Kobieta miała dość libacji w mieszkaniu syna i zadzwoniła na policję. 37-latek prawdopodobnie podsłuchał rozmowę telefoniczną, bo czekał na mundurowych na klatce schodowej z pistoletem gazowym. Zanim go skuli, oddał dwa strzały. Miał w mieszkaniu 800 pocisków i tysiąc porcji amfetaminy.
W poniedziałek wieczorem policjanci zostali wezwani na interwencję do jednego z mieszkań na ul. Gałczyńskiego w Bielsku-Białej.
Mundurowych poprosiła o pomoc matka 37-latka, która miała dość trwającej w jego mieszkaniu libacji. Syn imprezował z 44-letnim kolegą. - Była zaniepokojona. Chciała, żeby policjanci wyprowadzili kolegę syna - mówi Elwira Jurasz, rzeczniczka policji w Bielsku-Białej.
Skończyło się inaczej.
Jak przypuszczają policjanci, 37-latek podsłuchał rozmowę telefoniczną matki. Zaczaił się na policjantów na klatce schodowej.
Kiedy mundurowi dostrzegli, że mężczyzna ma w ręku ma broń, byli blisko niego. Zdążył oddać dwa strzały, zanim został obezwładniony i zakuty w kajdanki.
Jeden z policjantów trafił do szpitala - w wyniku huku doznał urazu ucha.
Broń, amunicja i amfetamina
37-latek został poddany badaniu alkomatem. Miał w organizmie około 3 promile alkoholu. Przewieziono go do policyjnego aresztu. Jego 44-letni znajomy, z którym przebywał w mieszkaniu, miał w organizmie 2,5 promila. Trafił do izby wytrzeźwień.
Wstępne ustalenia wskazują, że napastnik posługiwał się bronią gazową, na którą nie posiadał pozwolenia. W jego mieszkaniu policjanci odnaleźli jeszcze jedną sztukę broni oraz 823 sztuki amunicji do broni paraliżująco-gazowej oraz hukowej. Broń i amunicja trafią do badań.
Ponadto w czasie przeszukania mieszkania policjanci odnaleźli blisko tysiąc porcji amfetaminy.
Zatrzymany po wytrzeźwieniu usłyszy zarzuty, w tym dotyczące napaści na funkcjonariuszy oraz posiadania znacznych ilości narkotyków. Grozi mu do 10 lat więzienia.
O dalszym losie 37-latka zadecyduje sąd.
Autor: mag//ec / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja