Zdjęcie z "rodzinnej" wycieczki po Sejmie polityk zamieścił na swoim profilu na Twitterze. Widać na nim Halickiego w towarzystwie dwóch rosłych dogów niemieckich, stojącego w sejmowym lobby. Wokół pusto, panuje półmrok. Nastrój wakacyjny. Psy to prawdopodobnie podopieczni żony Halickiego, która prowadzi hodowlę rzeczonych dogów.
Nie wiadomo jak wprowadzenie psów ma się do sejmowych przepisów. W 2008 roku ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski mówił w programie "Teraz my" telewizji TVN, komentując nowe sejmowe przepisy dotyczące ubioru, że psy nie są raczej mile widziane w murach zacnego gmachu przy Wiejskiej. - Są sytuacje, w których nie można przyjść w krótkich spodenkach i nie można na przykład przyprowadzić psa - stwierdził obecny prezydent.
Pies w Sejmie nie jest mile widziany
Psie sprawy w Sejmie
Niepokorna Saba na salonach i dogi Halickiego stałymi bywalcami
Wcześniej, w okresie rządów PiS-u, sejmową karierę zrobił pies Ludwika Dorna, sznaucerka Saba. Ówczesny polityk PiS i marszałek Sejmu, przyszedł pewnego dnia do pracy ze swoim wiernym czworonożnym towarzyszem, wywołując niemałą konsternację. Opozycja ostro zaatakowała go za wykorzystywanie swojej pozycji, arogancję i podkopywanie autorytetu Sejmu.
Oburzenie wywołała też wiadomość, iż oficerom BOR ochraniających marszałka Sejmu, przypadło zadanie wyprowadzanie Saby. Polityk tłumaczył się, że były to sytuacje nadzwyczajne, kiedy z powodu obowiązków państwowych nie mógł sam zająć się psem.
Krok Dorna doprowadził do małego "psiego buntu". W ciągu kilku dni do pracy z swoimi psami przyszło kilku posłów PO i SLD, którzy tłumaczyli, że "zainspirował" ich marszałek. Z czasem kwestia przyprowadzania psów do Sejmu ucichła.
Autor: mk/ ola / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Twitter | Andrzej Halicki