"Eddie Murphy nie żyje!" - taka wiadomość lotem błyskawicy obiegła internetowy świat za pośrednictwem popularnego Twittera. Aktor miał rzekomo rozbić się jeżdżąc na desce snowboardowej w znanej miejscowości w Szwajcarii. Okazało się jednak, że Murphy ma się całkiem dobrze i przebywa w swoim domu w LA.
Za rozpuszczenie plotki odpowiedzialny jest portal Global Associated News, który często rozsiewa nieprawdziwe informacje o celebrytach. Nie jest to również pierwszy raz, kiedy portal uśmierca znanych aktorów i muzyków. Wcześniej donosił o śmierci m.in. Jona Bon Jovi, Robina Williamsa i Tigera Woodsa.
Tym razem padło na Murphy'ego. Aktor miał rozbić się jeżdżąc na desce snowboardowej w Zernatt - ekskluzywnym kurorcie w Szwajcarii. Miał tam przebywać razem ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Jak podał portal Global Associated News, aktor po wypadku trafił do szpitala i tam zmarł. Żeby uwiarygodnić historię, została również podana informacja, że w jego ciele nie wykryto alkoholu ani narkotyków.
"Jest w bardzo dobrej formie"
Śmierć Murphy'ego zdementowała od razu jego rzeczniczka. - Jest w swoim domu w Los Angeles. Nigdy nie jeździł również na desce ani na nartach. Jeśli w przyszłości ukaże się podobna historia, mogę zapewnić, że jest fałszywa - powiedziała. Na uspokojenie dodała również, że aktor "jest w bardzo dobrej formie". Fałszywa informacja o jego śmierci błyskawicznie rozeszła się w sieci, głównie za pośrednictwem znanego portalu Twitter, na którym użytkownicy mogą umieszczać krótkie informacje, śledzone przez innych internautów. Ten portal społecznościowy jest bardzo popularny wśród celebrytów, aktorów i muzyków, którzy mogą przekazać swoim fanom w ciągu kilku sekund najświeższe rewelacje ze swojego życia.
Autor: ab/tr/k / Źródło: Thestir.com