Późnym wieczorem dyspozytor 112 odebrał telefon od siedmioletniej dziewczynki. - Przedstawiła się, powiedziała, gdzie mieszka. Mówiła dokładnie, co się dzieje, że rodzice się biją, że mama wybiegła z domu, a tata pobiegł za nią i że zostały same z siostrą. Dyspozytor kazał im się schować - opisuje policjantka. Ojciec dziewczynki został aresztowany, a jej, jak mówi ekspert, "trzeba teraz pomóc, żeby znowu stała się dzieckiem".
Interwencja w jednej z miejscowości powiatu raciborskiego miała miejsce 20 lutego około godziny 22. Nie wiadomo, jak zakończyłby się ten wtorkowy wieczór, gdyby na 112 nie zadzwoniła siedmioletnia dziewczynka.
Dziewczynka płakała, ale podała wszystkie niezbędne informacje
- Dziewczynka była roztrzęsiona, płakała. Ale podała wszystkie niezbędne informacje. Przedstawiła się, powiedziała, gdzie mieszka. Mówiła dokładnie, co się dzieje, że rodzice się biją, że mama wybiegła z domu, a tata pobiegł za nią i że zostały same z siostrą - opisuje Joanna Wiśniewska, rzeczniczka policji w Raciborzu.
Była godzina 21.45. Dzieci były w domu bez opieki dorosłych - siostra zawiadamiającej dziewczynki jest zaledwie dwa lata starsza.
Jak dodaje Wiśniewska, dyspozytor numeru 112 polecił dziewczynce, by się schowały. Policja została powiadomiona o 21.50. Dwie minuty później do dziewczynek wyruszył patrol.
Czasami matka musi zostawić dzieci i uciekać
Policjanci zastali w domu całą rodzinę. - Matka miała obrażenia na twarzy, poważny uraz nosa. Dzieci były poszarpane - opisuje Wiśniewska.
Według ustaleń policji, gdy między rodzicami doszło do szarpaniny, córki stanęły między nimi. - Jedna z dziewczynek została uderzona przez ojca łokciem w twarz, być może niecelowo, drugą odepchnął tak, że upadła - relacjonuje dalej rzeczniczka.
Matka uciekła z domu. Jak mówi Wiśniewska, dobrze zrobiła, mimo że zostawiła dzieci. - Dziewczynki wkroczyły między rodziców. Matka, z obawy, że dzieciom może się coś stać, pewnie chciała skupić uwagę agresora na sobie, dlatego wybiegła z domu. Czasami ofiara przemocy musi uciec, żeby uzyskać pomoc dla siebie i dzieci.
Kobieta opisała policji, że wyczerpana ucieczką usiadła w ukryciu, ale mąż ją znalazł i siłą zaciągnął z powrotem. - Gdy weszli do domu, siedmiolatka powiedziała, że już zadzwoniła na policję. Wykazała się dużą odwagą. Za chwilę policjanci zapukali do drzwi - mówi Wiśniewska.
Kobieta i dziewczynki zostały przewiezione na badania do szpitala. Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące pod zarzutem znęcania się nad rodziną.
Rodzina nie ma "Niebieskiej karty", ale niedawno się przeprowadziła
Według ustaleń policji, 41-latek znęcał się nad bliskimi od dłuższego czasu. Rodzina nie ma założonej "Niebieskiej karty" w miejscu obecnego zamieszkania. Ale jak mówi Wiśniewska, niedawno się tam przeprowadzili. Czy mieli uruchomioną taką procedurę w poprzedniej gminie?
Rozmawialiśmy z dyrektorem ośrodka pomocy społecznej, któremu podlega miejsce zamieszania rodziny (z uwagi na ich dobro, nie podajemy nazw miejscowości i nazwiska dyrektora OPS). Obiecał się tym zająć.
- Według znowelizowanej ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej, jeśli rodzina, w której jest założona "Niebieska karta", się przeprowadzi, zespół interdyscyplinarny do spraw przemocy domowej ma obowiązek przekazać tę informację do zespołu właściwego ze względu na miejsce zamieszkania - powiedział dyrektor.
Problem jest inny, skąd pracownik socjalny i policjant, czyli podstawowi członkowie zespołu interdyscyplinarnego, mają wiedzieć, że rodzina się przeprowadziła, jeśli sama o tym nikogo nie poinformuje. Zespół może prosić wtedy o pomoc urząd miasta czy gminy, by odszukał rodzinę po numerze PESEL. Sukces zależy od tego, czy rodzina zameldowała. się w nowym miejscu. Sprawa jest prostsza, jeśli w domu są dzieci w wieku szkolnym. Wtedy szkoła może pomóc zespołowi w odszukiwaniu rodziny.
Ekspert: trzeba pomóc dziewczynce znowu stać się dzieckiem
- Bardzo dużą odpowiedzialność wzięła na siebie ta dziewczynka - mówi Adrian Drdzeń, prezes stowarzyszenia "Moc Wsparcia - Centrum Pomocy Dzieciom".
Ekspert zauważa, że to było bardzo dorosłe zachowanie, a teraz trzeba siedmiolatce pomóc, by znowu stała się dzieckiem. - Żeby znowu mogła się rozwijać, być otwarta, eksplorować świat, być ciekawa tego świata, a nie być uważna i musieć pilnować, czy coś się za chwilę wydarzy - wyjaśnia Drdzeń. - W tej sytuacji bardzo kryzysowej zadbała o siebie i rodzinę, teraz czas też zadbać o to, by relacje i role wróciły do równowagi.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock