Oto efekt uboczny wielkiej kontroli kart szczepień: rodzice nadrabiają szczepienia swoich dzieci i zgłaszają się do punktów szczepień. Okazuje się, że wielu rodziców zaniedbało szczepienia swoich dzieci, ale wcale nie dlatego, że są szczepionkom przeciwni. Inspektorzy sanepidu wciąż przeglądają 7,5 miliona kart szczepień, a lekarze przypominają: na szczepienie zawsze jest czas i nigdy nie jest za późno.
Prośbą, groźbą lub kontrolą. - My to widzimy. Spowodował pewien ruch w poradniach szczepień - przyznaje dr Ilona Małecka, pediatra i wakcynolog. To skutek uboczny wielkiej kontroli kart szczepień.
- Dotarła ta informacja do rodziców, którzy uzupełniają szczepienia, czego myśmy absolutnie w tej kontroli nie przewidywali, ale to się dzieje. Nawet dostajemy sygnały o tym, że są kolejki do punktów szczepień - mówi Paweł Grzesiowski, główny inspektor sanitarny.
Od początku kwietnia w dziesięciu tysiącach poradni i przychodni inspektorzy sanepidu przeglądają 7,5 miliona kart szczepień. Chodzi o dokładne dane o wyszczepialności dzieci na 13 chorób w 19 rocznikach. Z czasem papierowe karty zostaną zastąpione elektronicznym systemem.
- Weszliśmy do punktów szczepień, liczymy, musimy każdą kartę wziąć w rękę, przejrzeć, odnotować - mówi Paweł Gilewski, wielkopolski państwowy wojewódzki inspektor sanitarny.
Teraz okazuje się, że przed inspektorami - na wieść o kontroli - za przeglądanie zabrali się rodzice, którzy swoich dzieci wcześniej nie zaszczepili.
Częściej rodzice zapominają o szczepieniach, niż są im przeciwni
- W mojej ocenie tych sygnałów, jakie mamy z kontroli, jest to, że jest więcej zapomnienia, takiego może nietraktowania szczepień jako coś bardzo ważnego, niż poglądów antyszczepionkowych - wskazuje Paweł Grzesiowski.
Na takich zapominalskich rodziców poradnie czekają z utęsknieniem. - Jesteśmy bardzo elastyczni. Wszystko, kiedy tylko chcą. Zrobimy im indywidualną wizytę, zbudujemy specjalny kalendarz szczepień dla tych dzieci. Indywidualny, bo, oczywiście, ten z rozporządzenia nam się zakończył - mówi Jacek Kidoń, pediatra z Miejskiego Centrum Medycznego im. Karola Jonschera w Łodzi.
Mogło też być tak, że dziecko miało czasowe przeciwwskazanie do szczepienia, gdy było na przykład chore, albo rodzicowi wypadło z głowy, że niektóre szczepionki nie kończą się na jednej dawce.
- W odniesieniu do pewnych szczepień należy je przypominać, i są albo jedna, albo dwie, albo trzy dawki przypominające w określonym wieku. Po to, żeby przedłużyć ochronę działania szczepionki, i żeby pacjent tak naprawdę był chroniony w dłuższej perspektywie czasowej - mówi Ilona Małecka.
W europejskim tygodniu szczepień WHO przypomina, że problemem są dziś nie tylko ci niezaszczepieni, ale także właśnie tacy niedoszczepieni.
- W ciągu ostatnich 50 lat szczepienia uratowały życie co najmniej 154 milionom ludzi, chroniąc nas przed ponad 30 chorobami zakaźnymi zagrażającymi życiu - zauważa dr Nino Berdzuli, dyrektorka Biura Światowej Organizacji Zdrowia w Polsce.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: AdobeStock