W mieście jednego dnia rozdzwoniły się telefony stacjonarne od rzekomych policjantów. Większość starszych ludzi nie dała się nabrać. Oszczędności 86-latka i 67-latki w ostatniej chwili uratowali pracownicy banku. 74-latka trzymała jednak pieniądze w domu i wrzuciła je do kosza, wskazanego przez oszustów. Straciła 75 tysięcy złotych.
- To prawdopodobnie ta sama grupa oszustów, bo w jednym czasie działali w naszym mieście tą samą metodą - mówi Tatiana Lukoszek, rzeczniczka policji w Siemianowicach Śląskich.
Zgarnęli co najmniej 75 tysięcy złotych i nie zniknęli z miasta. Nikt nie wie, jak wyglądają.
Jak informuje Tatiana Lukoszek, w ostatnich dwóch tygodniach w Siemianowicach rozdzwoniły się telefony stacjonarne. To ulubione narzędzie oszustów wyłudzających pieniądze metodami na wnuczka czy policjanta. Takie aparaty mają zazwyczaj starsi ludzie, których łatwo naciągnąć, bo są uczciwi, ufni i chętni do pomocy. A numery można znaleźć w książce telefonicznej.
- Dzwoniący przedstawiał się jako policjant i chciał od seniorów pieniądze. W takiej sytuacji każdemu powinna zapalić się czerwona lampka - mówi Lukoszek. Na szczęście do coraz większej grupy mieszkańców dociera informacja, że prawdziwy policjant nie bierze od społeczeństwa pieniędzy na własne cele. Kilkunastu poinformowało policję o próbie oszustwa.
Jednak fałszywym policjantom udało się naciągnąć trzech siemianowiczan.
Bank: po co klient chce dużą gotówkę
Pod koniec zeszłego tygodnia do banku w Siemianowicach przyszedł 86-letni mężczyzna i zażyczył sobie wypłaty oszczędności - 30 tysięcy złotych. W poniedziałek w tej samej placówce bankowej podobną dyspozycję wydała 67-letnia kobieta - chciała wypłacić 45 tysięcy.
- Dla mojej doradczyni bezpośredniej obsługi klienta była to dziwna sytuacja, dlatego że nasi pracownicy są szkoleni na wypadek takich sytuacji - opowiada Krystyna Siuda, kierowniczka banku PKO BP w Siemianowicach.
Pracownicy jej banku wiedzą, że jeśli klient chce wypłacić sporą kwotę, powinni go wypytać, w jakim celu i dlaczego potrzebują gotówkę, zamiast wykonać przelew. Policja ich z tego szkoli (także taksówkarzy, wykorzystywanych do obwożenia ofiar po bankach). Ich zachowanie, kierowane ochroną oszczędności przed potencjalnymi oszustami, odbierane jest czasem jako niegrzeczne.
86-latek, indagowany przez pracownika w końcu powiedział, że jego pieniądze są zagrożone w banku i będą bezpieczne tylko w domu. Podobną historię opowiedziała w banku 67-latka.. Mieli otrzymać takie informacje od policjanta. Nie chcieli słuchać ostrzeżeń pracownika i dalej upierali się przy wypłacie.
- Mieliśmy podejrzenie, że to wyłudzenie na policjanta. Powiadomiliśmy policję - dodaje Siuda.
- Dzięki postawie pracowników banku oszczędności seniorów zostały uratowane - podsumowuje Tatiana Lukoszek.
75 tysięcy do kosza
Niestety 74-letnią letnią mieszkankę Siemianowic nie miał kto ochronić. Trzymała oszczędności w domu. Gdy w poniedziałek fałszywy policjant powiedział jej przez telefon, że próbują rozbić grupę brutalnych przestępców i potrzebują na to pieniądze, spakowała swoje 75 tysięcy złotych do reklamówki i poszła wrzucić je do wskazanego przez oszustów kosza na śmieci.
- Dopiero po tym fakcie, kilka godzin później powiadomiła policjantów. Niestety pieniędzy już nie było we wskazanym miejscu - mówi Tatiana Lukoszek.
Policjanci prowadzą czynności operacyjne, by namierzyć sprawców oszustwa, sprawdzają monitoringi, połączenia telefoniczne, rozpytują mieszkańców.
Lukoszek mówi, że 74-latka jest w bardzo złym stanie psychicznym. - To już drugi podobny przypadek w tej samej rodzinie - dodaje policjantka.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice