Rosnącą popularnością w mediach społecznościowych cieszy się zjawisko "quiet quittingu". Ma to być sposób przeciążonych obowiązkami pracowników na zmniejszenie poziomu stresu i zadbanie o równowagę pomiędzy ich życiem zawodowym i prywatnym. "Quiet qutting" ma być sposobem na radzenie sobie ze zmianami, jakie na rynku pracy przyniosła pandemia COVID-19 i rosnąca liczba zadań w pracy.
Zjawisko nazywane “quiet quitting” (ang. ciche odchodzenie) staje się coraz popularniejsze, nie oznacza ono jednak składania rezygnacji z pracy. "Quiet quitting" definiuje się jako zerwanie z kulturą pośpiechu w pracy i gotowości do podejmowania kolejnych wyrzeczeń na rzecz swojego życia zawodowego.
Quiet quitting
W praktyce oznacza to, że pracownik nadal wykonuje swoje obowiązki służbowe, ale stara się je możliwie ograniczać. "Quiet quitting" ma służyć zarówno unikaniu nadmiernego stresu, jak też zachowywaniu właściwej ilości czasu dla siebie i dla rodziny. Nie chodzi w nim jednak o to, by być gorszym pracownikiem i tylko udawać wykonywanie pracy.
- Chodzi o przestanie wykonywania prac, które według pracowników wykraczają poza ich obowiązki i za które nie otrzymują oni dodatkowego wynagrodzenia - wyjaśnia Kathy Caprino, cytowana przez CNN doradczyni ds. kariery.
Pracownicy stosujący "quiet quitting" wciąż wykonują więc dobrą pracę, rozwijają się, ale wyznaczają sobie jasne granice i nie robią już nadgodzin. - Kiedy miałem stałe godziny pracy na etacie, wciąż pracowałem 40 godzin tygodniowo. Wykonywałem wszystkie swoje obowiązki. Po prostu odsunąłem od siebie poczucie presji, która wcześniej mi towarzyszyła - powiedział na łamach CNN Paige West, jeden z pracowników, który wprowadził "quiet quitting" do swojego życia.
Pandemia COVID-19
Zdaniem ekspertów pojawienie się zjawiska "quiet quitting" nie jest przypadkowe. Jest to po części produkt uboczny pandemii COVID-19, kiedy z powodu zamrożenia wielu sektorów gospodarki miliony pracowników straciło pracę. Obowiązki zwalnianych pracowników były w rezultacie przekazywane pozostałym w firmach pracownikom, którzy nie dostawali jednak za to wyższego wynagrodzenia. W rezultacie pracownicy Ci stawali się przepracowani, sfrustrowani i wypaleni zawodowo.
Zjawisko "quiet quitting" pokazuje, że coraz więcej pracowników zaczyna się zastanawiać, dlaczego powinni dawać z siebie coraz więcej, jeśli ich pracodawcy nie wkładają tyle samo wysiłku w dbanie o ich potrzeby.
"Quiet quitting" nasilił się zwłaszcza po tak zwanej wielkiej rezygnacji w USA, kiedy to rekordowa liczba Amerykanów odeszła lub zmieniła pracę. Doprowadziło to do sytuacji, w której na skutek braków kadrowych pracownicy zyskali większą możliwość znalezienia lepiej płatnych stanowisk lub walczenia o wyższe wynagrodzenie.
ZOBACZ TEŻ: Czterodniowy tydzień pracy. Komentarze ekspertów
Komunikacja w pracy
Nie brakuje głosów krytykujących ideę "quiet quittingu", pojawiają się m.in. zarzuty, że to wynik niechęci pracowników do pracy. Zdaniem ekspertów powszechna debata na ten temat może jednak ostatecznie przynieść korzyści zarówno pracownikom, jak i pracodawcom. Zwłaszcza w zakresie koniecznych zmian w komunikacji pomiędzy pracownikami i menedżerami.
- "Quiet quitting" jest przejawem tego, że ludzie nie prowadzą szczerych, dorosłych rozmów – uważa Matt Spielman z firmy doradczej Inflection Point Partners. Jego zdaniem upowszechnianie się tej praktyki może być sygnałem, że coraz większa liczba pracowników jest niezaangażowana w swoją pracę, co nie przynosi korzyści żadnej ze stron. Firmy nie będą w stanie wydobyć z pracowników tego, co najlepsze, a pracownicy będą spędzać długie godziny w pracy, która ich nie satysfakcjonuje.
Źródło: tvn24.pl, CNN, CBS News, Bloomberg
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock