Osoby pracujące na umowach cywilnoprawnych i samozatrudnieniu będą mogły należeć do związków zawodowych - przewiduje projekt nowelizujący ustawę o związkach zawodowych. Pracodawcy twierdzą, że zmiany zaszkodzą zarówno przedsiębiorcom, jak i pracownikom. Związkowcy odpowiadają, że nowe prawo jest konsekwencją wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że nie wolno ograniczać prawa do działania w związkach żadnej grupie pracowników.
W Sejmie trwają prace nad rządowym projektem zmieniającym ustawę o związkach zawodowych, który zakłada, że zatrudnieni na podstawie umów cywilnoprawnych będą mieli możliwość tworzenia i wstępowania do związków zawodowych.
To realizacja wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w czerwcu 2015 roku orzekł, że niezgodne z konstytucją jest odbieranie prawa do zrzeszania się w związkach zawodowych osobom na umowach cywilnoprawnych (zlecenie i o dzieło) oraz samozatrudnionym (prowadzącym własną działalność gospodarczą). Trybunał nakazał wykonanie wyroku niezwłocznie po jego ogłoszeniu i zmianę przepisów tak, aby tworzyć i zrzeszać się w związkach zawodowych mogli pracownicy bez względu na rodzaj zatrudnienia.
Trzy lata zwłoki
"Niezwłocznie" w polskich warunkach trwa już blisko trzy lata. Zmiany przepisów nie przeprowadził pod koniec rządów ani gabinet Ewy Kopacz (rząd PO-PSL), ani rząd PiS, na co zwracał uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich. Prace nad projektem przyśpieszyły dopiero jesienią zeszłego roku. Rząd w październiku 2017 roku przyjął projekt nowelizacji ustawy o związkach zawodowych przedłożony przez resort rodziny, pracy i polityki społecznej i skierował go do prac w Sejmie. W kwietniu tego roku sejmowa komisja polityki społecznej i rodziny pozytywnie zaopiniowała sprawozdanie podkomisji ds. rynku pracy na temat rządowego projektu ustawy, a na początku maja, już po drugim czytaniu, w dodatkowym sprawozdaniu komisja odrzuciła poprawki do ustawy zgłoszone przez Nowoczesną.
Krytyczny głos
Projekt zmieniający ustawę o związkach zawodowych nie podoba się jednak przedsiębiorcom i pracodawcom. Zrzeszeni w Konfederacji Lewiatan twierdzą, że wejście nowego prawa "jeszcze bardziej skomplikuje prawo związkowe", na czym ucierpią nie tylko pracodawcy, ale i sami pracownicy. - Regulacja przyjęta w tym kształcie nie wzmocni reprezentacji pracowniczej. Może prowadzić do osłabienia ruchu związkowego przez organizacje tworzone przez incydentalnie zatrudnianych, którzy nie czują więzi prawnej i odpowiedzialności za swój zakład pracy. Utrudni to dialog i relacje w zbiorowych stosunkach pracy, co podkreślały wszystkie organizacje pracodawców - mówi prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. Dodaje, że podstawowy cel nowelizacji, czyli rozszerzenie prawa do koalicji, nie budzi zastrzeżeń pracodawców. Kontrowersje budzi zaś zrównanie "uprawnień do reprezentacji pracowników oraz osób wykonujących pracę zarobkową". - Osoba wykonująca incydentalnie zlecenie trwające kilka miesięcy, świadcząc usługę nawet w wymiarze kilku godzin miesięcznie będzie traktowana jako nie tylko uprawniona do tworzenia i reprezentowania organizacji związkowej, ale także uzyska uprawnienia ochronne - tłumaczy Jacek Męcina, były wiceminister pracy. - Zatrudniający będzie musiał udowadniać, że wypowiedzenie kontraktu nie ma związku z funkcją związkową. W przypadku stosunku pracy można wyobrazić sobie ochronę, w przypadku więzi cywilnoprawnej trudno - dodaje.
Trwała więź
Zdaniem Męciny reprezentowanie interesów i szczególne uprawnienia ochronne wymagają trwałej więzi, a proponowany okres 6 miesięcy takiej trwałości nie gwarantuje.
Zarzutami do zmiany ustawy o związkach zawodowych zdziwiony jest Piotr Szumlewicz, ekspert Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. - Trudno mi pojąć, w jaki sposób przyznawanie praw osobom zatrudnianym na śmieciówkach miałoby być niekorzystne dla ruchu związkowego. Naszym zdaniem każdy pracownik powinien móc działać w organizacjach związkowych. To prawo nam daje Konstytucja RP i ten nasz pogląd podzielił Trybunał Konstytucyjny - podkreśla Piotr Szumlewicz.
Co ciekawe, zapis dotyczący wymogu 6-miesięcznego stażu pracy nie podoba się też OPZZ, ale zupełnie z innego powodu. - Taki zapis budzi kontrowersje, bo staż pracy nie powinien mieć wpływu na prawo do działalności związkowej. Konfederacja Lewiatan chce, aby pracownicy zatrudnieni na umowach niestandardowych wciąż byli dyskryminowani i mieli mniejsze uprawnienia niż etatowcy. Tymczasem wyrok TK jasno wskazuje, że taka dyskryminacja byłaby sprzeczna z konstytucją. Dla nas jest jasne, że nie powinno być pracowników czy związkowców gorszego sortu - dodaje Szumlewicz.
Informacje o firmie
Konfederacji Lewiatan w projekcie ustawy nie podobają się również kwestie finansowania przez pracodawcę etatów związkowych, zwłaszcza w przypadku osób incydentalnie świadczących pracę. - Działalność związkowa powinna być finansowana ze składek. W Polsce dodatkowo pracodawca finansuje tak zwane etaty związkowe (zależne od liczby zatrudnionych), a zgodnie z nowelizacją do tej liczby doliczać będziemy zatrudnionych na umowy cywilnoprawne członków związku - twierdzi prof. Jacek Męcina i dodaje, że dla jego środowiska niezrozumiałe są też zmiany poszerzające zakres informacji niezbędnych do działalności związkowej. Piotr Szumlewicz odpowiada, że etatów związkowych nie ma w zdecydowanej większości polskich firm i to związki zawodowe wskazują, który ich przedstawiciel ma mieć taki etat. - Mam nadzieję, że profesor Męcina, jako ekspert pracodawców, nie chce za związkowców decydować, kto reprezentuje pracowników - powiedział Szumlewicz. Ekspert OPZZ dodaje też, że związki zawodowe powinny mieć wiedzę dotyczącą kondycji ekonomicznej firmy, w której działają.
- Tak jest w większości krajów zachodnich. Poszerzenie zakresu informacji jest dosyć oczywiste, biorąc pod uwagę cele działania związków zawodowych. Jeżeli walczymy o podwyżki lub jesteśmy informowani o zmianach kadrowych w danej firmie, to powinniśmy znać jej kondycję finansową - twierdzi Szumlewicz.
Pod ścianą
W Polsce według Głównego Urzędu Statystycznego na umowach cywilnoprawnych, czyli tak zwanych śmieciówkach, w 2015 roku pracowało 1,3 miliona osób. Pod tym względem jesteśmy na niechlubnym, pierwszym miejscu w Europie. Z kolei liczba osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą według GUS wynosiła w tym okresie 1,1 mln osób. Również pod tym względem jesteśmy w europejskiej czołówce i zajmujemy 3. miejsce wśród krajów Unii Europejskiej. Co ciekawe, z badań GUS wynika, że 80,2 proc. osób, które są zatrudnione na umowach cywilnoprawnych, pracują w takiej formie, bo zmusił ich do tego pracodawca. Podobnie jest wśród samozatrudnionych. Az 51,3 proc. osób z tej grupy założyło własną firmę, bo od tego powierzenie pracy uzależnił pracodawca.
Autor: msz//sta / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock