Szef Światowej Agencji Antydopingowej Witold Bańka jako minister sportu wydawał decyzje wobec spółki Stadion Śląski, z którą po odejściu z rządu podpisał umowę-zlecenie, zostając ambasadorem stadionu - ustalił tvn24.pl. Według ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, Bańka mógł w ten sposób złamać przepisy ustawy antykorupcyjnej. Były minister sportu tłumaczy, że zakaz z tej ustawy nie dotyczy umowy, którą podpisał.
Pełna nazwa tzw. ustawy antykorupcyjnej brzmi: "o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne". W art. 7 ust. 1 zakazuje ona m.in. ministrom przez rok po odejściu ze stanowiska zatrudnienia lub wykonywania innych zajęć u przedsiębiorcy, jeżeli brali oni udział w wydaniu rozstrzygnięcia w sprawach indywidualnych dotyczących tego przedsiębiorcy.
Decyzje w zakresie infrastruktury
W listopadzie 2019 roku Bańka odszedł ze stanowiska ministra sportu. Pod koniec grudnia urząd marszałkowski województwa śląskiego poinformował, że będzie pełnił on rolę ambasadora Stadionu Śląskiego. Prezesem spółki był wówczas Jan Widera, który był trenerem Bańki jako lekkoatlety, a zaledwie kilka miesięcy wcześniej - jego zastępcą w resorcie sportu.
Według informacji tvn24.pl we wrześniu 2016 roku (Bańka był ministrem od 2015 roku) między resortem a spółką została zawarta umowa o dofinansowanie ze środków funduszu rozwoju kultury fizycznej, którą z upoważnienia ministra sportu i turystyki podpisał wiceminister Jarosław Stawiarski.
Umowa o wartości 29,5 mln zł dotyczyła "budowy stadionu lekkoatletycznego na Stadionie Śląskim w Chorzowie".
Zgodnie z zapisami dokumentu, do którego dotarł tvn24.pl, finansowanie miało objąć m.in. budowę: 9-torowej bieżni, trzech skoczni do skoku o tyczce, trzech skoczni do trójskoku i skoku w dal oraz rzutni do rzutu oszczepem, młotem i dyskiem.
Zapytaliśmy byłego ministra, czy wydawał jakieś decyzje dotyczące Stadionu Śląskiego.
Witold Bańka w odpowiedzi na nasze pytania wysłane 30 marca odpowiedział, że "według jego wiedzy" w okresie pełnienia funkcji ministra sportu zostały podjęte dwie decyzje "w zakresie infrastruktury" Stadionu Śląskiego, które były "rekomendowane przez działającą w Ministerstwie komisję ds. inwestycji o szczególnym znaczeniu dla sportu".
"W 2016 r. rekomendowała ona przyznanie dotacji na dofinansowanie zadaszenia widowni i niezbędnej infrastruktury technicznej na Stadionie Śląskim, dzięki czemu możliwe było dokończenie rozpoczętej wcześniej inwestycji. Było to za urzędowania ówczesnego marszałka województwa śląskiego z Platformy Obywatelskiej - Wojciecha Saługi, a dziś posła tej partii" - zauważył były szef ministerstwa sportu.
Dodał, że w 2019 roku "komisja rekomendowała dofinansowanie budowy strzelnicy biathlonowej na terenie Stadionu Śląskiego", ale "ostatecznie umowy nie zawarto", bo stadion "wycofał się z planowanej inwestycji z przyczyn ekonomicznych".
Były minister ambasadorem
Krzysztof Izdebski, szef programowy Fundacji ePaństwo, pytany przez tvn24.pl, czy mogło dojść do złamania przepisów ustawy antykorupcyjnej przez Witolda Bańkę, odpowiada twierdząco.
- Sytuacja jest jednoznaczna. Można różnie oceniać ustawę, ale te przepisy powinny być przestrzegane - podkreśla ekspert.
W jego opinii działania byłego ministra wykonywane na rzecz stadionu podlegają definicji "innych zajęć" objętych zakazem z ustawy antykorupcyjnej, zwłaszcza, że są to działania cykliczne.
- Witold Bańka przyznał swoją decyzją jakąś kwotę na ten stadion, a tuż po tym, jak odszedł z pracy w ministerstwie, wykonuje określoną pracę na jego rzecz. Pan minister mógł poczekać rok albo zgłosić się po zgodę komisji [szerzej o tej komisji w dalszej części tekstu - red.] - ocenia Izdebski.
Według niego ustawa antykorupcyjna "dotyczy też, wydawałoby się, absurdalnych przypadków".
- Prezydent Warszawy miałby problem, gdyby przyszedł do firmy spedycyjnej, bo wydawał wcześniej dowody rejestracyjne. Wiadomo, że kiedyś Hanna Gronkiewicz-Waltz, a obecnie Rafał Trzaskowski nie wydają osobiście dowodów rejestracyjnych, ale biorą udział w tych postępowaniach - dodaje prawnik.
"To konflikt interesów"
Wtóruje mu Grażyna Kopińska, była dyrektor programu Przeciw Korupcji w Fundacji im. Stefana Batorego. W rozmowie z tvn24.pl zaznacza, że jeśli umowa Bańki jako ambasadora Stadionu Śląskiego jest płatna, to "jest to rodzaj zarobkowania i korzystania z pieniędzy tej spółki", jakiego zakazuje ustawa antykorupcyjna.
- Oprócz litery prawa liczy się też duch prawa. Ten zapis miał zapobiec temu, żeby osoby pełniące ważne funkcje, zatrudniały się u podmiotów, które od nich wcześniej zależały. Czy to jest umowa o pracę, czy inny rodzaj umowy, to jednak zarobkowanie w instytucji, w stosunku do której podejmowało się kiedyś decyzje - tłumaczy Kopińska.
Krzysztof Izdebski zwraca z kolei uwagę, że celem tych przepisów było, by minister nie podejmował korzystnej decyzji dla spółki, licząc, że dzięki temu zostanie zatrudniony. - To międzynarodowy standard. To konflikt interesów - jako minister przyznaję pieniądze, a później zarabiam - ocenia ekspert.
Stąd - jak dodaje - w polskich przepisach jest rok karencji, który nakazuje odczekać rok od momentu, gdy się odchodzi z funkcji. - Choć jest możliwość uzyskania zgody od komisji, która - kiedy badałem to, jeszcze za czasów rządów Platformy - z reguły się zgadzała - mówi Izdebski.
Brak zgody komisji
Według ustawy antykorupcyjnej "w uzasadnionych przypadkach zgodę na zatrudnienie przed upływem roku" może wyrazić komisja powołana przez premiera.
W przypadku byłego ministra sportu takiej zgody nie było. Wynika to z odpowiedzi na skierowaną do premiera Mateusza Morawieckiego interpelację posła Koalicji Obywatelskiej Wojciecha Króla, który przeprowadzał też kontrole poselskie na stadionie w Chorzowie. Polityk KO zapytał szefa rządu, czy w 2019 roku komisja wydawała taką zgodę w stosunku do osoby, która pełniła funkcję ministra konstytucyjnego. "Nie rozpatrywała żadnego wniosku dotyczącego ministra konstytucyjnego" - odpowiedział minister z kancelarii premiera Jarosław Wenderlich.
Prezydent Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) początkowo w odpowiedzi na nasze pytania wyjaśniał, że nie musiał mieć zgody komisji, bo takiej zgody "wymaga wyłącznie zatrudnienie", a nie "wykonywanie innych czynności u przedsiębiorcy".
Innego zdania jest dr Kamil Mroczka, przewodniczący tej komisji, który w rozmowie z serwisem wartowiedzieć.pl w sierpniu 2020 roku wyjaśniał szczegółowo, jak działa komisja. Konsekwentnie wskazywał wówczas, że zgoda komisji dotyczy nie tylko zatrudniania, ale też wykonywania innych zajęć.
"Wniosek składany do komisji powinien zawierać szczegółowe uzasadnienie wykazujące interes publiczny stojący za odstąpieniem od generalnego zakazu. Wskazanie wyłącznie interesu prywatnego - o czym była mowa powyżej - nie jest wystarczającą przesłanką" - tłumaczy w wywiadzie szef komisji.
Tajemnica umowy
Bańka w odpowiedzi na nasze pytania podkreśla też, że umowa, którą zawarł ze stadionem, nie jest umową o pracę i dotyczy wykorzystania jego "wizerunku do promocji stadionu w kraju i za granicą". "Jej przedmiotem jest tzw. personal merchandising mojego wizerunku, a nie świadczenie pracy dla Stadionu Śląskiego sp. z o.o. lub wykonywanie innych zajęć w ramach struktury organizacyjnej spółki" - wyjaśnia były polityk.
Dodaje, że jego umowa nie dotyczy ani "zajęć w spółce", ani też szerzej "zajęć u przedsiębiorcy" w rozumieniu ustawy antykorupcyjnej.
Pod koniec listopada portal tvn24.pl napisał o nieujawnieniu wartości umów, na podstawie których prezydent Światowej Agencji Antydopingowej jest ambasadorem Stadionu Śląskiego i marki śląskie.
Na początku grudnia, krótko po naszym tekście na temat ukrywania wartości umów Bańki jako ambasadora, szef WADA pochwalił się swoją aktywnością w tej roli. Zamieścił na Twitterze prawie dwuminutowy spot o samym sobie. Podkreśla w nim swoje dokonania w roli ambasadora stadionu od początku 2020 roku, gdy podpisał obie umowy.
"11 miesięcy działalności, 20 wydarzeń, działania międzynarodowe, ponad 100 aktywności w mediach społecznościowych, ponad 20 kampanii, sesji zdjęciowych, działań promocyjnych" - głoszą napisy w spocie, w którym były minister sportu najczęściej pozuje na tle Stadionu Śląskiego.
W grudniu poprosiliśmy szefa WADA i spółkę o ujawnienie zapisów jego umowy dotyczących obowiązków ambasadora stadionu. Chcieliśmy dowiedzieć się, do czego zobowiązał się jako ambasador stadionu.
Były minister sportu nie udostępnił nam zapisów umowy, ale w odpowiedzi na nasze pytania zaznaczył, że swoje zadania jako ambasador wykonuje "zarówno w regionie, w tym na stadionie, jak i poza nimi".
"W minionym roku uczestniczyłem, reprezentując stadion i region, w licznych wydarzeniach sportowych, gospodarczych, biznesowych" - wyliczał były polityk PiS.
Zaznaczył wtedy, że na stadionie był kilkadziesiąt razy i miał tam kilka sesji zdjęciowych wykonywanych "na potrzeby działań marketingowych stadionu i regionu".
Uchwała Trybunału
W swojej ostatniej odpowiedzi, wysłanej nam już w kwietniu 2021 roku prezydent WADA powołał się na uchwałę Trybunału Konstytucyjnego z czerwca 1993 roku dotyczącą interpretacji przepisów ustawy z 5 czerwca 1992 r. o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne.
Ustawa antykorupcyjna, która obowiązywała Bańkę, gdy w 2019 roku odchodził z rządu, została uchwalona w 1997 roku.
Zawiera ona jednak - podobnie jak ustawa z 1992 roku - sformułowanie "inne zajęcia u przedsiębiorcy", do którego odniósł się Trybunał.
Były minister sportu - powołując się na uchwałę TK - podkreślił, że sformułowanie nie dotyczy "zawieranych umów cywilno-prawnych, jeżeli ich zawarcie nie było poprzedzone stosowną decyzją władz spółki (przedsiębiorcy) w zakresie utworzenia w ramach jej struktur stanowiska, funkcji, której ma dotyczyć umowa".
"Nie jest 'zajęciem w spółce' np. wygłoszenie na podstawie umowy-zlecenia cyklu wykładów dla zarządu spółki czy sporządzenie na podstawie umowy-zlecenia opinii prawnej - będzie natomiast 'zajęciem w spółce' wykonywanie, choćby jednorazowe, doradztwa prawnego, jeżeli uchwałą wspólników powołano stanowiska doradcy w sprawach prawnych lub odpowiednią komórkę organizacyjną (np. zespół konsultacyjny)" - podkreśla Bańka.
Były wiceminister prezesem
W listopadzie w rozmowie z tvn24.pl prezes Stadionu Śląskiego Jan Widera tłumaczył, że nie może ujawnić pensji Bańki jako swojego "pracownika", którego chroni klauzula poufności. Biuro prasowe stadionu w odpowiedzi na nasze pytania wyjaśniło, że były minister sportu podpisał umowę zlecenia.
Spółka nie zgodziła się też na ujawnienie zapisów umowy dotyczących obowiązków ambasadorów.
"Umowy z ambasadorami realizowane są zgodnie z ich zapisami, a strony wywiązują się w pełni z zadeklarowanych świadczeń na rzecz Stadionu Śląskiego. Stadion Śląski po ich zakończeniu, zleci badanie efektów współpracy firmie zewnętrznej, wyspecjalizowanej w takich usługach" - podkreślono w odpowiedzi.
Widerę, który został prezesem spółki krótko po tym, jak odszedł z fotela wiceministra sportu, zapytaliśmy, czy w resorcie wydawał decyzje dotyczące spółki i czy miał zgodę komisji na pracę w niej.
W odpowiedzi służby prasowe spółki odpowiedziały, że Widera jako wiceminister w resorcie sportu "ze swojego upoważnienia nie brał udziału w wydawaniu rozstrzygnięć w sprawach indywidualnych dotyczących Stadionu Śląskiego".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24