23-latka z Rzeszowa wezwała pogotowie, kiedy zauważyła, że jej półroczny synek nie oddycha. Chłopiec trafił do szpitala, jego stan był krytyczny. Po kilku godzinach zmarł. Lekarze znaleźli na ciele dziecka liczne ślady, wskazujące na pobicie. Rodzice zostali zatrzymani.
Ratownicy zostali wezwani do nieprzytomnego chłopca w piątek wieczorem.
- Pogotowie wezwała matka, która zauważyła, że dziecko nie oddycha. Ratownikom udało się przywrócić pracę serca i oddech, jednak w opinii lekarzy stan dziecka był krytyczny. Trafił na oddział intensywnej terapii – informuje Adam Szeląg, rzecznik prasowy rzeszowskiej policji.
Ślady pobicia
Załoga karetki zauważyła na ciele malca liczne ślady, wskazujące na to, że chłopiec mógł zostać pobity. Miał rany zarówno świeże, jak i zabliźnione. Jego stan był bardzo ciężki. Nie udało się go uratować. Mimo wysiłków lekarzy, zmarł po kilku godzinach.
- Rodzice dziecka zostali zatrzymani - mówi Szeląg. - W domu była też 2,5-letnia córka pary. Policjanci zauważyli obrażenia również u niej. Choć nie zagrażały one życiu, lekarze zdecydowali, że dziewczynka powinna zostać umieszczona w szpitalu. Rodzina jest znana policji, ma też założona niebieską kartę - dodaje rzecznik.
Z informacji, które uzyskała reporterka TVN24 Marta Gordziewicz wynika, że na ciele dziewczynki znaleziono między innymi ślady po przypalaniu papierosami. Cała też jest posinaczona. Jej stan psychiczny ma być bardzo zły.
Jutro rodzice dzieci mają być przesłuchiwani w prokuraturze.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN24