Pijany pacjent miał zostać kilka razy uderzony przez ratownika w obecności policjantów. Sprawę - po zawiadomieniu szpitala - badają policja i prokuratura. Ratownik został zawieszony w obowiązkach. Mężczyzna, którego załoga karetki próbowała położyć na noszach, zdaniem policji, zachowywał się agresywnie.
Na nagraniu, opublikowanym przez "Fakt", widać dwóch ratowników medycznych i dwoje policjantów, którzy wspólnie próbują ułożyć na noszach mężczyznę. W pewnym momencie jeden z pracowników pogotowia kilka razy uderza pacjenta, najprawdopodobniej w tors. Pomagający załodze karetki policjanci nie zareagowali.
Po ułożeniu 43-latka na noszach i zapięciu go pasami, ratownicy wnieśli go do karetki. Tuż przed zamknięciem drzwi ten sam ratownik raz jeszcze uderza go pięścią w nogę.
Policja: był pijany i agresywny, rodzice nie chcieli go wpuścić
Do zdarzenia doszło 7 czerwca około godziny 22 przy ulicy Słowackiego w Brzeszczach pod Oświęcimiem (Małopolska). 43-letni pan Marcin, jak relacjonuje w rozmowie z dziennikarzami "Faktu", próbował dostać się do mieszkania swoich rodziców, ci jednak nie chcieli go wpuścić. Sąsiedzi wezwali policję, bo mężczyzna miał zachowywać się głośno.
- Gdy policjanci przyjechali na miejsce, mężczyzna leżał na klatce schodowej. Z obawy, że mógł spaść ze schodów, wezwali na miejsce ratowników medycznych. Gdy miał być położony na noszach, stał się agresywny, kopał ratowników - powiedziała tvn24.pl aspirant sztabowy Małgorzata Jurecka, oficer prasowy oświęcimskiej policji.
W karetce mężczyzna został przebadany i okazało się, że nie odniósł żadnych obrażeń. Mundurowi zabrali go do oświęcimskiej komendy, tam jednak wciąż był agresywny, więc trafił do izby wytrzeźwień. W organizmie miał 2,6 promila alkoholu. Następnego dnia został wypuszczony. - Bolała mnie przez kilka dni wątroba, żebra i splot słoneczny - powiedział dziennikarzom "Faktu" pan Marcin. Podkreślił, że nie poszedł na obdukcję, bo "nie wiedział, jak to się robi i gdzie trzeba pójść".
- Po zdarzeniu mężczyzna nie złożył zawiadomienia w sprawie działań ratownika - powiedziała Jurecka. I dodaje, że w izbie wytrzeźwień 43-latek został przebadany przez lekarza, który nie stwierdził obrażeń.
Szpital zawiadamia prokuraturę
Nagranie interwencji, które według policji zarejestrował telefonem ojciec mężczyzny, trafiło do mediów społecznościowych.
- O tym, że taki filmik krąży w mediach społecznościowych, dowiedziałem się przez przypadek. Gdy tylko go zobaczyłem, zawiadomiłem policję i złożyłem w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. W tym samym dniu zawiesiłem dwóch pracowników pogotowia do czasu wyjaśnienia sprawy - powiedział dziennikarzowi tvn24.pl Edward Piechulek, dyrektor szpitala powiatowego w Oświęcimiu, w którym pracują ratownicy z opisanej interwencji.
W szpitalu wszczęte zostało wewnętrzne postępowanie, w wyniku którego do pracy wrócił jeden z ratowników - ten, który na nagraniu zachowuje spokój. Drugi pozostaje zawieszony i jednocześnie przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Policjanci pod lupą
Funkcjonariusze policji, którzy brali udział w interwencji i nie zareagowali na sytuację z opublikowanego nagrania, mogą teraz ponieść konsekwencje służbowe. - Sprawę zachowania ratownika bada policja i prokuratura, z kolei reakcja mundurowych jest przedmiotem wewnętrznych czynności wyjaśniających. Nie wiemy, czy funkcjonariusze na pewno widzieli, co robił pracownik pogotowia - przekazała Jurecka.
W sprawie zdarzenia wysłaliśmy pytania do prokuratury, czekamy na odpowiedź.
Źródło: tvn24.pl, Fakt
Źródło zdjęcia głównego: Fakt