Polskie plemniki nie są dość dobre

 
Co siódmy polski mężczyzna ma problemy z płodnością
Źródło: Archiwum

Polskie kliniki leczenia niepłodności wolą plemniki z importu. Polacy prowadzą tak niezdrowy tryb życia, że na dawcę nasienia nadaje się zaledwie co siódmy - donosi "Metro".

- Niestety. Z kilku kandydatów, którzy są gotowi oddać nasienie, ledwo udaje się wybrać jednego - mówi dziennikowi ginekolog od lat stosujący metodę in vitro w jednej z łódzkich klinik. - A przecież do banku spermy nie zgłaszają się tłumy, ale pojedyncze osoby - dodaje.

Wtóruje Grzegorz Mrugacz z białostockiego Centrum Położniczo-Ginekologicznego "Bocian". - Chętnych jest niewielu, chyba że się reklamujemy. Ale wtedy często przychodzą panowie, którzy nie spełniają naszych wymogów - mówi. Kriobanki płacą za nasienie - w zależności od jego jakości i ilości - od 300 do nawet 500 zł.

Co jest powodem probelmów polskich mężczyzn? Stres w pracy, alkohol, papierosy, zanieczyszczenie środowiska, chemia w żywności i ogólnie niezdrowy tryb życia. Innymi słowy: papieros, pizza i piwo przed telewizorem oraz ruch w postaci zmieniania kanałów na pilocie może poważnie ograniczyć szanse na ojcostwo.

Pogorszenie się jakości polskiego nasienia skłoniło właścicieli klinik niepłodności do skorzystania z zasobów z importu. Najczęściej z Danii.

- Korzystamy z banku spermy, który posiada wszelkie możliwe certyfikaty, akredytacje i inne dokumenty potwierdzające jakość nasienia. Mamy do niego po prostu większe zaufanie, niż do podobnych firm działających w Polsce. W naszym kraju zdarza się, że niekoniecznie ludzie o najlepszych genach zostają dawcami spermy - zdradza dziennikowi dr Tomasz Bączkowski z kliniki Vitro Live ze Szczecina.

Z kolei jedna z gdańskich klinik oferuje spermę z Francji, a na specjalne życzenie jest ją w stanie sprowadzić nawet z Afryki od czarnoskórych mężczyzn. - Z tej opcji do tej pory skorzystało kilka par - mówi lekarz, który prosi o anonimowość.

Ze statystyk wynika, że rocznie w Polsce na skutek sztucznego zapłodnienia przychodzi na świat 9 tys. dzieci z probówki i pięciokrotnie więcej z inseminacji. Jeszcze w latach 70. co ósma para narzekała na niepłodność, teraz - co piąta. Systematycznie rośnie odsetek niepłodnych mężczyzn. Jest ich już połowa w populacji leczących się par.

Źródło: "Metro"

Czytaj także: