeniu. W tym konkretnym przypadku taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i w związku z tym przeprosiliśmy naszą klientkę za zachowanie personelu, który brał udział w tym zdarzeniu - poinformował Jan Kołodyński, menedżer do spraw komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka.
Na łamach "Gazety Wyborczej" zapewnił, że sieć "wyciągnie z tej sytuacji wnioski na przyszłość", a personel otrzyma dodatkową informację z przypomnieniem, jak powinno prawidłowo rozwiązywać się takie sytuacje, "tak aby nie dochodziło do nich w przyszłości". - W tej sytuacji zabrakło zrozumienia okoliczności sprawy, co możemy wytłumaczyć jedynie młodym stażem pracownika, który podjął błędne decyzje - wskazał Kołodyński.
Źródło: tvn24.pl, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock