23-latek na strychu kamienicy, w której mieszkał, podpalił 41-letniego bezdomnego. Starszy mężczyzna przeżył, jest w szpitalu. Młodszy jest w areszcie i może do końca życia nie wyjść na wolność.
Prokuratura Krajowa podała, że Sylwester J., 23-latek z Tarnowskich Gór, usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa 41-letniego Tomasza G.
3 sierpnia na strychu kamienicy J. oblał śpiącego G. spirytusem i podpalił zapalniczką.
Tego samego dnia J. został zatrzymany i aresztowany na trzy miesiące. W prokuraturze wyjaśniał, że chciał tylko wystraszyć bezdomnego. Grozi mu dożywocie.
G. został przewieziony do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Miał rozległe poparzenia prawej strony, jego stan jest poważny.
To mój syn
Jacek Mężyk, sierżant sztabowy policji w Tarnowskich Górach: - 23-latek postanowił rozprawić się z bezdomnym, który upodobał sobie poddasze w kamienicy i nocował tam bardzo często. Dzień wcześniej rozmawiał z bezdomnym, próbował go stamtąd wygonić, ale nie udało mu się to. W piątek trzeciego sierpnia rano zobaczył, że mężczyzna znowu tam śpi. Wziął spirytus, wrócił na strych, polał bezdomnego, podpalił zapalniczką i wyszedł.
Pani Mariola, mieszkanka tej kamienicy: Mnie jest ciężko o tym mówić, bo to mój syn zrobił.
Bo pili, bo załatwiali potrzeby
Matka sprawcy opowiedziała nam, że na poddaszu od zawsze śpią bezdomni, piją alkohol, załatwiają potrzeby i że zgłaszała to policji, żeby nie zamarzli zimą. - Policja ich zabierała, ale oni wracają - mówiła.
Twierdziła, że już jeden 70-latek tam zamarzł, że osiem lat temu był pożar, bo inny dogrzewał się kocherem, a mężowi zniknęła koszula i odtąd boi się tam wieszać pranie. - Tyle razy interweniowałam w spółdzielni, żeby zrobili domofon, żeby strych był zamykany. Nic nie zrobili - twierdziła kobieta.
Mówiła, że syn słyszał, że denerwowała ją obecność bezdomnych. Ale nie usprawiedliwiała go. Była w szoku. - Nie wiem, co w niego wstąpiło. Zdał maturę, poszedł na studia. Nie powiodło mu się na studiach, ale zrobił prawo jazdy kategorii C, teraz był kierowcą.
Matka dopytywała bezdomnych kolegów 41-latka, co z nim. - Jestem szczęśliwa, że przeżył, będę chciała mu pomóc - mówiła. Płakała. - To jest dla mnie tragedia nie do opisania. Co teraz będzie z moim synem? To było bardzo dobre dziecko. Nie wierzę, że chciał zabić. Chciał go tylko przestraszyć.
Nic go nie tłumaczy
- Bezdomny obudził się, gdy ten 23-latek go polewał. Zapytał: "Co robisz?". Zorientował się, że ubrania się na nim palą, szybko je zdjął i wybiegł z kamienicy. Na chodniku pomogli mu przechodnie - relacjonował sierżant Mężyk.
Policjanci ustalili, gdzie pracuje 23-latek i wieczorem tego samego dnia zatrzymali go. Przyznał się do podpalenia bezdomnego. Oświadczył, że "chciał go tylko wykurzyć z tego poddasza". - Nic go nie tłumaczy. Mógł zadzwonić na policję, poradzić się, co robić. Policjanci w takich sytuacjach proponują bezdomnym dojazd do noclegowni, proszą o opuszczenie kamienicy, a jeśli osoba jest nietrzeźwa, zawożona jest do izby wytrzeźwień. Ale tam nigdy nie byli wzywani w sprawie bezdomnego, który śpi na poddaszu - dodaje Mężyk.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice