Bez polityki
Omilanowska-Kiljańczyk: zastałam Zamek Królewski lekko nadęty, za mało myślano o tym, czego naprawdę potrzebuje współczesny Polak
Do pewnego stopnia spodziewałam się, że zastanę to, co zastałam, ale zaskoczenia przeżywam każdego dnia, kiedy nieustannie uświadamiam sobie, że ta instytucja była dziwnie zarządzana - mówiła w programie "Bez polityki" Małgorzata Omilanowska-Kiljańczyk, która we wrześniu objęła stanowisko dyrektora Zamku Królewskiego w Warszawie. Pierwszą zmianą, jakiej dokonała, było zwiększenie dostępności m.in. dla dzieci i osób z niepełnosprawnościami. Rozmówczyni Piotra Jaconia przyznała, że zastała zamek "lekko nadęty". - Duży nacisk położony był na rozmach, wielkość i rzucenie świata na kolana "co to nie my", a za mało myślano o tym, czego naprawdę potrzebuje współczesny Warszawiak, Polak - kontynuowała. Jej zdaniem należy już do pokolenia, które nie powinno kreować wizji placówki kultury. - Wchodzę tam ze swoimi kompetencjami zarządczymi, uważam, że je mam - mam za sobą ćwierć wieku na funkcjach kierowniczych, potrafię pracować z zespołem i wspierać go w tym, aby konstruował pewne rzeczy, ale wizje, jaki powinien być ten zamek, powinni tworzyć ludzie pokoleniem ode mnie młodsi - powiedziała Omilanowska-Kiljańczyk. W programie nawiązała także do swojego życia prywatnego - wychowywania dzieci, relacji z partnerami i świadomości swoich wad i zalet. - Ja na pewno nie byłam dobrą matką, kiedy moja córka była mała. Nie umiem bawić się z dziećmi, umieram z nudów natychmiast. Mam czwórkę fantastycznych wnucząt, ale zaczęły być dla mnie fantastyczne wtedy, kiedy zaczęliśmy móc ze sobą rozmawiać - wyznała.