Kierowca ciągnika na przejeździe kolejowym w Jackowie (woj. śląskie) wjechał wprost pod pociąg. Zginął na miejscu. Części traktora rozsypane były w promieniu kilkuset metrów. Pociąg jechał z Gdyni do Zakopanego. Pasażerowie ponad dwie godziny czekali na autobusy komunikacji zastępczej.
Do tragedii doszło w czwartek około godziny 18 na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Jackowie w śląskiej gminie Kruszyna, między Częstochową a Radomskiem.
- Wstępne ustalenia policjantów wskazują, że kierujący pojazdem, ciągnikiem rolniczym typu SAM, na przejeździe kolejowym nie zastosował się do sygnalizacji świetlnej i prawdopodobnie na czerwonym świetle wjechał na przejazd kolejowy wprost pod nadjeżdżający pociąg - mówi Sabina Chyra-Giereś, rzeczniczka częstochowskiej policji.
Kierowca ciągnika zginął na miejscu. - To 64-letni mieszkaniec gminy Kruszyna - mówi Chyra-Giereś.
Ciągnik SAM to tak zwana samoróbka - pojazd własnej konstrukcji. Nie był zarejestrowany, ciągnął przyczepkę. Po zderzeniu z pociągiem jego części rozsypane były w promieniu kilkuset metrów.
"To był straszny widok. Znałam tego kierowcę"
Pierwsza na miejscu wypadku była pani Anna, która mieszka w pobliżu przejazdu w Jackowie, i akurat była na podwórzu. - Słychać było dzwonki, potem trąbił pociąg, strasznie trąbił i za chwilę było uderzenie traktora w pociąg - opowiadała dziennikarzom TVN24.
Gdy przybiegła na miejsce, zobaczyła resztki ciągnika. Powiadomiła o wypadku służby, dzwoniąc na numer 112. - Kazali mi iść zobaczyć, co się stało. To był straszny widok. Znałam tego kierowcę, mieszkał w sąsiedniej wsi - mówiła kobieta.
Dodała, że ten przejazd kierowcy często pokonują w sposób ryzykowny, przejeżdżają tuż przed pociągiem, że pociągi często trąbią, że przydałyby się zapory.
Wstrząs, szarpniecie, toczące się koło ciągnika za oknem
Pociągiem Intercity relacji Gdynia - Zakopane jechało 359 osób. Nikt nie odniósł obrażeń. Wszyscy musieli opuścić skład (pomoc w tym oferowali strażacy) i czekać ponad dwie godziny na autobusy komunikacji zastępczej. Obecni na miejscu przedstawiciele gminy Kruszyna i zarządzania kryzysowego powiatu częstochowskiego rozdawali im wodę.
Dziennikarze rozmawiali z pasażerami. Wszyscy odczuli ostre hamowanie.
Mariola: - Poczułam wstrząs i że pociąg po czymś przejechał.
Józef: - Poczułem szarpnięcie. Widziałem przez okno toczące się koło ciągnika.
Anna: - Było silne uderzenie. Siedziałam w pierwszym wagonie, tyłem do kierunku jazdy. Dlatego polecieliśmy z psem do przodu.
Pasażerów, jadących do Częstochowy, autokary zabrały do tego miasta, tych zaś, którzy podróżowali dalej - do Krakowa. Stamtąd podróżni musieli się przesiadać na docelowe pociągi. Po część podróżnych przyjechali bliscy.
Ruch na torach był wstrzymany przez kilka godzin.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24