"Szkiełka" z materiałem do badań, na nich dane pacjentek. Na takie znalezisko przy jednym ze śmietników w Kielcach trafili strażnicy miejscy. Przekazali je do sanepidu. Ten chce, by sprawą zajęła się policja, bo "nie mają możliwości ustalenia sprawcy".
Znalezione przez strażników próbki ktoś wyrzucił w pobliżu pojemników do selektywnej zbiórki odpadów. "Szkiełka" opatrzone były kolorowymi etykietami, na nich widoczne były dane pacjentek.
- Z uwagi na zagrożenie infekcyjne dla ludzi i środowiska zabezpieczone odpady medyczne przekazano Państwowemu Powiatowemu Inspektorowi Sanitarnemu w Kielcach – tłumaczą strażnicy.
Nie mogą przesłuchać pacjentek
Jak mówi Grażyna Majewska, Powiatowy Inspektor Sanitarny w Kielcach, próbki prawdopodobnie pobrane zostały do badań cytologicznych. – Wszystkie opatrzone są danymi kobiet – mówi i dodaje, że sprawą musi zająć się policja. – Nie jesteśmy w stanie ustalić, kto wyrzucił szkiełka. Nie mamy możliwości przesłuchania osób, których dane na nich widnieją – zaznacza.
Inspektor dodaje, że podejrzewają, iż odpady medyczne wyrzuciła osoba prywatna. – Jeśli zrobił to ktoś, kto pracuje dla prywatnego gabinetu, to nie możemy do niego dotrzeć – podkreśla.
Kamil Tokarski ze świętokrzyskiej policji zaznacza, że jeśli sprawa zostanie do nich przekazana, to będą próbowali ustalić, kto stoi za wyrzuceniem odpadów.
"To pierwszy taki przypadek"
Zgodnie z przepisami, odpady medyczne muszą być utylizowane. Każda placówka pobierająca materiał do badań powinna go później przekazać do spalarni śmieci.
Majewska zaznacza, że to pierwszy taki przypadek w regionie, z którym się spotkała. – Od lat nie było takiego problemu – podkreśla.
Jeżeli policji uda się ustalić, kto w taki sposób porzucił próbki, to sanepid może nałożyć na niego mandat w wysokości 500 zł. Sprawcy może grozić też kara za naruszenie danych osobowych pacjentek.
Autor: mmw/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska Kielce