Wtorkowy odwrót inwestorów z Rosji gwałtownie osłabił złotego. Około godz. 17 za euro trzeba było płacić prawie 4,22 zł, za dolara 3,37 zł, a za franka szwajcarskiego 3,51 zł. Spokojny na rynku walutowym poniedziałek okazał się ciszą przed wtorkową burzą. Paniczna ucieczka inwestorów finansowych z Rosji odbiła się rykoszetem na pozycji złotego, który we wtorek tracił po kilka groszy wobec głównych walut.
Wczesnym popołudniem euro kosztowało nawet 4,23 zł, podczas gdy w poniedziałek kurs oscylował wokół 4,17.
Co ze złotym?
Analityk z domu maklerskiego mBanku Kamil Maliszewski podkreślił, że nerwowość towarzyszyła rynkowi złotego przez większość dnia. - O słabości polskiej waluty zdecydowały jednak czynniki zewnętrzne, które spowodowały zdecydowany odpływ kapitału z regionu. Panika na rynkach rozpoczęła się od decyzji Banku Rosji, który zdecydował się na podwyżkę stóp procentowych do poziomu 17 proc. Desperacki krok spotkał się jednak z paradoksalną reakcją rynku, który zdecydował się na ucieczkę z rosyjskiej giełdy. Straciła ona we wtorek ponad 13 proc. - wytłumaczył analityk. Według niego w tym kontekście sytuację na parze EUR/PLN można uznać za dość spokojną, gdyż złoty stracił dziś w stosunku do euro niecały 1 proc., czyli mniej od innych walut regionu. - Daje to nadzieję na odreagowanie do końca tygodnia i powrót do poziomu 4,20. Dość stabilnie zachowywał się także USD/PLN, który pozostał w okolicach 3,3650 w oczekiwaniu na jutrzejszą decyzję Fed, która może dostarczyć impuls do znaczącego umocnienia dolara, które pozwoliłoby podążyć z powrotem w stronę 3,39 - ocenił Maliszewski.
Polska bliżej Rosji
Według niego poniedziałkowe dane z rynku pracy okazały się praktycznie zgodne z oczekiwaniami, a za mniejszy od prognoz wzrost wynagrodzeń, który wyniósł 2,7 proc. odpowiadają czynniki jednorazowe związane po części z brakiem premii w sektorze górniczym. - Okazało się, że jesteśmy jednak bliżej Rosji niż rynków bazowych. Mamy silną przecenę. Najpierw tracił złoty, potem przecena dotknęła obligacje. Krzywa poszła ostro w górę. Dane nasze i zagraniczne pozostawały w cieniu. Konia z rzędem temu, kto powie, co dalej - powiedział Arkadiusz Urbański z Pekao SA.
Negatywne nastroje
- Może znowu dziś zobaczymy działania banku centralnego w Rosji. Na razie jednak przeważają negatywne nastroje i widzimy odwrót do bezpiecznych aktywów. Na dodatek okres jest przedświąteczny i mamy małą płynność - dodał. - Sypie się ropa, sypie się Rosja. Nie jest wykluczone, że będziemy obserwowali dalszą wyprzedaż - ocenił Piotr Popławski z Banku BGŻ. - Jutro absolutnie kluczowy jest Fed. Jeśli komentarz po posiedzeniu będzie łagodny, może to zatrzymać przecenę - uważa Popławski. Rosyjski bank centralny w nocy z poniedziałku na wtorek podwyższył stopy procentowe do 17 proc. z 10,5 proc. wcześniej. Decyzja, która miała ochronić rubla, okazała się nieskuteczna. W ciągu dnia rosyjska waluta traciła nawet ponad 20 proc., osiągając 100 rubli za 1 euro. Praprzyczyną załamania kursu rubla są spadki cen ropy, które wywołują obawy o załamanie budżetu Rosji.
Efekty uboczne
Analityk Bartosz Cichocki uważa, że słabość rubla uderzy przede wszystkim w zwykłych obywateli Rosji, ale efektem ubocznym może być też osłabienie ukraińskiej i polskiej gospodarki. - Odczuje to m.in. sektor sprzedający urządzenia elektroniczne do Rosji, a to około 30 proc. naszego eksportu do tego kraju. Rosjan nie będzie stać na nasz sprzęt, a więc kontrakty przestaną obowiązywać, a na tym stracą polskie firmy - mówi Cichocki.
Autor: msz//bgr / Źródło: tvn24bis.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock