Skruszony przestępca rzucił fałszywe oskarżenia na policjanta. Roberta Kolasę zakuto w kajdanki i zabrano do aresztu, gdzie spędził 219 dni. Teraz były policjant domaga się od państwa sprawiedliwej zapłaty. Za złamaną karierę i życie chciał od Skarbu Państwa 1,7 miliona złotych. Sąd podjął jednak inną decyzję. Wypłata ma być znacznie niższa.
Przed Sądem Okręgowym w Poznaniu zakończył się proces o zadośćuczynienie dla byłego policjanta Roberta Kolasy. Historię nagradzanego dzielnicowego, który przez fałszywe oskarżenia trafił do aresztu, opowiedział Jarosław Kostkowski w Faktach TVN.
Za niesłuszny areszt i zrujnowaną karierę Kolasa domagał się zapłaty od Skarbu Państwa. - Odszkodowania w kwocie miliona złotych i zadośćuczynienia w kwocie 700 tysięcy złotych - wyliczał Wojciech Urbaniak, adwokat i pełnomocnik Roberta Kolasy.
- W naszej ocenie kwota ta jest niewspółmierna do faktycznych cierpień. Uważamy, że wystarczającą kwotą będzie 210 tysięcy złotych - argumentowała na sali podczas poprzedniej rozprawy prokurator Anna Ockert.
"Trudno być zadowolonym po 8 latach czekania na sprawiedliwość"
Dziś sąd wydał wyrok. - Po rozpoznaniu sprawy o zadośćuczynienie i odszkodowanie za niesłuszne tymczasowe aresztowanie zasądza od Skarbu Państwa na rzecz wnioskodawcy kwotę 500 tysięcy złotych tytułem zadośćuczynienia za doznane krzywdy oraz kwotę 3058,43 złotych odszkodowania za poniesioną szkodę - powiedziała sędzia Danuta Kasprzyk.
Według sędzi kwota 500 tysięcy złotych zadośćuczynienia to "uczciwa" rekompensata. - Biorąc pod uwagę, że zadośćuczynienie ma naprawiać pana krzywdy, a wiec nie jest to kwota wyliczalna, sąd ustanowił, że będzie to kwota 500 tysięcy złotych. Ta kwota to ponad 60 tysięcy złotych za każdy miesiąc aresztu. Biorąc pod uwagę pana warunki wydaje się, że nie jest to kwota symboliczna i, że jest ona uczciwą rekompensatą - uzasadniała sędzia Kasprzyk.
Jeśli chodzi o odszkodowanie, to sędzia zwróciła uwagę, że wielu punktów z wniosku pokrzywdzonego, sąd nie mógł zrealizować. Dlatego jedynym, co wzięto pod uwagę były koszty dojazdu na dozór.
To znacznie mniejsza kwota niż ta, o którą zabiegał były policjant. Tuż po ogłoszeniu wyroku Kolasa jeszcze nie wiedział, czy będzie się odwoływał i walczył dalej. - Trudno być zadowolonym po ośmiu latach czekania na sprawiedliwość. Cieszę się, że ta męka się skończyła. Jeszcze nie zastanawiałem się z moim mecenasem, czy będziemy dalej walczyć. Przeprowadzimy rozmowę na spokojnie. Tu nie chodzi o pieniądze, tylko o to, żeby ludzie widzieli, że policjant, który przez osiem lat "był przestępcą", bo tak o mnie mówiono, że w końcu ta sprawa się zakończyła i że ten policjant jest osobą niewinną - tłumaczył Robert Kolasa.
Wyrok nie jest prawomocny. Były policjant może się od niego odwołać do Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.
"Miałem przemycać dużą liczbę papierosów"
Życie pana Roberta zmieniło się 13 grudnia 2016 roku. Wówczas miał za sobą 19 lat nienagannej służby w komisariacie w Trzciance. To wtedy na oczach kolegów został zakuty w kajdanki. Powód: według jednego z przestępców policjant miał zajmować się przemytem papierosów. - Miałem być dwa razy w tygodniu przynajmniej w Szwecji i miałem przemycać dużą liczbę papierosów, które znajdowały się w naczepach tirów - opowiadał "Faktom" TVN były policjant. - Uszczuplenie (wpływów podatkowych - przyp. red.) dla Skarbu Państwa rocznie miało przekraczać ponad sto milionów złotych - dodał.
Kolasa przekonywał, że oskarżenia nie są prawdziwe. Zapewniał, że nigdy nawet nie był w Szwecji, ale nikt mu nie wierzył. Prokuratura nie zweryfikowała opowieści gangstera. Policjanta umieszczono w areszcie. - W przeliczeniu na dni to jest 219 dni, które pani prokurator Agnieszka Nowicka zabrała mi z życia – mówił Kolasa.
"Dziwi mnie fakt, że nie uwierzono policjantowi"
Ostatecznie okazało się, że zarzuty wobec Kolasy nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Postępowania wobec niego umorzono dopiero w grudniu 2022 roku. - Sądy zaczęły uniewinniać oskarżonych, inni prokuratorzy zaczęli wycofywać zarzuty i umarzać śledztwa, no i teraz trwa wielkie sprzątanie - tłumaczył w "Faktach" TVN Piotr Żytnicki z "Gazety Wyborczej".
Były policjant nie ukrywa, że ma żal za to, co go spotkało. - Czekałem tyle lat na sprawiedliwość. Mam żal do poznańskiej policji i do prokuratury okręgowej, a szczególnie do prokurator Nowickiej. Zniszczono mi karierę, życie osobiste i reputację. Straciłem też zdrowie. Nie miałem w tej sprawie wsparcia - powiedział Kolasa.
Jego pełnomocnik w rozmowach z dziennikarzami zwracał uwagę, że Robert Kolasa poniósł krzywdę niematerialną, z której skutkami wciąż się zmaga. - Dziwi mnie, że w tej sprawie nie uwierzono policjantowi tylko osobie, która była wielokrotnie karana za swoją przestępczą działalność i miała interes w tym, żeby różne osoby oskarżyć. Zwłaszcza że osoba ta walczyła o nadzwyczajne złagodzenie kary - mówił "Faktom" TVN adwokat Wojciech Urbaniak. Jego zdaniem oskarżenia wobec Kolasy można było zweryfikować, zanim doszło do aresztowania.
Źródło: Fakty TVN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24