Izabela była w szóstym miesiącu ciąży. Podejrzewała męża o romans. Chciała nagrać jego przyznanie się do zdrady. Włączyła urządzenie nagrywające i została zamordowana. Piotr Sz., wtedy strażnik miejski, udusił żonę, a ciało wywiózł do lasu. Przyznał się do zbrodni, ale uważał, że działał w afekcie. W poniedziałek zapadł prawomocny wyrok - dożywocia. Rozstrzygnięcie jest prawomocne.
W poniedziałek Sąd Apelacyjny w Katowicach zmienił wyrok za zabójstwo ciężarnej Izabeli z Bielska-Białej. Piotr Sz. został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności. Był strażnikiem miejskim, mężem zamordowanej kobiety. Nie było go na sali rozpraw.
Wyrok jest prawomocny.
Prokuratura chciała dożywocia, obrona - łagodniejszej kary
Piotr Sz. przyznał się do zabójstwa żony. Prokuratura żądała dla niego dożywocia. 13 października 2021 roku Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej skazał go na 25 lat więzienia. O przedterminowe zwolnienie mógł się ubiegać po 20 latach. Miał też zapłacić odszkodowanie.
W lutym od wyroku odwołały się obie strony. - Prokurator okręgowy wywiódł apelację od wyroku, zaskarżając go w całości, na niekorzyść oskarżonego Piotra Sz. - mówiła rzecznik prokuratury Agnieszka Michulec.
- Apelacja dotyczy przede wszystkim wymiaru kary. (…) W pierwszej instancji podnosiliśmy, że mój klient działał w afekcie. Takie jest jego stanowisko - powiedziała obrońca Sz., mecenas Justyna Kaczmarczyk.
Nagranie zabójstwa trwa 20 minut. Sąd: oskarżony miał czas na przemyślenie
Sąd w Katowicach zaostrzył wyrok I instancji, mimo że nie zgodził się z prokuraturą, że było to zabójstwo planowane i dokonane ze szczególnym okrucieństwem. Nie zgodził się także z obroną, że zbrodnia była dokonana w afekcie. Nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących.
Uzasadniając wyrok dożywocia, sędzia Piotr Mika przypomniał, że zabójstwo trwało 20 minut. Trudno więc mówić o "zamiarze nagłym", bo oskarżony miał czas przemyśleć, co robi. - Nie pomogła pamięć wspólnie przeżytych lat, nie pomogły błagania, zaawansowany stan ciąży - wskazał sędzia.
Przypomniał okoliczności zbrodni. Izabela, by zdobyć dowody zdrady męża, uruchomia urządzenie nagrywające dźwięk. Słychać rozmowę. - Potem następuje atak, duszenie - relacjonował sędzia. Piotr Sz. miał widzieć, że "kobieta zaczyna tracić funkcje życiowe" i ponowił akcję. - Przez pierwsze dwie minuty pokrzywdzona wielokrotnie powtarzała słowa "błagam, dziecko, błagam" - przypomniał sędzia.
Po tym zdarzeniu "oskarżony podejmuje rozbudowane działania związane z zacieraniem śladów, udaje się na mecz piłki nożnej. (...) Jedzie do sklepu kupuje folię, pakuje zwłoki i zawozi ciało do lasu. (...) Wraca rano do pracy. Jego działania związane są z pozorowaniem zaginięcia żony".
Sędzia stwierdził, że oskarżony miał obniżoną zdolność do empatii emocjonalnej, ale inteligencję wyższą od przeciętnej. Zdaniem sądu, do momentu zbrodni stosował się do reguł porządku prawnego, "dlatego że mu się to opłaca", cynicznie wykorzystywał normy. - Badania psychologiczne jednoznacznie wskazują, że stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi - podsumował sędzia.
"Oskarżony de facto dopuścił się zabójstwa dwóch osób"
Radca prawny Magdalena Zatoń, pełnomocniczka oskarżycieli posiłkowych - bliskich pokrzywdzonej, komentując wyrok powiedziała, że nie do końca zgadza się z argumentacją sądu.
- Przede wszystkim dziwi nas argumentacja sądu, który nie uwzględnił zmiany kwalifikacji prawnej czynu i nie uznał że oskarżony de facto dopuścił się zabójstwa dwóch osób, a nie jednej osoby i przerwania ciąży. Na pewno będziemy chcieli zapoznać się z uzasadnieniem. Żadna kara nawet najsurowsza nie zrekompensuje tej rodzinie ogromnej straty, żadna kara nie zmniejszy cierpienia - powiedziała.
Ona była w ciąży, on miał romans z koleżanką z pracy
Piotr Sz. był funkcjonariuszem bielskiej straży miejskiej, a jego żona Izabela pracowała w ośrodku pomocy społecznej. Od pewnego czasu nie żyli w zgodzie. Gdy kobieta była już w ciąży, mężczyzna zaczął romansować z koleżanką z pracy. 17 października 2019 roku doszło do kolejnej awantury małżeńskiej, która przypadkiem została nagrana. Kobieta potajemnie włączyła urządzenie audio, by zarejestrować przyznanie się męża do zdrady.
W ten sposób nagrała ostatnie chwile swojego życia. Gdy mąż ją dusił, błagała go o litość. 20-minutowy fragment nagrania był dowodem w sądzie.
Po zabójstwie Sz. owinął ciało żony w folię, wywiózł w okolice Siewierza i porzucił w lesie. Po wszystkim poszedł zagrać w meczu piłkarskim, a następnego dnia udał się do pracy. Dzwonił też do teściowej, pytając o żonę. Zgłosił zaginięcie kobiety.
Ruszyły poszukiwania. Policja od początku podejrzewała, że Sz. mógł popełnić zbrodnię. Został zatrzymany. Dwa dni po zabójstwie przypadkowa osoba znalazła ciało kobiety.
Śledczy oskarżyli Piotra Sz. o zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem żony będącej w szóstym miesiącu ciąży. Dziecko również zmarło.
Sąd ogłaszając wyrok, nie podzielił w pełni stanowiska prokuratury. Uznał mężczyznę winnym zabójstwa, ale stwierdził, że nie działał "ze szczególnym okrucieństwem". To przełożyło się na wymiar kary.
Czytaj też: Nagranie morderstwa trwa 21 minut. Proces byłego strażnika miejskiego, oskarżonego o zabicie żony
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24