W reklamach nazywany "tymi dniami", miesiączką, okresem. Sama menstruacja chorobą nie jest, ale co trzecia Polka przyznaje, że bardzo im utrudnia życie i uniemożliwia robienie wielu zwykłych czynności. Może rozwiązaniem byłby urlop menstruacyjny? Jest już w Japonii i Korei Południowej, a teraz do wprowadzenia przymierza się Hiszpania. Materiał z programu "Polska i Świat", przygotowany przez Monikę Celej.
To przepisy, które mogą zmienić życie milionów Hiszpanek. W projekcie ustawy o wzroście produkcyjnym znalazł się pomysł płatnego urlopu menstruacyjnego dla kobiet. Mówimy nie o lekkim dyskomforcie, ale o poważnych objawach takich jak biegunka, gorączka i silne bóle głowy.
- Żeby skorzystać z tego urlopu, kobieta będzie musiała przedstawić zaświadczenie lekarskie - mówi Katarzyna Siemienkiewicz, ekspertka ds. prawa pracy, Pracodawcy RP. W takiej sytuacji będzie mogła liczyć nawet na 3 dni wolnego w miesiącu. Jeśli ktoś jest chory i ma takie symptomy, zwolnienie jest oczywiste, więc tak samo kobieta doświadczająca bolesnej menstruacji powinna móc zostać w domu.
Projekt w najbliższym czasie ma trafić na posiedzenie hiszpańskiego rządu. Jeśli przepisy wejdą w życie w proponowanym kształcie Hiszpania będzie pierwszym zachodnim krajem z urlopem menstruacyjnym.
Hiszpańskie Towarzystwo Ginekologiczno-Położnicze podaje, że bolesne miesiączki dotyczą nawet jednej trzeciej kobiet w tym kraju. To jednak problem znany pod każdą szerokością geograficzną z różnych przyczyn. - Przykładem jest endometrioza, są także panie, które mają bardzo silny zespół napięcia przedmiesiączkowego (...), różne uwarunkowania anatomiczne mogą też spowodować i rzeczywiście ten ból okołomiesięczkowy jest bardzo silny - wyjaśnia prof. Piotr Sieroszewski, ginekolog z Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników.
Urlop menstruacyjny w Polsce?
Jak tłumaczą jednak eksperci, sama menstruacja chorobą nie jest i powinni to sobie uświadomić pracodawcy w Polsce. - Pracownicy i pracowniczki mają to samo prawo w miejscach pracy. Niemniej jednak chodzi tutaj o dostrzeżenie różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami i różnic biologicznych - zauważa Joanna Maliszewska-Mazek z Okresowej Koalicji, p.o. dyrektorki Kulczyk Foundation.
W Polsce na razie dodatkowe wolne w czasie menstruacji to dobra wola pracodawców. Niektórzy już się na to zdecydowali. - To jest jeden dzień w miesiącu, wprowadziliśmy go w styczniu tego roku, mamy maj, był wykorzystany niecałe 10 razy - mówi Anna Ledwoń-Blacha, właścicielka Agencji Kreatywnej More Bananas w Krakowie.
Takie zasady obowiązują też w firmie Heart On Fire, która jest właścicielem marek odzieżowych takich jak Plny Lala, czy Plny Kids. - W naszej organizacji wymyśliliśmy, że jest to jeden. (...) Około 35 procent zatrudnionych przez nas dziewczyn korzysta z tego urlopu - mówi Michał Rejent, prezes Heart On Fire. Nie jest potrzebne zaświadczenie od lekarza. - Funkcjonuje to u nas jako urlop okolicznościowy płatny, więc to jest nieobecność usprawiedliwiona - tłumaczy Anna Maciejewicz, szefowa działu administracji w Heart On Fire.
Ale w Polsce okres to nadal temat tabu. Według danych fundacji Dominiki Kulczyk co trzecia Polka (33 proc.), która wzięła udział w badaniu, pilnuje, żeby nikt z jej otoczenia nie zauważył, że ma okres. Niewiele mniej (28 proc.) wstydzi się, gdy zorientuje się o tym jakiś mężczyzna. Jednocześnie niemal taka sama część badanych (27 proc.) przyznaje, że menstruacja uniemożliwia wiele zwykłych czynności.
- Nie chcemy robić rewolucji, od razu mówić o urlopach menstruacyjnych czy narzucać się pracodawcom. Chcemy małymi krokami budować świadomość na temat zdrowia menstruacyjnego - tłumaczy Joanna Maliszewska-Mazek. Bo pracodawcy mają swoje wątpliwości związane chociażby tym, jak zastąpić kobiety, które wezmą dodatkowe wolne. - Albo panowie dostaną więcej pracy, co może też generować pracę w godzinach nadliczbowych, za którą pracodawca będzie musiał udzielić dnia wolnego albo zapłacić wynagrodzenie - wskazuje Katarzyna Siemienkiewicz, ekspertka ds. prawa pracy.
W Hiszpanii przeciwnicy ustawy mówią o stygmatyzacji kobiet, a wicepremier martwi się, że perspektywa częstszych nieobecności w pracy sprawi, że będą rzadziej zatrudniane. - Mimo rozwiązania, które ma im ułatwić życie i pracę - zauważa Siemienkiewicz. Takie prawo działa już m.in. w Japonii, Korei Południowej czy Zambii. W hiszpańskim projekcie ustawy przewidziano też likwidację podatku VAT na podpaski i tampony, a autorzy projektu chcą zobowiązać szkoły do dostarczania uczennicom bezpłatnych środków higienicznych.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock