Nadal nie odnaleziono defektoskopu, którego zaginięcie odnotowała firma prowadząca prace drogowe w krakowskiej Nowej Hucie. Do poszukiwań wykorzystano między innymi drony, jednak bezskutecznie. Urządzenie zawiera promieniotwórczy selen, więc Państwowa Agencja Atomistyki apeluje do osób, które się z nim zetkną, o nieotwieranie i nierozcinanie go pod żadnym pozorem. Policja zatrzymała jedną osobę.
W niedzielę policja odebrała zgłoszenie o osobach, które przebywają na osiedlu Na Wzgórzach i mają przy sobie urządzenie odpowiadające opisowi zaginionego defektoskopu. Na miejsce zostały skierowane patrole, oddział chemiczny straży pożarnej przeszukał trzy wiaty śmietnikowe, jednak niczego nie znaleziono. Zapowiedziano kontynuację akcji w poniedziałek w okolicy rur ciepłowniczych i cmentarza.
W poniedziałek po południu policja poinformowała, że zatrzymany został 33-latek, który był odpowiedzialny za nadzór nad urządzeniem. "Mężczyzna został zatrzymany w związku z artykułem 184 kk, czyli nieodpowiednim postępowaniem z materiałem promieniotwórczym" - czytamy w komunikacie.
Wielkie ryzyko, a zysk żaden
Zapytaliśmy dra inż. Pawła Gajdę z Wydziału Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, czym grozi kontakt z zawartością defektoskopu.
– Jeśli ktoś to znajdzie, może być narażony na przyjęcie pewnej dawki promieniowania. Oczywiście defektoskop jest normalnie zabudowany, jego obudowa stanowi osłonę przed promieniowaniem. Natomiast gdyby ta obudowa została otwarta i wiązka promieniowania została skierowana na kogoś, to może to mieć skutki zdrowotne. Najgorszy przypadek, to gdyby ktoś próbował rozebrać ten defektoskop i doszłoby do skażenia bezpośrednio selenem – tłumaczy naukowiec. - Potencjalnie najgorszym skutkiem, do którego mogłoby dojść, gdyby ktoś miał dłuższy kontakt z pierwiastkiem, jest nawet śmierć - dodaje.
Dużo zależy od tego, kto znajdzie zgubione urządzenie. – Jeśli znajdzie to przypadkowa osoba, ale przynajmniej umiarkowanie rozsądna, to będzie wiedzieć, że należy z tym postępować ostrożnie – uspokaja nasz rozmówca.
Defektoskopy są dostępne w internecie w różnych kształtach, rozmiarach i cenach. Jednak to inne urządzenia niż to, które zaginęło w Nowej Hucie. Defektoskopy korzystające z promieniowania jonizującego są ściśle kontrolowane, a posiadanie takiego urządzenia wymaga zgody prezesa Państwowej Agencji Atomistyki. – Jest cały szereg przepisów, które określają, kto może takie urządzenie posiadać. Trzeba spełnić szereg warunków, powinny być wdrożone odpowiednie procedury, powinna być zapewniona odpowiednia ochrona fizyczna – wylicza naukowiec. Jak zauważa, w sytuacji, do której doszło w Krakowie, "coś się stało, coś nie zostało dopełnione przez firmę, która tym operowała".
Pytany o cenę takiego urządzenia nasz rozmówca przyznał, że jej nie zna, a ceny różnych modeli znacząco się od siebie różnią. To samo pytanie zadaliśmy rzecznikowi PAA, na odpowiedź czekamy. – Natomiast to, co jest istotne to to, że jeśli ktoś by coś takiego ukradł, to nie będzie w stanie legalnie tego sprzedać. Dla kogoś, kto wszedłby w posiadanie defektoskopu, nie przedstawia on żadnej wartości – przekonuje dr Gajda.
Zaginiony defektoskop
"W nocy z 21 na 22 marca na terenie dzielnicy Nowa Huta w Krakowie firma prowadząca drogowe roboty budowlane (S7) odnotowała zaginięcie aparatu gammagraficznego (defektoskopu), zawierającego wysokoaktywne źródło promieniotwórcze" - poinformował w sobotę Małopolski Urząd Wojewódzki.
W niedzielę Państwowa Agencja Atomistyki przekazała z kolei, że urządzenie zawiera promieniotwórczy selen. "Obecnie w poszukiwaniu oprócz policji zaangażowane są służby wojewody" - przekazano w oświadczeniu.
Apel Państwowej Agencji Atomistyki
Urządzenie waży ok. 6-8 kg, ma ok. 30 cm długości, 20 cm wysokości i 15 cm szerokości. Zdjęcie defektoskopu jest na stronie i portalach społecznościowych urzędu.
Państwowa Agencja Atomistyki przestrzega, by pod żadnym pozorem nie otwierać ani nie rozcinać defektoskopu, ponieważ nawet krótkotrwały kontakt z nieosłoniętym źródłem promieniotwórczym, znajdującym się w jego wnętrzu, może stanowić poważne i bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia człowieka.
Policyjne poszukiwania z użyciem drona
W niedzielę policja wykorzystała drona do poszukiwań defektoskopu, ale nie odnalazła urządzenia. - Poszukiwania są kontynuowane - powiedziała Anna Zbroja-Zagórska z zespołu prasowego małopolskiej policji.
Jak poinformowała, w sprawie zagubienia defektoskopu prowadzone będzie postępowanie wyjaśniające. Sprawą zajmie się prokuratura. Na razie nie sformułowano ani nie przedstawiono nikomu zarzutów.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w niedzielę krakowska policja planowała wyjazd do Bielska-Białej, gdzie siedzibę ma mieć firma, która zgubiła defektoskop. Nie ma jednak potwierdzenia, że doszło do rozmów śledczych z pracownikami firmy.
Jeżeli ktoś ma informacje o lokalizacji urządzenia, proszony jest o niezwłoczne powiadomienie o tym policji (numery alarmowe 112 i 997), Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie (tel.: 987 lub 12 39 21 300) lub Centrum ds. Zdarzeń Radiacyjnych Państwowej Agencji Atomistyki (tel.: 22 19 430).
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, Małopolski Urząd Wojewódzki