Jedną z pierwszych osób na miejscu eksplozji w kamienicy w Katowicach był pan Daniel, który pracował obok na budowie. - Usłyszeliśmy wybuch zza rogu z kolegą i zobaczyliśmy kupę kurzu - opowiadał. Z gruzów pomagał wydostawać się ludziom, którzy ucierpieli.
W trzypiętrowym budynku mieszkalnym w katowickiej dzielnicy Szopienice doszło w piątek rano do wybuchu gazu. W wyniku eksplozji dom się zawalił.
W chwili wybuchu było tam prawdopodobnie dziewięć osób. Siedem zostało ewakuowanych. Jak przekazał wojewoda śląski, cztery z nich przebywają w szpitalu. Z gruzów wyciągnięto ciała dwóch osób, u których stwierdzono zgon.
Świadek zdarzenia: zobaczyłem, że nie ma budynku, nie myśląc - pobiegłem
Jedną z pierwszych osób na miejscu zdarzenia był pan Daniel, który pracował obok, na budowie. Kiedy usłyszał wybuch, ruszył z pomocą i wyprowadził z gruzowiska kilkoro poszkodowanych. - Usłyszeliśmy wybuch zza rogu z kolegą i zobaczyliśmy kupę kurzu. Na początku nie było widać, co to jest, czy to jest budynek, czy samochód. Po chwili zobaczyłem, że nie ma budynku, mnóstwo gruzu dookoła - opowiadał dziennikarzom.
Po chwili ze środka wyszedł zakrwawiony mężczyzna z dzieckiem, lekko rannym. - Pytałem, ile osób jest w budynku, ten pan odpowiedział, że około trzech. Nie myśląc wszedłem do budynku, zobaczyłem, że kobieta gdzieś tam jest w tym kurzu. Wszedłem na górę, była w samych klapeczkach, więc bałem się, że może sobie zrobić krzywdę. Pomogłem jej wyjść, następnie wyszło dziecko, całe poobijane. Kobieta powiedziała, że w środku jest jeszcze mężczyzna przysypany gruzem, więc nie myśląc pobiegłem do niego - opisywał.
Jak przekazał pan Daniel, mężczyzna był przysypany gruzem od pasa w dół, a on próbował go wydobyć z gruzowiska. Po chwili przyłączyli się ratownicy, którzy próbowali się także dostać do sąsiednich pomieszczeń. Wtedy pan Daniel opuścił gruzowisko.
Huk jak "wybuch bomby". "Chałupa się zatrzęsła"
Reporterka TVN24 Małgorzata Marczok rozmawiała z kobietą, która znalazła się blisko miejsca tragedii. - Usłyszałam huk, gdy wychodziłam akurat z ulicy Wałowej. Zobaczyłam pełno dymu, nie było nic widać kilka metrów przede mną. Nie wiedziałam, co się stało - mówiła kobieta. - Dopiero później, jak ten dym zaczął opadać, było widać, że zawalił się budynek. Za chwilę przyjechały służby - dodała. Oceniając skalę eksplozji, stwierdziła, że huk można by porównać do "wybuchu bomby".
Jeden z mieszkańców Katowic stwierdził, że wybuch było słychać kilometr od miejsca eksplozji. - Chałupa się zatrzęsła, myślałem, że ktoś w drzwi kopie, żeby do niej się dostać. To było bardzo głośne, a potem córa wyszukała w internecie, że na Bednorza wybuch był - relacjonował.
Inny z mieszkańców opowiadał, że na początku myślał, że coś się wydarzyło na torowisku, gdzie trwają remonty. - Było słychać głośny huk, który ciężko do czegoś porównać. Jak jechały karetki, to już wiedziałem, że coś się stało w okolicy - mówił.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Państwowa Straż Pożarna/ kpt. P. Zwarycz