Spotkali się w jednej z sejmowych sal. - Pani jest fascynującą, dynamiczną kobietą - mówił do niej swoim zdecydowanym męskim głosem. - Pan próbuje nawiązać ze mną nić sympatii - uwodzicielsko odpowiadała. I mimo że dzieliły ich zimne blaty dębowych biurek, tę nić nawiązać chyba się udało.
To nie fragment najnowszego tomu z serii Harlequin. Ta wymiana zdań jest jak najbardziej autentyczna i miała miejsce na środowym posiedzeniu sejmowej komisji śledczej ds. nacisków. On - to przewodniczący komisji Sebastian Karpiniuk z PO. Ona - jeden ze świadków, była szefowa warszawskiej prokuratury okręgowej Elżbieta Janicka.
W gąszczu pytań, wniosków i dokumentów, przewodniczący i prokurator nie szczędzili sobie prywatnych uwag. - Czy pani może zaprzyjaźnić się także z posłem Matyjaszczykiem? - pytał Karpiniuk. - Nie. Mam zawsze jednego faworyta - odpierała Janicka.
Czym poseł Karpiniuk zasłużył sobie na to miano? Cóż, może po prostu zaimponował pani prokurator znajomością języków. - Nemo iudex in causa sua (Nikt nie może być sędzią we własnej sprawie - red.) – rzekł do niej po łacinie, a ona odpowiedziała przewlekłym, pełnym estymy "łaaaał".
Co było dalej? Niestety tutaj pozostaje nam jedynie popuścić wodze fantazji. - Panie przewodniczący, domyślam się do czego pan zmierza, rozwinę to na posiedzeniu niejawnym. Jak zwykle się w to zagłębimy - powiedziała tylko Janicka. - Tak jak zwykle, pani prokurator - potwierdził poseł.
Źródło: tvn24.pl, Bild.de
Źródło zdjęcia głównego: TVN24. fot. PAP/Paweł Supernak