Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski przekonuje, że decyzja o przyznaniu dotacji, w związku z którą usłyszał zarzuty, zapadała w radzie miasta. Radni nie pozostają mu dłużni, twierdząc, że zaledwie zatwierdzili propozycję urzędników. - To prezydent miasta powołuje komisję, która ocenia wnioski. Ufaliśmy, że jest niezależna - mówi nam radny PiS Michał Drewnicki. Z kolei radny PO Dominik Jaśkowiec uważa, że prezydent próbuje "rozmyć odpowiedzialność". Urzędnicy zapewniają, że nie było żadnych prób nacisku.
Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski usłyszał w czwartek prokuratorskie zarzuty dotyczące "niedopełnienia obowiązku przez funkcjonariusza publicznego w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inną osobę". W piątek na konferencji prasowej oceniał między innymi, że zarzuty mają charakter polityczny, a decyzja, którą zainteresowała się prokuratura, zapadała w Radzie Miasta Krakowa.
Chodzi o przyznanie dotacji w wysokości 1,19 mln zł na remont kamienicy należącej do rodziny byłej wiceprezydent Elżbiety K., która już wcześniej usłyszała zarzuty w tej sprawie. Tuż po ujawnieniu przez WP informacji o przedstawieniu zarzutów Jackowi Majchrowskiemu rzeczniczka prezydenta Monika Chylaszek poinformowała, że "to nie prezydent miasta wydaje decyzje o przyznaniu dotacji, tylko robi to uchwałą Rada Miasta Krakowa, w związku z czym prezydent w żaden sposób pieniędzy żadnemu właścicielowi obiektu zabytkowego nie przyznaje".
Sam Majchrowski podkreślił na konferencji prasowej w piątek, że "Rada Miasta prawie zawsze jednogłośnie przyznaje te dotacje, bardzo rzadko zdarzało się, że ktoś się wstrzymał", a kryteria oceny wniosków są częścią uchwały Rady Miasta Krakowa i nie przewidują one kryterium dochodowego.
"Próba rozmycia odpowiedzialności"
Radni, pytani o sprawę, nie kryją rozgoryczenia. - Rodzinna firma byłej wiceprezydent Elżbiety K. otrzymała przez kilka lat więcej dotacji na remont jednej kamienicy, niż urząd przeznaczył na ołtarz Wita Stwosza czy inne ważne krakowskie zabytki. Prezydent Majchrowski nie widział w tym nic niestosownego, prokuratura zbadała temat milionowej dotacji i postawiła zarzuty. Teraz sąd oceni, czy oprócz przekroczenia norm etycznych doszło do przestępstwa - komentuje dla tvn24.pl radny Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców.
Radny Platformy Obywatelskiej Dominik Jaśkowiec podkreśla z kolei, że zarzuty dotyczą prezydenta, a nie radnych. - To jest próba pokazania, że wszyscy są winni. Próba rozmycia odpowiedzialności, zresztą kompletnie nietrafiona. Te wszystkie decyzje tak naprawdę zapadały w urzędzie, a nie w radzie miasta. Prezydent nie powinien stosować tego typu figur retorycznych - ocenia Jaśkowiec. Dodaje, że liczy na szybkie wyniki śledztwa, które "ciągnie się już bardzo długo". - Czas, by opinia publiczna dowiedziała się w końcu, jak to wszystko wyglądało. Oczekiwałbym szybkiego finału - mówi.
Były przewodniczący krakowskiej rady miasta, a obecnie poseł Polski 2050-Trzeciej Drogi i kandydat na prezydenta Krakowa Rafał Komarewicz mówi nam, iż "ten przykład pokazuje, że Kraków potrzebuje zmiany".
- Pani Chylaszek (rzeczniczka prezydenta - red.) mówi, że to radni przyznają dotacje, a to nie do końca prawda. To nie jest tak, że mamy na przykład 1,2 miliona złotych i 10 kamienic, spośród których wyłaniamy tę, której przyznamy dotację na remont. To prezydent wskazuje budynek w projekcie uchwały, który jest kierowany do rady miasta. Później projekt zatwierdza komisja i dopiero wtedy akceptują go radni - wyjaśnia Komarewicz.
Jego kontrkandydat w wyścigu o fotel prezydenta miasta, poseł Aleksander Miszalski z PO, również były radny, podkreśla, że stawiane prezydentowi Majchrowskiemu zarzuty są "bardzo poważne" i nie można odbierać mu prawa do obrony. Zwraca jednak uwagę na słowa Majchrowskiego o "politycznych" zarzutach. - Pan prezydent nie startuje w wyborach, w związku z tym ciężko doszukiwać się tła politycznego - dziwi się Miszalski.
Adam Migdał, radny z prezydenckiego klubu Przyjazny Kraków, uważa, że "zarzut w stosunku do prezydenta jest absurdalny". - Ten program powstał po to, żeby wesprzeć remonty zabytkowych kamienic w centrum, żeby Kraków zaczął jakoś wyglądać. Bez względu na to, kto jest właścicielem. Dzięki temu programowi wiele kamienic zostało pięknie wyremontowanych. A w całej procedurze nie ma kryterium nazwiska ani właściciela - mówi Migdał.
Radny Prawa i Sprawiedliwości Michał Drewnicki tłumaczy z kolei, podobnie jak Komarewicz, że rada miasta jedynie akceptuje propozycję prezydenta. - Co roku do rady miasta prezydent kieruje uchwałę o dotacjach na prace konserwatorskie i restauratorskie nieruchomości, które nie są własnością gminy. To zawsze jest traktowane jako "uchwała techniczna", nie budzi kontrowersji. To prezydent miasta powołuje komisję, która ocenia wnioski. Ufaliśmy, że jest niezależna. Tymczasem okazało się, że te projekty zawierały wielkie dotacje dla firmy rodzinnej byłej zastępczyni Majchrowskiego. To jednak okazało się dopiero po fakcie - komentuje Drewnicki.
"Członkowie komisji nie zgłaszali żadnych prób wywierania nacisku"
Prezydenta broni dyrektorka miejskiego Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego Katarzyna Olesiak, będąca jednocześnie szefową komisji opiniującej wnioski o dotacje. "W mojej ocenie zarzuty stawiane Panu Prezydentowi są bezzasadne" - ocenia urzędniczka.
W odpowiedzi na nasze pytania Olesiak wyjaśnia, że wniosek o remont kamienicy, której dotyczy sprawa, został zaopiniowany pozytywnie między innymi z powodu "wysokiej rangi zabytkowo-artystycznej".
"To kamienica z ok. XVII , wpisana do rejestru zabytków, znajdująca się na terenie układu urbanistycznego miasta Krakowa również wpisanego do rejestru zabytków (...). To bardzo istotny obiekt na mapie Miasta. Ponadto stan kamienicy był bardzo zły i wymagał pilnego remontu konserwatorskiego, co było brane pod uwagę przy ocenie merytorycznej wniosku/ów o dotację (pisownia oryginalna - red.)" - odpisała nam dyrektorka.
Pytana, czy Elżbieta K. lub członkowie jej rodziny kontaktowali się z komisją poza formalnym złożeniem wniosku, Katarzyna Olesiak zaprzecza. "Ze mną się nikt nie kontaktował w sprawie tych wniosków, a z informacji, jakie posiadam, nikt też nie kontaktował się z pozostałymi członkami komisji. Członkowie komisji nie zgłaszali żadnych prób wywierania nacisku na sposób pracy komisji i opiniowania wniosków" - odpowiada dyrektorka wydziału kultury. I podkreśla, że to radni decydowali o przyznaniu dotacji, a "wnioski dotyczące tej kamienicy zawsze złożone były prawidłowo i nigdy nie budziły zastrzeżeń ani formalnych, ani merytorycznych".
Prokurator: nie dopatruję się motywacji politycznej
- Trudno mi dyskutować z tym stwierdzeniem - odparła rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Krakowie Katarzyna Duda, pytana przez nas o słowa prezydenta Jacka Majchrowskiego, który ocenił w piątek, że "zarzuty są w dużej mierze polityczne". - Prokurator referent, który prowadzi to postępowanie od dłuższego czasu, doszedł do wniosku, że zebrany materiał uzasadnia przedstawienie zarzutów. Być może niefortunnie zbiegło się to z terminem wyborów, ale nie dopatruję się tu motywacji politycznej - ocenia prokurator Duda.
Spytaliśmy rzeczniczkę prokuratury również o wypowiedź prezydenta, w której zarzucił on nieprawdę, jakoby "odmówił składania wyjaśnień" - a takie stanowisko wydała w czwartek prokuratura. - Nie odmówiłem składania zeznań, tylko poprosiłem o szczegółowe uzasadnienie i kiedy wszystko otrzymam i przeanalizuję, będę mógł złożyć zeznania i w pełni merytorycznie odnieść się do zarzutów - wyjaśnił Majchrowski.
Katarzyna Duda podkreśla jednak, że prezydent "formalnie odmówił złożenia wyjaśnień". - Zadeklarował, że złoży je w terminie późniejszym, ale to jest tylko deklaracja, która zależy wyłącznie od dobrej woli prezydenta. Być może po zapoznaniu się z materiałem dowodowym złoży wyjaśnienia, ale jak dotąd tego nie zrobił - przekazała Katarzyna Duda. Dodała, że nie potrafi obecnie wskazać terminu zakończenia postępowania, w którym oprócz prezydenta Majchrowskiego podejrzana jest między innymi jego była zastępczyni Elżbieta K.
Źródło: tvn24.pl