- Jako matka widziałam, że Marcin ma coś z sercem. Bolało go w klatce piersiowej, pocił się. Ale dotarł z pracy do domu, wykąpał się, poszedł do lekarza rodzinnego. Miał jeszcze czas, nie wykorzystali tego. Po 11 godzinach w szpitalu dopiero udzielili mu fachowej pomocy - opowiada matka 35-letniego Marcina, który z objawami zawału serca wożony był karetką między trzema miastami. Szpital nie udziela informacji, sprawę bada prokuratura, NFZ i rzecznik praw pacjenta.