Brawurowa akcja ratunkowa w miejskim autobusie zarejestrowana przez monitoring. Pasażer traci przytomność, kierowca rusza z pomocą. 23-letnia pani Joanna nie waha się ani chwili i sama reanimuje mężczyznę przez ponad 15 minut. Ratuje mu życie, dostaje pochwały, podziękowania i nagrody, ale od własnego szefa czeka ją... upomnienie. Za nieodprowadzony do bazy autobus. Materiał "Faktów" TVN.
Pani Joanna jest kierowcą autobusu. Dziś dla mieszkańców Rzeszowa stanowi żywą gwarancję przeżycia w komunikacji miejskiej. - Nie żałuję tego co zrobiłam. Zrobiłabym to drugi raz, tylko może troszkę lepiej - mówi Joanna Mendrala, kierowca autobusu MPK Rzeszów.
Uratowała życie
Był blady świt na pętli autobusowej, w pojeździe tylko pani Joanna i jeden pasażer, który nagle stracił przytomność. Pani Joanna wybiegła z autobusu, aby wezwać pomoc, po chwili wróciła i zaczęła ratować mężczyznę. Masaż serca prowadziła non stop przez 15 minut.
- Płakałam z emocji i strachu, bo nie było ze mną nikogo kto mógłby mi pomóc. Bałam się tego, że ten człowiek umiera na moich oczach - wspomina dziś pani Joanna.
Skuteczność
Gdy do akcji wkraczają ratownicy medyczni, nie wierzą własnym oczom. Jeszcze nigdy nie spotkali tak drobnej kobiety, która przez kwadrans przywracałaby ofierze życie. I to skutecznie. Było to możliwe, bo pani Joanna wraz z kursem na prawo jazdy zrobiła szkolenie z pierwszej pomocy.
- Dostała potężną dawkę adrenaliny. Uciskała bardzo dobrze klatkę piersiową. Zachowała się na medal - mówi Przemysław Chmaj, ratownik medyczny z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie.
Pani Joanna nie chciała odejść od pacjenta, dlatego później ratownicy kazali trzymać jej kroplówkę. Mężczyzna tylko jej zawdzięcza życie.
Nagroda i pretensje
Po udanej akcji była nagroda od prezydenta miasta, ale też pretensje od przełożonych za to, że pani Joanna nie była w stanie wsiąść za kółko i wrócić pojazdem do bazy. W załodze MPK Rzeszów zawrzało. Kierowcy i mechanicy żądali przeprosin dla pani Joanny. Nie wierzą, że ktoś krzykiem chciał załagodzić sprawę.
Władze miejskiego przewoźnika obiecują zbadać sprawę. - Jeżeli to będzie rzeczywiście naganne, to nie ujdzie płazem - zapewnia Marek Filip, prezes MPK Rzeszów.
Tym bardziej, że w MPK obowiązuje żelazna zasada: aby nie narażać pasażerów, po wypadku, czy kolizji żaden kierowca w warunkach stresu dalej nie jeździ.
Więcej informacji na stronie "Faktów TVN".
Autor: msz/kka / Źródło: Fakty