Byli małżeństwem dziewięć lat. On – strażnik miejski, ona – pracownica socjalna. Długo starali się o dziecko. Gdy Izabela w końcu zaszła w ciążę, Piotr nawiązał romans z koleżanką z pracy. Dzisiaj przyznał się przed sądem, że zabił żonę. Ale zaprzecza, że się nad nią znęcał.
W Sądzie Okręgowym w Bielsku-Białej we wtorek rozpoczął się proces 38-letniego Piotra Sz., oskarżonego o zabójstwo żony – młodszej o dwa lata Izabeli Sz. Według aktu oskarżenia, Sz. zamordował kobietę ze szczególnym okrucieństwem. Prokuratura ma na to dowód w postaci nagrania dźwiękowego.
Jak powiedziała nam prokurator Małgorzata Moś-Brachowska, referent sprawy, urządzenie do rejestracji prawdopodobnie ukryła w mieszkaniu pod szafą i włączyła Izabela. Zostało ujawnione przez policję dzień po morderstwie. - Nagranie zaczyna się przed zdarzeniem i trwa dłużej, ale dla aktu oskarżenia kluczowe jest 21 minut – mówi prokurator. Tyle miało trwać morderstwo.
Izabela miała na ciele wiele siniaków i otarć. Zmarła na skutek gwałtownego uduszenia. Według prokuratury, Piotr Sz. powalił ją na plecy, dociskał do podłogi, uderzał w głowę, uciskał palcem w oko i próbował udusić co najmniej dwa razy po tym, gdy odzyskiwała przytomność. Zarazem doprowadził do przerwania ciąży – Izabela była w szóstym miesiącu.
Inne nagrania dźwiękowe oraz zeznania świadków według prokuratory przemawiają za tym, że oskarżony znęcał się nad żoną kilka miesięcy przed jej śmiercią, podduszał ją, uderzał w brzuch, zamykał w łazience i w szafie. Odpowiada również za ten zarzut.
Przed sądem zapewniał, że nigdy nie uderzył żony. Przyznał się jednak do zabójstwa. Przed sądem opowiedział po raz kolejny, jak do tego doszło i co zrobił potem. Na podstawie jego zeznań można odtworzyć krytyczny dzień.
Jak wyglądało małżeństwo i dzień zabójstwa Izabeli – zeznania oskarżonego:
17 października 2019 roku, Bielsko Biała. Około godziny 16 Piotr Sz. wraca do domu z pracy. Jest strażnikiem miejskim. Żony nie ma jeszcze w domu – jest pracownicą socjalną w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej.
Są małżeństwem od 2010 roku. To mieszkanie w bloku na drugim piętrze kupili razem w kredycie. Starają się o dziecko. W 2015 roku Izabela przeżywa pierwsze poronienie. Potem drugie.
W 2019 roku w końcu im się udaje. W dniu swojej śmierci Izabela jest w szóstym miesiącu ciąży. Wiadomo, że to dziewczynka. Piotr Sz. twierdzi, że nikomu nie chciała mówić o dziecku. - Bała się, że znów jej straci – powiedział w sądzie.
W małżeństwie zaczynają się poważne sprzeczki. Jak twierdzi Piotr Sz., żona ma do niego pretensje, że się nią za mało opiekuje i że wydaje pieniądze na głupoty. On pracuje w dwóch miejscach, gra w drużynie piłkarskiej, biega, pasjonuje się muzyką, chce kupować sprzęt grający. Ona siedzi w domu na zwolnieniu lekarskim. I dowiaduje się o romansie męża. Piotr Sz. opowiedział w sądzie, że od czerwca 2019 roku zdradzał żonę z koleżanką z pracy.
Obrzucają się wyzwiskami. Izabela - według Piotra - nazywa go nieudacznikiem, okłada pięściami, każe mu się wyprowadzać, wyrzuca jego rzeczy i sama kilka razy się pakuje, ucieka na noc do rodziców. W kłótniach pojawia się temat rozwodu, podziału majątku, przyszłej córki. - Żona mówiła, że to nie jest moje dziecko – twierdzi oskarżony.
Krytycznego dnia Izabela wraca do domu około godzinę po mężu. Znowu jest awantura. W tle gra telewizor, włączony jest u Sz. non stop. Na nagraniu morderstwa słychać fragment filmu "W pustyni i w puszczy" – to pomoże sądowi ustalić godzinę śmierci Izabeli. - Nie wiem, czy to jest na nagraniu, ale prosiłem żonę, żeby wstała. Chciałem wezwać pogotowie i policję. Nie wiem, dlaczego tego nie zrobiłem – zeznał.
Na wniosek prokuratury sąd postanowił nie ujawniać tego nagrania. Jest zbyt drastyczne. Sz., dopytywany przez sędziego, nie zakwestionował, że jest autentyczne. - Są to głosy moje i mojej żony – powiedział. - Nie jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego doszło do tak tragicznej sytuacji. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Uważam, że działałem w silnym amoku. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.
"Żona śpi", "żona zaginęła"
Tuż po morderstwie Sz. widziany był przez świadka na meczu piłkarskim. Przyznał w sądzie, że miał tego dnia grać w pierwszym składzie jako napastnik, ale nie pamięta, czy tam poszedł. Odtąd wielokrotnie powtarzał, że nie pamięta albo nie wie, dlaczego coś zrobił.
Tego samego dnia zawija ciało żony w czarną folię stretch. Skąd miał w domu taką folię? Nie wie. Wynosi ciało do samochodu, wkłada do bagażnika. Po co? Nie wie. Pamięta drogę z Bielska do Dąbrowy Górniczej i że po drodze tankował benzynę w Kobiórze. Potem zakręt w drogę leśną pod Siewierzem – tam Izabela zostanie znaleziona dwa dni później przez przypadkowego spacerowicza.
Sz. zostawia ciało, przebiera się i wraca do domu, pozbywając się po drodze folii i swojego ubrania.
Na wspólnym profilu na Facebooku pojawia się wpis: żona śpi. Sz. nie zaprzeczył przed sądem, że to on mógł napisać. Następnego dnia jak zwykle pojawia się w pracy. Dzwoni do siostry żony, potem do jej matki z informacją, że Izabela nie odbiera telefonu. Bliscy niepokoją się, bo mieszkanie jest otwarte, a w środku zostały dokumenty i telefon Izabeli. Pytają o nią w okolicznych sklepach.
Sz. zawiadamia telefonicznie policję, że żona zaginęła. Jedzie na działkę teściów pod Żywiec sprawdzić, czy tam jej nie ma. - Wtedy do mnie dotarło, co się stało. Ale bałem się przyznać do zdarzenia z poprzedniego dnia. Brnąłem więc dalej w to, że żona zaginęła – mówił w sądzie. - Bardzo żałuję tej tragicznej sytuacji. Nie planowałem tego. Nigdy nie chciałem żonie zrobić krzywdy. Nie wiem, co się w tym dniu wydarzyło i czym się kierowałem. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym wszystko, żeby moja żona żyła.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24