Słowa prezesa Deutsche Banku Johna Cryana, który w liście do pracowników uspokajał rynki finansowe, nie przekonały inwestorów. Mimo że prezes niemieckiego giganta zapewniał, że bank jest wypłacalny, akcje banku straciły wczoraj niemal 10 proc. wartości, dziś kontynuowały spadki. Tymczasem pojawiają się głosy, że bankructwo DB wywołałoby kryzys finansowy na świecie większy niż ten spowodowany upadkiem Lehman Brothers.
Wartość akcji Deutsche Banku rosła dziś jedynie przez kilkadziesiąt pierwszych minut handlu. Potem zaczęły tracić na wartości, a spadki przerwał dopiero ostatni dzwonek na giełdzie. Ostatecznie akcje niemieckiego banku staniały. To kontynuacja trwającego od października trendu. W ostatnich pięciu miesiącach akcje straciły bowiem ponad 47 proc. wartości. Bloomberg pisze, że akcje niemieckiego giganta są najtańsze od 1992 rok.
Shares in Germany\\\\\\\\\\\\'s biggest bank Deutsche Bank fell 9.5% yesterday, the biggest fall since 28 July, 2009.
— Jamie McGeever (@ReutersJamie) luty 9, 2016
Uspokajające sygnały
Ostatnie komunikaty władz Deutsche Banku miały uspokoić inwestorów. Najpierw w poniedziałek bank przez nikogo nie proszony poinformował, że jest wypłacalny, a 350 mln euro odsetek od obligacji, które musi zapłacić do końca kwietnia, nie stanowi dla niego żadnego problemu, bo w tym roku na podobne zobowiązania ma zabezpieczone miliard euro. Bank zapewnił też, że w 2017 roku na taki cel będzie miał jeszcze więcej pieniędzy - aż 4,3 mld euro. Kolejny uspokajający komunikat naszedł dziś. Wprawdzie był skierowany do pracowników, ale znów możemy w nim przeczytać, że bank ma strategię, która rozwiąże problemy związane z dawnymi oszustwami, a także jasne plany rozwoju, a nawet zatrudniania nowych, utalentowanych i doświadczonych pracowników. Brzmi to zaskakująco, bo niedawno Deutsche Bank zapowiadał oszczędności, "ciężką pracę i wyrzeczenia".
"Deutsche Bank pozostaje absolutnie solidny niczym skała. (…) Chcemy rozwiać niepewność panującą wśród pracowników oraz na rynku finansowym. Chcemy znów być najbardziej szanowanym dostawcą usług finansowych w Niemczech, bankiem numerem jeden dla firm i instytucji w całej Europie oraz najlepszym zagranicznym bankiem w Stanach Zjednoczonych i Azji" - pisał w liście do pracowników prezes John Cryan. Jednak zapewnienia prezesa budzą wątpliwości analityków. Akcje banku tracą przecież nie od dziś, a uspokajające komunikaty mogą sprawiać wrażenie, że jest zupełnie odwrotnie.
Kiepskie wyniki
Wystarczy spojrzeć na ostatnie wyniki finansowe niemieckiego banku. Deutsche Bank zamknął ubiegły rok nienotowaną w swej historii stratą około 6,7 mld euro. A trzeba przypomnieć, że nad instytucją niczym Miecz Damoklesa wiszą jeszcze liczne kary za oszustwa. Wszystko przez to, że nadzory finansowe m.in. w USA, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii wykryły manipulacje bankierów np. na rynkach walutowych, surowcowych oraz wskaźnikiem LIBOR. Wiadomo już, że bank będzie musiał zapłacić za takie działania miliardowe kary, które mogą zupełnie pozbawić spółkę zysków. Kolejnym problemem Deutsche Banku są niskie stopy procentowe. W niektórych krajach, np. w Niemczech i Szwajcarii, stopy są nawet ujemne, co oznacza, że klienci muszą dopłacać za trzymanie gotówki w banku, a to z kolei powoduje, że mogą uciec z pieniędzmi do innej instytucji, gdzie nie będą tracić na tym, że mają oszczędności. Zatem niskie i ujemne stopy procentowe dla każdego banku - także Deutsche - oznaczają ryzyko utraty depozytów. Aby to ryzyko zniwelować, banki wolą obniżyć swoje zyski niż narażać się na utratę klientów, a właściwie ich pieniędzy.
Obawy inwestorów przed bankructwem Deutsche Banku doskonale obrazują też rosnące składki na CDS-y, czyli ubezpieczenie przed upadkiem banku. Jak podaje Bloomberg, jeszcze w 2015 wynosiły one około 1 proc., a teraz jest to już ponad 4,5 proc. Taki wzrost to sygnał, że rynki finansowe boją się upadku banku i powtórzenia scenariusza z Lehman Brothers.
Deutsche Bank CDS (credit default swaps) spike to levels not seen since 2008 pic.twitter.com/tFCfXNn50E
— Ian Fraser (@Ian_Fraser) luty 9, 2016
Niepokój na rynkach
To właśnie upadek amerykańskiego banku inwestycyjnego jest symbolem rozpoczęcia kryzysu w 2008 roku. Inwestorzy boją się, że "mocne jak skała" nogi Deutsche Banku mogą w rzeczywistości okazać się gliniane, a wybuch nowego kryzysu jest bliższy, niż wszystkim się wydaje. Złe nastroje panują nie tylko na europejskich giełdach, gdzie wszystkie najważniejsze indeksy zakończyły handel grubo pod kreską: niemiecki DAX spadł o 1,11 proc., francuski CAC 40 o 1,69 proc., hiszpański IBEX 35 o 2,39 proc., ale również za Oceanem Atlantyckim. Sesja w Stanach Zjednoczonych jeszcze trwa, ale przed godz. 20 polskiego czasu na minusie o 1,14 proc. był NASDAQ, S&P 500 tracił 0,81 proc., a Dow Jones 0,76 proc. Nic więc dziwnego, że Bloomberg wrócił dziś do historii Davida Samra, czyli analityka, który w 2008 roku zarobił miliony, bo jako jeden z nielicznych spodziewał się wybuchu kryzysu. Dziś Samra znów kupuje, widząc w zagrożeniu swoją szansę na zbicie majątku.
Sytuacja banku wywołała poruszenie na Twitterze:
#DeutscheBank stabilny jak skała - twierdzi prezes John Cryan. Rynek nie wierzy. Kapitalizacja w dół, CDS w górę pic.twitter.com/249sCLqM1C
— Maciek Rudke (@MaciekRudke) luty 9, 2016
What is going on at #DeutscheBank? #RockSolid? Nothing\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'s gives an impression of panic more than a statement like that!
— Tom Hall (@TomHL) luty 9, 2016
EU Banking Crisis: #DeutscheBank is down 40% this yr, #CreditSuisse down 39% (another ”rock-solid” bank).
— Daryl Montgomery (@nyinvesting) luty 9, 2016
Does this country realize that #DeutscheBank is bigger news than the #NewHampshirePrimary?
— Charlie Turner (@CharlieT_76) luty 9, 2016
I had no concern over Deutsche B until the German Finance Minister stated we should have no concern over Deutsche B pic.twitter.com/w4YRC0fC8F
— NassimNicholasTaleb (@nntaleb) luty 9, 2016
Autor: msz//km / Źródło: tvn24bis.pl,
Źródło zdjęcia głównego: mat. prasowe