Urzędnik starostwa w Ostródzie ma zapłacić ponad 45 tys. zł odszkodowania za podjęcie decyzji niezgodnej z prawem. To jeden z pierwszych w Polsce przypadków zastosowania obowiązującej od 2011 r. ustawy o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych.
Na wniosek ostródzkiego starostwa procedurę odszkodowawczą wobec urzędnika wszczęła Prokuratura Okręgowa w Elblągu. Starostwo poniosło szkodę finansową na skutek zatwierdzenia przez niego projektu budowlanego i udzielenia pozwolenia na budowę domu jednorodzinnego, które były niezgodne z prawem. Decyzję o pozwoleniu na budowę unieważnił w postępowaniu odwoławczym wojewoda warmińsko-mazurski. Z tego powodu inwestor, który musiał przerwać prace i dokonać rozbiórki, wytoczył powiatowi powództwo o zwrot poniesionych szkód. Sąd przyznał mu rację i nakazał powiatowi zapłatę ponad 95 tys. zł wraz z ustawowymi odsetkami.
"Rażące" naruszenie
Prokuratura przeprowadziła postępowanie wyjaśniające i po analizie dokumentów uznała, że naruszenie prawa w tej sprawie było "rażące", a winę za to ponosi konkretny urzędnik. Według prokuratury powinien zapłacić ponad 45 tys. zł, czyli dwunastokrotność swojego miesięcznego wynagrodzenia, ponieważ działał nieumyślnie. Gdyby wina była umyślna, to prokuratura zażądałaby od niego pełnej kwoty wypłaconej inwestorowi przez starostwo. - Skierowaliśmy do tego urzędnika wezwanie na piśmie do dobrowolnego spełnienia świadczenia w wyznaczonym terminie. Jeżeli nie zapłaci, to prokuratura wytoczy przeciw niemu powództwo cywilne o taką kwotę - powiedziała PAP rzeczniczka elbląskiej prokuratury Anita Kniga-Węzik. Jak dodała, jest to pierwsze tego typu postępowanie w tamtejszej prokuraturze. Według starosty ostródzkiego Andrzeja Wiczkowskiego, do wydania błędnej decyzji budowlanej doszło w tym urzędzie jeszcze w poprzedniej kadencji samorządu. Dlatego po objęciu stanowiska zobowiązał wszystkich podległych pracowników do drobiazgowego przestrzegania procedur i ubezpieczenia się od odpowiedzialności cywilnej za błędne decyzje. Jak przyznał, wcześniej takich ubezpieczeń nie mieli, co oznacza, że ew. konsekwencje błędów musieliby pokrywać z własnej kieszeni. Wiczkowski powiedział też, że musiał złożyć do prokuratury wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego, ponieważ w uzasadnieniu orzeczenia sądu - nakazującym wypłatę odszkodowania inwestorowi - winę za błędną decyzję przypisano konkretnemu urzędnikowi wydziału budownictwa w starostwie. Jednak w ocenie starosty "ta sprawa nie jest do końca jednoznaczna", bo powiatowy urzędnik "został wprowadzony w błąd" przez osobę, która wcześniej na zlecenie urzędu gminy opracowała projekt decyzji o warunkach zabudowy. Z tego powodu właściciel działki uzyskał zezwolenie na budowę domu zbyt blisko ściany lasu. - Na razie udało się nam odzyskać ok. 36 tys. zł od ubezpieczyciela osoby, która sporządziła projekt decyzji o warunkach zabudowy. Staramy się jednak o zwrot całej kwoty, którą musieliśmy wypłacić inwestorowi - powiedział starosta.
Bat na niekompetencję
Możliwość wyciągnięcia finansowych konsekwencji wobec urzędników wprowadziła Ustawa o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa, która weszła w życie 17 maja 2011 r. Miała ona przeciwdziałać niekompetencji i niefrasobliwości urzędników oraz podnieść jakość podejmowanych przez nich rozstrzygnięć administracyjnych. W ocenie rzecznika Prokuratury Generalnej prokuratora Mateusza Martyniuka, jest to jednak martwy przepis, bo postępowanie prowadzone w prokuraturze w Elblągu jest jednym z nielicznych w skali kraju. - Konstrukcja tych rozwiązań jest dosyć zawiła, więc w praktyce, jak mówią prokuratorzy i prawnicy, ciężko je stosować. Bardzo rzadko sięga się po ten przepis, bo jest niezbyt precyzyjny - ocenił prokurator.
To nie jedyny przypadek błędu urzędników. Zobacz historię Antoniego Cynkara, który przez pomyłkę urzędników stracił sklep wybudowany za wszystkie oszczędności. Materiał "Blisko ludzi:
Autor: //bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock