Tylko w sobotę na zamkniętym zalewie Zakrzówek w Krakowie doszło do czterech interwencji służb. Ratownicy przez około dobę poszukiwali mężczyzny, który - według zgłoszenia - miał wskoczyć do wody i nie wypłynąć. Nikogo nie znaleziono. W maju w tym miejscu życie straciła 20-latka, która spadła z urwiska, a w kwietniu zginął 36-latek, nurkujący z grupą znajomych. Choć park ma zostać wkrótce otwarty, na razie Zakrzówek pozostaje placem budowy. - Miasto udaje, że nie ma tam plażowiczów, prosząc się o nieszczęście - uważa miejska aktywistka. Z kolei urzędnicy proszą mieszkańców o zachowanie zdrowego rozsądku.
Zakrzówek to obszar dawnego kamieniołomu na krakowskich Dębnikach. Wyrobisko zostało zamknięte w 1992 roku i zalane wodą. Miejsce stało się popularną atrakcją, w szczególności dla studentów - w pobliżu mieści się kampus Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Od 2020 roku trwa budowa parku, w ramach którego zaplanowane są między innymi ścieżki spacerowe, centrum sportów wodnych i kompleks basenów. Mimo że na miejscu znajduje się ciężki sprzęt budowlany, a cały obszar Zakrzówka objęty jest zakazem wstępu, mieszkańcy regularnie przekraczają ogrodzenie. Spacerują, opalają się, niektórzy pływają. Zdarza się, że dochodzi do tragedii - miejsce jest niebezpieczne przede wszystkim ze względu na wysokie półki skalne, z których niektórzy skaczą do wody. Na terenie parku, którego fragment zostanie otwarty jeszcze w te wakacje, na razie nie ma ratownika.
Niebezpieczne zdarzenia na Zakrzówku
Tylko w sobotę na terenie Zakrzówka doszło do kilku zdarzeń, w ramach których konieczna była interwencja służb. Na numer alarmowy wpłynęło zgłoszenie dotyczące mężczyzny, który miał wskoczyć do wody i nie wypłynąć. Poszukiwania były prowadzone w sobotę do zmroku, wznowiono je w niedzielę. Około południa zostały zakończone. Nurkowie przeszukali zbiornik, nie znaleźli nikogo. Jak przekazał dyżurny oficer prasowy małopolskiej policji, nie zgłosili się świadkowie zdarzenia. Jest więc możliwe, że informacja o mężczyźnie, który wskoczył do wody i nie wypłynął, była w całości lub częściowo nieprawdziwa.
- Drugim zdarzeniem, do którego zostaliśmy wezwani, było zasłabnięcie 15-latki. Dziewczyna została przetransportowana karetką do szpitala, jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo - powiedział tvn24.pl młodszy aspirant Piotr Szpiech, rzecznik prasowy krakowskiej policji.
Ostatni śmiertelny wypadek na Zakrzówku miał miejsce we wtorek, 14 czerwca. Na terenie dawnego kamieniołomu śmierć poniósł 22-latek, który najprawdopodobniej potknął się i spadł z wysokości około 7-10 metrów. Do innych tragicznych zdarzeń dochodziło między innymi w maju, kiedy na Zakrzówku życie straciła 20-latka, która spadła z urwiska. Z kolei w kwietniu zginął 36-latek, nurkujący z grupą znajomych.
Urząd: nasze apele nie przynoszą skutku
- To jest bardzo trudna sprawa. Wykonawca nie jest zobowiązany do zatrudnienia ochroniarza. Jest to miejsce zamknięte, oznakowane, to po prostu miejsce niebezpieczne, a nasze apele niestety nie przynoszą skutku. Niewiele więcej możemy zrobić - mówi nam Aleksandra Mikolaszek z Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie.
Urzędniczka podkreśla, że w miejscu prac podjęte zostały kroki w celu poprawienia bezpieczeństwa. To między innymi siatki zatrzymujące odłamki skalne przed spadaniem na plażowiczów, bariery zabezpieczające oraz ogrodzenie placu budowy. To jednak nie wystarcza, by zniechęcić spragnionych wypoczynku nad wodą, co widać także na nagraniach uchwyconych przez operatora TVN24.
- Siatki na pewno nie spowodowały, że na Zakrzówku jest bezpieczniej, ponieważ nikt do tej pory nie zginął tam od odłamka skalnego. Ludzie ginęli dlatego, że wchodzili tam, gdzie nie powinni, przekraczali ogrodzenie, wchodzili na półki skalne i spadali lub skakali do wody i po prostu nie wypływali. Siatki nie wpłynęły na bezpieczeństwo - powiedziała w rozmowie z dziennikarzem tvn24.pl Paulina Poniewska, aktywistka Akcji Ratunkowej dla Krakowa. Jej zdaniem urzędnicy zrobili niewiele, by zapewnić bezpieczeństwo na Zakrzówku.
Aktywistka: zarząd zieleni i miasto udają, że nie ma tam plażowiczów, prosząc się o nieszczęście
Urzędnicy Zarządu Zieleni Miejskiej podkreślają, że bez względu na zabezpieczenia niezbędna jest współpraca ze strony mieszkańców oraz ich poczucie odpowiedzialności.
Poniewska zaznacza jednak, że do identycznych scen dochodziło na zalewie latem 2021 roku. - Obecnie jest to teren budowy, znajdują się tam maszyny budowlane, a ludzie i tak się kąpią. Absurdem jest to, że tak samo było w zeszłym roku. Zarząd zieleni i miasto udają, że nie ma tam plażowiczów, prosząc się o nieszczęście. Apelowaliśmy, by miasto wynajęło ratowników i ochroniarzy. Jeśli ktoś zacznie się topić, będzie szansa szybkiej reakcji, a poza tym ludzie mniej chętnie skakaliby do wody pod okiem stróża - ocenia działaczka.
- Można choćby zablokować przejścia do najbardziej niebezpiecznych miejsc czy wstawić tam fotopułapki, które wysyłałyby sygnał do straży miejskiej czy policji. Być może, gdyby kilka razy nałożone zostały mandaty, to takich wypadków byłoby mniej. Tymczasem urzędnicy wydali pięć milionów złotych na osiatkowanie i zniszczenie krajobrazu małego zbiornika, a nie w tym tkwił problem bezpieczeństwa na Zakrzówku - dodaje.
ZOBACZ W TVN24 GO: "Była dobra zabawa i wielka tragedia". Zanim zniknął pod wodą
Kolorowe strefy na Zakrzówku pomogą w szybkiej reakcji służb
Zdaniem urzędników osiatkowanie było konieczne, by zapewnić jak największe bezpieczeństwo osób przebywających na Zakrzówku. - Siatki zabezpieczają skały. Mówimy tu o elementach skalnych, które mogłyby oberwać się i kogoś uderzyć - mówi Aleksandra Mikolaszek z ZZM. W 2020 roku taki odłamek uderzył wypoczywającą na zalewie kobietę w głowę. Na szczęście przeżyła.
Czytaj też: Tylko ryba nie utonie. Nie wyłączaj mózgu
Przedstawicielka Zarządu Zieleni Miejskiej podkreśla, że w miejscach najbardziej niebezpiecznych - przy skarpach - pojawiły się bariery zabezpieczające. - Według przepisów planu miejscowego nie mogą być one jednak wyższe niż 1,20 metra, a więc to bardziej bariera psychologiczna i utrudnienie niż faktyczna zapora. Jeśli ktoś bardzo będzie chciał przejść na drugą stronę, to i tak to zrobi - przyznaje Mikolaszek.
Według urzędników bezpieczniej będzie dopiero po otwarciu parku. - Po pierwsze nie będzie to plac budowy. Kąpielisko będzie strzeżone, pojawią się na nim ratownicy. Cały ten teren będzie podlegał regulaminowi. Przede wszystkim jednak mieszkańcy muszą wziąć sobie do serca, żeby przestrzegać przepisy, bo inaczej nie będzie bezpiecznie - powiedziała nam urzędniczka.
W planach jest również podzielenie obszaru Zakrzówka na różne strefy, dzięki którym reakcja służb będzie znacząco przyspieszona. - Dzwoniąc na numer alarmowy 112, będzie można podać dyspozytorowi: jestem w strefie żółtej, czerwonej i tak dalej. To będzie znacznie skracało czas dojazdu służb ratunkowych, który jest kluczowy dla takich niebezpiecznych miejsc - przekazała Mikolaszek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24