- Trudno sobie wyobrazić, że policjanci wytargali z samochodu trzeźwego kierowcę i go bezpodstawnie pobili, a jednak tak było w tej sytuacji - mówi adwokat kierowcy, któremu sąd przyznał 160 tysięcy odszkodowania od policji w Zabrzu za pobicie. Najpierw to on był jednak oskarżony o napaść na policjantów.
Do zdarzenia doszło w 2017 roku w Zabrzu. Dwaj policjanci już kilka lat temu zostali skazani za pobicie kierowcy na kary więzienia w zawieszeniu i wydaleni ze służby
Pokrzywdzony mężczyzna, który chce pozostać anonimowy, teraz wygrał w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach odszkodowanie w wysokości 160 tysięcy złotych. Według wyroku sądu cywilnego, ma je wypłacić zabrzańska policja. Wyrok jest prawomocny.
Wyciągnęli z samochodu, powalili na ziemię, kopali
Siedem lat temu późnym wieczorem mężczyzna został zatrzymany do kontroli drogowej. Kazano mu dmuchnąć w alkomat. - W ciągu pięciu, sześciu dni zostałem sześć czy siedem razy skontrolowany pod kątem trzeźwości. Byłem poirytowany byciem ciągle podejrzewanym o jazdę pod wpływem alkoholu. Postanowiłem odmówić - wspomina.
Powiedział policjantom, że nie mają podstawy prawnej do rutynowej kontroli. W chwili gdy został zatrzymany, policja nie miała prawa badać trzeźwości kierowcy, gdy nie było uzasadnionego podejrzenia, że prowadzi po pijanemu. Stosowne przepisy weszły później.
- Jechałem normalnie, prosto, swoim pasem, oświetlony, nie przekraczałem prędkości, nie łamałem przepisów - opisuje kierowca.
Policjanci zażądali prawa jazdy i dowodu rejestracyjnego, zaczęli sprawdzać wyposażenie samochodu. - Zaczęli się trochę złościć, że odmawiam kontroli. Poszli do radiowozu, wrócili i po raz kolejny chcieli mnie zmusić do dmuchania. Trzymałem w ręce telefon i nagrywałem. całe zdarzenie. Wyszarpnęli mnie brutalnie z samochodu, powalili na ziemię. Kiedy mnie wyszarpywali, jeden z policjantów złamał sobie palec, przypuszczalnie uderzył dłonią w słupek. To go rozsierdziło. Zaczął mnie kopać po twarzy, po ciele - opowiada.
Nagranie interwencji zostało wykasowane
Przewieziono go na badanie krwi i osadzono w policyjnej izbie zatrzymań. Wyszedł następnego dnia i natychmiast poszedł na obdukcję, a potem do prokuratury złożyć zawiadomienie.
- To było decydujące - mówi Daniel Reck, adwokat kierowcy. - To go bardzo uwiarygodniło, że on po czasie nie wymyślił sobie tej historii, nie sfingował obrażeń, a również to, że on usiłował nagrywać policjantów. Oni mu ten telefon zabrali i skasowali to nagranie.
Ostatni fakt, jak mówi Reck, został potwierdzony w sądzie przez biegłego, który zaopiniował, że nagranie zostało skasowane w trakcie, gdy kierowca był zatrzymany.
Najpierw oskarżony, potem pokrzywdzony
Pierwsza sprawa toczyła się przeciwko kierowcy. Został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej policjantów. Sąd go uniewinnił. Z badań krwi wynikało, że był wtedy trzeźwy, a z obdukcji - że kierowca miał złamane żebro i inne obrażenia. Wtedy to policjanci usłyszeli zarzuty pobicia kierowcy, przekroczenia uprawnień i składanie fałszywych zeznań. Zostali skazani na kary w zawieszeniu i wydaleni ze służby.
Po prawomocnym wyroku dla policjantów rozpoczęła się batalia w sądzie cywilnym o odszkodowanie. Wygrana. Policja ma mu zapłacić 160 tysięcy złotych.
Kierowca mówi, że przypłacił to zdrowiem. Na długo wypadł z rynku pracy. Kilka lat żył w strachu, że odpowie za napaść na funkcjonariuszy. Do dzisiaj czuje strach, gdy widzi policjantów na ulicy.
- Często obywatel w starciu z dwoma policjantami jest bezradny. Zawsze jest dwóch na jednego, nie ma szans udowodnienia racji. Zawsze sąd daje wiarę dwóm policjantom, a nie jednemu obywatelowi. Przecież to trudno sobie wyobrazić, że policjanci wytargali z samochodu trzeźwego kierowcę i go bezpodstawnie pobili. A jednak tak było w tej sytuacji - mówi mecenas Reck.
Adwokat jest przekonany, że to była jednostkowa sytuacja, że policjanci generalnie przestrzegają prawa. Poza tym dzisiaj już sami mają obowiązek nagrywać interwencje, co chroni obie strony.
Źródło: TVN24/Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Darek Delmanowicz/PAP