Loża prasowa
Sławomir Sierakowski, Andrzej Stankiewicz, Jacek Nizinkiewicz, Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin
Lider Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz zaproponował wyłonienie wspólnego kandydata koalicji rządowej w wyborach prezydenckich. Premier Donald Tusk napisał, że partie wystawią swoich kandydatów. Do sprawy w programie "Loża prasowa" w TVN24 odnieśli się rozmówcy Małgorzaty Łaszcz. - Władysław Kosiniak-Kamysz robi to w jakimś celu. Można myśleć, że gdyby był wspólny kandydat prezydencki, to mógłby być to Donald Tusk, to może on wtedy zostałby premierem. Chciał zwrócić na siebie uwagę - oceniła Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin ("Kultura Liberalna"). Sławomir Sierakowski ("Krytyka Polityczna") wskazał, że "po to, żeby się nie kłócić, Władysław Kosiniak-Kamysz właśnie zaczął kłótnie". - O tym, że Kosiniak-Kamysz coś takiego powie, było wiadome od kilku dni. Łączyłbym to z grą, w którą gra Radosław Sikorski, żeby zostać kandydatem prezydenckim. Sikorski w przyszłym roku skończy 62 lata, to jest dla niego ostatnia szansa. Mało kto pamięta, że on próbował kandydować we wszystkich wyborach od 2010 roku - mówił Andrzej Stankiewicz (Onet.pl). Jacek Nizinkiewicz ("Rzeczpospolita") powiedział, że "część PSL-u gra na wspólnego kandydata, którym byłby Radosław Sikorski, ale to nie jest Władysław Kosiniak-Kamysz, bo nie wystąpiłby przeciwko Donaldowi Tuskowi". - Z naszych informacji wynika, że Sikorski intensywnie spotyka się z Piotrem Zgorzelskim w gabinecie marszałka i tam są próby dogadania się - dodał.