Sztandarowa obietnica Prawa i Sprawiedliwości na ostatniej prostej, czyli trafił do Sejmu. - Mam ogromny zaszczyt powiedzieć, że słowa dotrzymaliśmy. Oto program Rodzina 500 plus - powiedziała na poniedziałkowej konferencji w Sejmie premier Beata Szydło. Program ma ruszyć od kwietnia, jednak opozycja już zapowiada złożenie wielu poprawek podczas prac w Parlamencie. Materiał "Faktów" TVN.
Nie na każde dziecko
Projekt wprowadza świadczenie 500 zł miesięcznie na drugie i kolejne dziecko. Jednak opozycja zwraca uwagę, że inaczej brzmiały obietnice, które padały podczas kampanii parlamentarnej.
- Prawo i Sprawiedliwość mówiło jasno: 500 zł na każde dziecko. Słyszałem to wielokrotnie z ust najważniejszych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Dzisiaj już wiemy, że nie dla wszystkich - zwracał uwagę Bartosz Arłukowicz, poseł Platformy Obywatelskiej.
Podobnie jak szef PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz, który wskazywał, że PiS "nie wywiązało się ze składnej obietnicy, bo nie jest to świadczenie na każde dziecko". - Szkoda, że nie będzie go można pobierać aż do ukończenia przez dziecko nauki, o co wnioskowały związki zawodowe - dodał były minister pracy i polityki społecznej.
W przypadku rodzin, których dochód nie przekracza 800 zł na osobę w rodzinie lub 1200 zł w przypadku rodzin z dzieckiem niepełnosprawnym świadczenie będzie przysługiwało również na pierwsze dziecko. Jednak tylko do 18. roku życia. Dlatego Platforma Obywatelska na konferencji w Sejmie już zapowiedziała, że chce poprawić i doprecyzować zapisy ustawy. Tak, by na 500 zł zasługiwały także dzieci, które mają rodzeństwo, ale pełnoletnie.
- Dziecko drugie w rodzinie nie będzie otrzymywało pomocy, jeśli starszy brat, czy siostra skończy 18 lat. Jeśli będzie w liceum, czy pójdzie na studia, to drugie dziecko będzie liczone jako pierwsze - tłumaczył Jan Grabiec z PO.
Próg dochodowy
Spore kontrowersje wywołuje również kwestia progu dochodowego. Przed, a nawet po złożeniu ustawy w Sejmie politycy PiS-u, a nawet ministrowie zniechęcają bowiem do sięgania po 500 zł rodziny lepiej sytuowane.
- Wszyscy bogaci ludzie, którzy sięgną po te pieniądze się skompromitują - mówił na początku grudnia w Radiu ZET marszałek Senatu Stanisław Karczewski. W poniedziałek był także o to pytany wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki.
- Jeśli o mnie chodzi, to na pewno nie będę wnioskował przecież o to. Apelowałbym, bo tylko tyle pozostaje, żeby nie wnioskować. Rozumiem natomiast też autorów tej całej konstrukcji, że to nie ma być narzędzie socjalne, tylko to jest narzędzie demograficzne, wspierania rodzin w szerszym zakresie. Więc raczej na zasadzie dobrowolności rezygnacja z tego dodatku - powiedział.
W związku z takimi różnicami poglądów w samym PiS-ie, także Nowoczesna zapowiedziała poprawkę do programu 500 plus. - Jeżeli PiS ma skłonność namawiania osób zamożniejszych do tego żeby tych 500 zł nie brały, to mam prośbę żeby nie tchórzyli. Tylko wprost wprowadzili kryterium dochodowe, które zgłosimy jako poprawkę do tego projektu - zapowiedział Ryszard Petru.
Będzie opóźnienie?
Świadczenie mają wypłacać urzędy miasta, gminy, ośrodki pomocy społecznej lub centra do realizacji świadczeń socjalnych. Dlatego także w poniedziałek samorządowcy organizowali konferencje poświęcone programowi 500 plus. Tak było choćby w Gliwicach, gdzie rządowym programem ma się zajmować 20 urzędników.
Nadal nie ma jednak pewności, czy uda się już od kwietnia wypłacać pieniądze dla tych, którzy zgłoszą wnioski. Samorządy muszą bowiem je przyjąć, sprawdzić i wydać decyzję. A jak podkreślają to dla nich spore wyzwanie.
- Zobaczymy, czy będzie trzeba uruchamiać system kolejkowy. Dlatego, że ta akcja jest trochę bezprecedensowa, co do skali - mówił prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz.
We wtorek na pytania dotyczące programu Rodzina 500 plus na specjalnie zorganizowanej konferencji będą odpowiadać ministrowie.
Autor: mb/gry / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock