Po raz pierwszy odkąd Putin doszedł do władzy w końcu ubiegłego stulecia, Rosjanie zaczęli odczuwać spadek poziomu życia i poczuli pewnego rodzaju zagrożenie - powiedział w czwartek Jan Rokita w programie "Świat" na antenie TVN24 BiŚ. Jego zdaniem, prezydent przestaje być dla Rosjan mężem opatrznościowym, który wywiódł naród z dramatycznego kryzysu z 1998 roku.
W czwartek Władimir Putin już po raz trzynasty odpowiadał na pytania, prośby i skargi rodaków. Prezydent Rosji oświadczył m.in., że zachodnie sankcje wobec Rosji nie mają bezpośredniego związku z kryzysem na Ukrainie. Zaprzeczył, by prezydent Ukrainy proponował mu przejęcie Donbasu. Zapewnił, że na Ukrainie nie ma rosyjskich wojsk. Zadeklarował też, że Rosja będzie dążyć do odbudowy relacji z Ukrainą.
Rosjanie czują zagrożenie
- Po raz pierwszy odkąd Putin doszedł do władzy w końcu ubiegłego stulecia, Rosjanie zaczęli odczuwać spadek poziomu życia i poczuli pewnego rodzaju zagrożenie. To jest po części wynikiem dekoniunktury w Rosji, po części wynikiem sankcji, a po części wynikiem wojny - tak w programie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat Jan Rokita komentował ostatnią telekonferencję rosyjskiego przywódcy.
Rokita dodał, że dla Rosjan prezydent przestaje być tym, kim był przez kilkanaście lat, tzn. mężem opatrznościowym, który wywiódł ich z dramatycznego kryzysu z 1998 roku. - W tej sytuacji trzeba uspokoić swoich obywateli - zaznaczył Rokita.
Już nie jest carem
Pytany o łagodniejszy niż przed laty ton wypowiedzi Putina, gość Jolanty Pieńkowskiej zastrzegł, że "rok temu mieliśmy do czynienia z dramatyczną sytuacją, poprzedzającą wojnę, gdy Putin swoim podenerwowaniem zapowiadał i uzasadniał Rosjanom te wydarzenia".
- Putin wówczas grzmiał jak car, który zapowiada, że stanie w obronie swojego ludu. Wtedy mógł tak robić, bo Rosja kwitła gospodarczo. Dzisiaj Putinowi jest znacznie trudniej, bo walczy nie o to, aby Rosjanie mieli przekonanie do jego carskiej mocy, tylko o to, aby naród miał poczucie wyrozumiałości wobec niego - uważa Rokita.
Odpryski wojny
Pytany o ostatnie wydarzenia na Ukrainie Rokita powiedział: "Nie róbmy sobie złudzeń, że Ukraina jest stabilnym i bezpiecznym krajem. Tam trwa wojna, a morderstwa polityczne mogą być jej odpryskami". Gość Jolanty Pieńkowskiej odniósł się w ten sposób do zabójstwa znanego z prorosyjskich poglądów dziennikarza Ołesia Buzyna, który do niedawna pełnił funkcję redaktora naczelnego dziennika "Siegodnia", należącego do oligarchy Rinata Achmetowa. Jego zdaniem, przemysł ukraiński jest w znacznym stopniu skonsolidowany w rękach kilkunastu ludzi i ten stan się nie zmieni. - Nie namawiamy przecież Poroszenki i Jaceniuka do tego, że wprowadzili komunizm i przeprowadzili wywłaszczenia. Namawiamy natomiast, by bogaci ludzie nie dysponowali w praktyce swoimi armiami posłów, którzy bronią ich interesów w parlamencie i armiami opłacanych urzędników, którzy bronią ich interesów w administracji - zaznaczył.
Autor: ToL//km / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat