Tak jest
Ryszard Grosset
Były zastępca komendanta głównego straży pożarnej Ryszard Grosset w programie "Tak jest" w TVN24 ocenił, że czas od chwili wydania prognoz do pierwszych podtopień i zalań to nie był przespany czas tak, jak w 1997 roku. - Widać to po skutkach. Oczywiście tej skali katastrofy muszą kończyć się ludzkimi tragediami, ponieważ tego nie da się uniknąć. One miały miejsce wyłącznie tam, gdzie zawiodły instalacje hydrotechniczne - zniszczeniu uległa tama, bądź też doszło do przelania przez zaporę. Odpowiedź praktycznie wszędzie była na tyle skuteczna, na ile stać człowieka - stwierdził. Rozmówca Anny Jędrzejowskiej zaznaczył, że dotknięci żywiołem byli uprzedzani, że być może dojdzie do konieczności ewakuacji. - Ci ludzie zdawali sobie sprawę z tego, gdzie mieszkają i gdzie stoją ich domy. Myślę, że to jest znakomity moment do rozpoczęcia znacznie szerszej dyskusji. Jeżeli jakiś dom po raz trzeci, czwarty, czy piąty, jest zatapiany przez kolejną powódź, to znaczy, że on po prostu nie powinien być odbudowywany w tym miejscu - kontynuował.