Wyjście obronną ręką z kryzysu światowego zawdzięczamy zwiększeniu deficytu, gdy trzeba było, i elastycznej linii kredytowej - mówi PAP kończący misję w Warszawie główny ekonomista ministerstwa finansów Ludwik Kotecki. Pytany, czy RPP pomagała czy nie, przyznaje, że stopy procentowe długo były za wysokie. I dodaje, że "składki do OFE - a de facto publiczne daniny - były dopalaczem dla GPW".
Kotecki na początku sierpnia na trzy lata obejmie stanowisko zastępcy dyrektora wykonawczego w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.
Kolejne wyzwania
- Ostatnie lata to okres trudnych okoliczności zewnętrznych. Polska, na szczęście, wyszła z kryzysu obronną ręką. Uniknęliśmy recesji czy nawet silnego spowolnienia - podsumował bilans swojej dwudziestoletniej działalności.
Kluczem do tego zdaniem Ludwika Koteckiego, stała się przyjęta przez ministerstwo finansów strategia fiskalna.
- Polegała on na tym, że gdy trzeba było, zwiększyliśmy deficyt i się tego nie baliśmy. Wzrósł on wówczas do ponad 7 proc., pojawiła się procedura nadmiernego deficytu. Wtedy istniała taka konieczność makroekonomiczna. Kiedy jest taki kryzys, z jakim mieliśmy do czynienia, to stymulowanie gospodarki jest potrzebne - tłumaczył.
Po tym jak sytuacja poprawiła się należało jednak przyjąć nową strategię.
Jak stwierdził Kotecki, "gdy sytuacja się poprawiła, nasza strategia polegała na systematycznym konsolidowaniu finansów publicznych. Puentą tego był 19 czerwca bieżącego roku, gdy zdjęto z Polski procedurę nadmiernego deficytu. Jednym z warunków tego zdjęcia było uznanie, że jesteśmy wiarygodni, jeśli chodzi o kontynuację konsolidacji finansów publicznych".
- Zdjęcie procedury to bowiem nie koniec - zaznaczył, jednocześnie określając wyzwania dla resortu finansów na nadchodzące miesiące.
- Teraz musimy dojść do średniookresowego celu budżetowego na poziomie -1 proc. PKB. Nasz deficyt w wysokości 2,8 proc. w 2014 roku musi być dalej redukowany, choć już nie w tak szybkim tempie jak dotychczas, lecz o 0,5 proc. rocznie - wyliczał.
Zastrzeżenie do polityki RPP
Ekonomista stwierdził, że miejsce, w którym znalazła się obecnie Polska, to efekt rozsądnej makroekonomicznie polityki budżetowej.
- Gdy był kryzys, luzowaliśmy, gdy się skończył, zacieśnialiśmy dyscyplinę, by mieć rezerwy na nieprzewidywalne wydarzenia w przyszłości. Ważnym elementem naszej strategii była też elastyczna linia kredytowa w MFW. Ona miała znaczenie przede wszystkim dla rynków - dla wyceny naszego długu, notowań złotego. Chroniła nas, była najwyższej jakości ubezpieczeniem Polski na wypadek, gdyby coś złego się stało. Mieliśmy dostęp do ponad 30 mld dolarów na "pstryknięcie palcami", w ciągu dwóch dni - argumentował Kotecki.
Ludwik Kotecki był również pytany o rolę jaką odegrała polityka Rady Polityki Pieniężnej w stosunku do stóp procentowych. Jego zdaniem "stopy procentowe długo były za wysokie". Jak dodał jednak przyjęta praktyka zależy od ludzi. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z "zależną" czy "niezależną" instytucją.
OFE dopalacze dla giełdy
Kotecki w rozmowie z PAP szeroko porusza również kwestię reformy OFE.
Jak zapewniał, "nawet przez sekundę nie miałem wątpliwości, że robimy coś, co jest bardzo dobre dla Polaków. Wyliczenia i ocena skutków wprowadzenia OFE nigdy nie były bowiem wiarygodne, jeśli chodzi o to, jak rujnujące dla finansów publicznych było to rozwiązanie".
- System OFE - mówiąc w skrócie - polegał na tym, że sporą część danin publicznych zabrano ZUS-owi i zaczęto przekazywać do prywatnych instytucji. Natomiast państwo, nie wiadomo za bardzo jak, miało sobie z tym - czyli bieżącym wypłacaniem emerytur - radzić przez 40-50 lat, czyli do czasu gdy system OFE zacząłby odgrywać istotną rolę w tych wypłatach. W związku z tym musiano zacząć zaciągać dług na wypłatę bieżących świadczeń emerytalnych - wyjaśniał cały mechanizm.
Ekonomista za jedyny minus reformy uznał osłabienie giełdy. - Wiedzieliśmy, że tak się stanie, gdyż wcześniej składki do OFE - a de facto publiczne daniny - były dopalaczem dla GPW - przyznał Kotecki. Wśród dobrych skutków reformy wymienił redukcję długu publicznego oraz zdjęcie procedury nadmiernego deficytu.
- Z tym też powiązane jest wprowadzenie reguły wydatkowej w taki sposób, żeby redukcja długu, którą osiągnęliśmy dzięki zmianom w OFE, była trwała, stabilizowała finanse publiczne. Kluczowym polskim wyzwaniem jest bowiem to, że się starzejemy i proces ten będzie postępował. Potrzeba nam zatem rezerw na przyszłość. A reguła wydatkowa oprócz działania stabilizującego cykl koniunkturalny, ma działać w sposób pozwalający takie rezerwy w średnim okresie stworzyć - powiedział Kotecki.
Śmieciówki do zmiany
Główny ekonomista resortu finansów przyznaje się jednak także do kilku popełnionych błędów w ciągu ostatnich lat. - Rzeczywiście płace nie rosły tak, jak byśmy wszyscy jako konsumenci chcieli, przynajmniej nie wszędzie. Z jednej strony zamrożony był fundusz płac w sferze budżetowej, a spowodowane to było koniecznością zmniejszania nadmiernego deficytu. Drugi element to płace w przedsiębiorstwach - na co rząd specjalnie wpływu nie ma. Ich wzrost, w imię lepszej wydajności i konkurencyjności międzynarodowej, nie był szybki - wymieniał. Kotecki poruszył także kwestię "śmieciówek", które jego zdaniem "to problem i coś powinniśmy z tym dalej robić, bo jest to de facto ucieczka przed podatkami i składkami, która pozwala przedsiębiorcom zmniejszać koszty pracy".
Jak tłumaczył, "o ile w kryzysie jest to element utrzymania konkurencyjności, to w okresie normalizacji koniunktury może być traktowane jako tworzenie pewnej nierównowagi".
Należy pamiętać, że od 2016 roku wchodzi oskładkowanie umów zleceń, jednak rząd nie poszedł za ciosem i nie zdecydował się na na oskładkowanie umów o dzieło.
Kotecki przyznał, że "dalsze zmiany są tutaj potrzebne i pewnie nastąpią. Nic nie jest skończone i ewolucyjnie będzie się zmieniało. Moim zdaniem najlepiej byłoby działać z dwóch stron tzw. klina podatkowego, w taki sposób by osoby osiągające podobny dochód płaciły mniej zróżnicowane podatki. Zmniejszą się wtedy bodźce do kombinowania z różnymi formami zatrudniania".
Co z podatkami?
Kotecki zapytany o politykę podatkową ostatnich lat, powiedział, że "nie widzi błędów".
- Jeśli chodzi o obniżkę PIT i składek, idealnie trafiliśmy w czas - pomogła nam ona bowiem uniknąć kryzysu. Dzięki temu, że te pieniądze zostały u ludzi, utrzymaliśmy popyt konsumpcyjny - stwierdził ekonomista. Jak dodał, "VAT to dla odmiany element konsolidacji finansów publicznych. Długo się zastanawialiśmy nad tym, który podatek podnieść, zdecydowaliśmy się na VAT, bo uznaliśmy, że będzie to najmniej szkodliwe dla gospodarki. Moim zdaniem również ta decyzja zweryfikowała się pozytywnie, a teraz można zacząć poważną dyskusję o obniżaniu VAT-u".
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat