Krakowska prokuratura poinformowała, że trwają końcowe czynności procesowe w sprawie przeciwko 57-letniemu renciście, który zadzwonił na komendę z fałszywą informacją, że jest tam bomba.
Jak podała prokuratura, 57-latek przyznał się do zarzutów. Podczas przesłuchania wyjaśnił, że nie wszystko pamięta, że był zdenerwowany. Było to spowodowane tym, że dostał z banku list mówiący, iż za niepłacenie rachunków za pobyt w izbie wytrzeźwień, na wniosek policji zajęto mu rentę.
"Chciał zadzwonić i przeprosić"
– Zezłościł się, znalazł na jednym z pism numer na policję, zadzwonił i powiedział o bombie – opowiada Bogusława Marcinkowska z krakowskiej prokuratury. – Można go było łatwo namierzyć – dodaje. Jak informuje, 57-latek żałuje tego, co zrobił, powiedział też, że chciał później zadzwonić i przeprosić.
Jak mówi Marcinkowska, obecnie kończą się czynności procesowe w tej sprawie. Mężczyzna nie był dotychczas karany i zastosowano wobec niego dozór policji.
- Biegli lekarze stwierdzili, że w momencie gdy dzwonił na policję, miał ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania znaczenia i pokierowania swoim postępowaniem – podaje Marcinkowska. Tłumaczy, że taka kwalifikacja może mieć wpływ na wymiar kary. 57-latkowi grozi do 8 lat pozbawienia wolności.
Złapany następnego dnia
Tadeusz C. 24 stycznia zadzwonił do wydziału finansów w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Telefon odebrała pracownica. W słuchawce usłyszała, że w budynku podłożona jest bomba. Po przeszukaniu przez policję okazało się jednak, że alarm był fałszywy. Mężczyznę złapano już następnego dnia. Okazało się, że był to 57-letni rencista z Nowego Targu.
Autor: jś//ec / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Małopolska Policja